już tylko cztery dni... sz;)
Już za chwilę , już za 4 dni wszystkim ulży.,,każdy,, będzie zadowolony
Ja powiem tak, jj. Jestem, myślę, dość konserwatywna i wymagająca jako matka ale nie bardzo rozumiem tego zwyczaju siedzienia z dziećmi przy lekcjach. Ze mną nikt przy lekcjach nie siedział i zawsze miałam dobre stopnie. Owszem, sprawdzam czasem czy mają odrobione prace domowe ale nie odrabiam z nimi lekcji - to ich obowiązek a nie mój. Jeśli czegoś nie rozumieją lub poproszą o pomoc to oczywiście pomagam ale zawsze najpierw muszą spróbować sami. Z drugiej strony jeśli dziecko po powrocie ze szkoły ma kłopot ze zrozumieniem nowego tematu to moim zdaniem jest to ewidentnie zaniedbanie nauczyciela. Powinno być tak jasno i długo tłumaczone dopóki każdy uczeń - nawet słaby ( a właściwie tozwłaszcza słaby) nie zrozumie na tyle aby samodzielnie odrobić pracę domową.
Ta Kaska tu nie chodzi o odrabianie lekcji za dzieci. Tu chodzi o dopilnowanie, żeby dziecko nie zapomniało odrobić. Ten nawyk powinien być wypracowany.Jeśli nikt nie spojrzy cz praca domowa jest odrobiona,czy starannie czy tak "na kolanie", to u dziecka podchodzenie do obowiązków szkolnych będzie na miernym poziomie. Raz tylko zrobiłam dziecku rysunek w zeszycie i owszem była 6 z dopiskiem dla mamy. i to mnie ostudziło w pomaganiu. Ale zaglądam często do zeszytów, bo to moja rola.
Ta Kaska ma rację. Jeśli przyzwyczaisz dziecko od początku , że to mama zawsze pamięta i pilnuje lekcji to jak ma się samo nauczyć o tym pamiętać ? Uczysz go, że zawsze ktoś go dopilnuje. Nie będzie samodzielny. Już całe życie ktoś będzie musiał mu przypominać o obowiązkach.
No wiesz, tego 6-7 latka ktoś musi nauczyć tego obowiązku. Z tym człowiek się nie rodzi.
Ok, pierwsza klasa podstawówki to się zgodzę, dziecko musi się wdrożyć. Ale potem to już bez przesady. Ja też nie przypominam sobie żeby ktokolwiek siedział przy mnie jak odrabiałam lekcje. Były tylko pytania, czy odrobione. A teraz to jakaś paranoja jest, rodzice wysiadują przy tych lekcjach z dziećmi godzinami. To jest chore, tego przedtem nie było.
A co wtedy gdy słabemu nigdy nie będzie się chciało zrozumieć?
Ta owa Kaska chyba ma duże kompleksy i traumę z dzieciństwa. Którą teraz funduje swoim dzieciom, pani Kasiu psycholog potrzebny Ci od zaraz. A co do ostatnich dni w szkole wszyscy wiemy że wtedy to kompletne luzy i tylko nauczyciele się męczą bo dzieciak może sobie odpuścić, nauczyciel nie bardzo. Tu apel do ministerstwa o to by koniec roku był przed 24 czerwca i rada tydzień wcześniej wtedy będzie ok.
Co za bzdury piszesz. Uważasz, że wymaganie od dzieci chodzenia do szkoły to fundowanie im traumy? No to już ci współczuję jak twoje bezstresowo wychowywane dzieci będą się zachowywać w przyszłości. Zresztą skutki takiego wychowania już widać na ulicach. A potem płacz, że dzieci sobie nie radzą w życiu i do niczego nie doszły , bo mamusia nie chciała im fundować traumy szkolnej.
Ja mam podobne znanie jak TaKaska i moje też chodzą do szkoły do końca. Wiadomo, że i tak jest luz ale nie można tak zupełnie im odpuścić. W domu i tak siedziