pismen podaj nr do siebie to porozmawiamy o patriotyzmie,bezrobociu,i o takich patriotach jak TY co to ze wszystkiego i z wszystkich drwią,szkoda ze Cię nie znam!
Wybacz ale twierdzenie, że to pracodawca ma się dostosowywać do pracowników w kwestiach językowych bo dziadkowie walczyli o wolność Polski (czyli o język polski ale w urzędach, szkołach itp a nie w międzynarodowych firmach mających oddziały w Polsce) to żaden dowód patriotyzmu, to dowód na zaściankowe myślenie.
Zaściankowe? To słowo robi ostatnio zawrotną furrorę wśród wielce oświeconych. Skoro uważasz że moje myślenie jest zaściankowe to sobie tak myśl, mnie od tego nie ubędzie. Jestem zadowolony z życia a opinie innych na swój temat mnie nie interesują. Ciekawi mnie tylko czy polskie firmy działające w innych krajach też wymagają znajomości naszego języka.
Polska jest małym punktem na mapie światowej, wbij do sobie do głowy i nasz język nie jest nigdzie na świecie poważany i mało kto go zna poza Polakami. W większości krajów świata dogadasz się zawsze po angielsku i to jest międzynarodowy język biznesu i zwykłej komunikacji międzyludzkiej - w Indiach, Brazylii, Chinach, Włoszech czy Rosji. I tego faktu nie zmieni Twoje patriotyczne wyidealizowane myślenie o potędze naszego kraju w świecie i wspaniałości naszego języka. Pogódź się z tym!
Mylisz się twierdząc, że zagraniczni inwestorzy wymagają znajomości swoich ojczystych języków przez Polaków, przykłady: Biedronka (Portugalia) w jakim języku pani na kasie mówi do Ciebie?, Celsa (Hiszpania) robotnicy porozumiewają się po polsku, BP (Wielka Brytania) pani/pan na kasie lub tankujący Ci gaz w jakim języku z tobą rozmawia? i wiele innych.
Przedsiębiorcy wymagają obcych języków tylko w działach gdzie pracują ludzie z różnych części świata i najczęściej jest to język angielski, chyba, że firma w danym dziale pracuje większość ludzi z np. Hiszpanii wtedy firma szuka ludzi ze znajomością hiszpańskiego.
Byłeś kiedyś we Włoszech - kiedy próbowałem coś powiedzieć po angielsku w hotelu powiedziano mi po Włosku, że tu są Włochy i tu mówi się po Włosku.
We Francji jeszcze po angielsku można było się dogadać, ale po niemiecku już absolutnie nie.
Generalnie - ile procent ludzi ma szansę dostać pracę w międzynarodowym zespole? 5%? 10%?
Myślę, że to maksymalna liczba.
Kiedyś pewien "ciołek" w "już" niepolskiej firmie (mimo, że na terenie Polski) zażądał, żeby mówić po angielsku. Wtedy grzecznie lecz stanowczo powiedziałem mu, że tu jest Polska i tu mówi się po polsku (tak samo jak powiedział mi pewien Włoch we Włoszech).
Kilka lat temu wywiad w radiu:
- Dzień Dobry Panu. Jest Pan jak wiemy właścicielem tej fabryki. Pan jest Anglikiem. Proszę mi powiedzieć dlaczego Pan nauczył się mówić po polsku? Normą jest, że zagraniczne szefostwo żąda od pracowników, aby to oni nauczyli się języka angielskiego.
- Proszę Pani to jest bardzo proste. Ja lubię wiedzieć co dzieje się w mojej fabryce i chcę móc rozmawiać z każdym. A co lepiej - nauczyć jednego po polsku czy żądać, żeby 400 nauczyło się po angielsku?"
Myślę, że z tą znajomością języków się przesadza i obecnie tak naprawdę duży nacisk kładzie się na naukę języków z jednego powodu - ale móc z Polski wyjechać za chlebem.
A to raczej wstyd dla kraju, a nie powód do dumy, że jego obywatele, aby żyć muszą uciekać za granicę.
Ciemniak alez ty kipisz mądrościa .....We Francji jak najbardziej da się dogadać po niemiecku ,szczególnie w rejonach przygranicznych -tych ,które jeszcze nie tak dawno były częscia Niemiec to nie problem .Większośc maszyn sprowadzamy (tak jak kiedys z ZSRR) dzis z róznych innych krajów ale angielski jest podstawowym językiem ,w którym pisane sa instrukcje obsługi tychze maszyn jezyk ang.aby poznac ich obsługe jest niezbędny -wszystkiego na kursie obsługi nie da się nauczyc .W Turystyce ,handlu,gastronomii jak najbardziej języki obce sa potrzebne aby móc w razie potrzeby sie porozumiec z klientem -obcokrajowcem .No i jestesmy w unii i wiele firm może pracowac na jej terenie -i tu choc to polska firma ma prawo wymagac od pracowników znajomości obcych języków .A w tych Włoszech musiałes byc bardzo dawno ,bo dziś w hotelach język angielski jest tam normą-w końcu to po Francji najczęsciej odwiedzany przez turystów kraj .
We Włoszech nie chcą po angielsku. Starsi nie umieją, młodszym się nie chce. Szczególnie w małych miejscowościach. Wolą kulawy włoski i pouczają z radością. Kocham Włochy i ich leniwą mentalność.
Problem polega tylko na tym, że większość tzw przedsiębiorców wymaga znajomości angielskiego bo tak "wypada" znajomość drugiego języka mile widziana. Nieważne jakiego ważne że drugiego. Nie wiem jaki cel ma znajomość angielskiego w sklepie... Poza tym języka trzeba uczyć się latami i używać w przeciwnym razie zapominasz. Ja np znam angielski na C1 i mam na to dokument, ale nie używam go w mowie i nie czuje się komfortowo z tym językiem, a wy tu wyjeżdżacie z takim tekstem. Znajomość ale na jakim poziomie w mowie czy w piśmie bierna czy czynna. Tablica oceny kompetencji językowych składa się kilkunastu pól. Ale najlepiej jest wymagać i nie wiedzieć czego się wymaga i to jest chyba niestety ten przypadek...
Pracodawcy nie interesuje jaki masz "papierowy" poziom znajomości czy c1, b1, b2 większość sprawdza twoje kompetencje językowe poprzez rozmowę. Zgodzę się z Tobą że duża część pracodawców wymaga języka mimo, że na danym stanowisku jest on zbędny.
Im samym brak jest kompetencji do oceny tego typu umiejętności i tu jest główny problem. Jeśli ich nie interesuje międzynarodowy certyfikat który powoduje że np. Toyota po jego okazaniu odstępuje od testu językowego, bo warunki certyfikacji są lepsze niż ma toyota, to faktycznie taki pracodawca nie jest wart zainteresowania, bo to oznacza ze on chce zamanifestować swoją wyższość i to jest prawdziwy problem. Otóż prawdziwego pracodawcę bardzo interesuje jaki masz ten poziom bo to jest ocena której on sam nie ma ani możliwości ani warunków wykonać.
Na pewno certyfikat językowy nie przeszkadza w poszukiwaniu pracy, ale większość pracodawców (nie piszę tu o ostrowieckich bo to szkoda słów czasami) jeżeli nie szuka osoby typu tłumacz nie wymaga certyfikatów językowych, podczas rozmowy sprawdzają czy kandydat jest w stanie dogadać się w danym języku ewentualnie czy potrafi czytać dokumentację techniczną w danym języku a na jakim poziomie czy c1 czy b2 to jest to już jest mniej istotne. Ważniejsze są kompetencje stricte odpowiadające danemu stanowisku, ale tak jak już napisałem jeśli ktoś ma certyfikat to zawsze plus przy ocenie danego kandydata.
Trochę odbiegamy od tematu.
do gość 9:51 no muszę Cię rozczarować ,nie wstawiam fotek z wczasów na portale ,może Ty wstawiasz i tak po sobie osądzasz ,wiem że odbiegam od tematu ,ale nic nie poradzę na to ,że znajomość języków może się przydać i w pracy i w życiu i to absolutnie nie oznacza ,że nie szanuje ojczystej mowy czy własnego kraju ,ludzie co Wami ??
Znajomość języków ok, ale czasem, w ofertach wymagane są języki, których w szkołach nie uczą.
Jak potrzebuję kogoś znającego język ukraiński i rosyjski, to szukam kogoś kto zna. Proste
biegle i tuż po zawodówce nie? Lub studiach, ale myslę, że osoba po rusycystyce nie będzie siedzieć w Ostrowcu, przynajmniej znikome szanse.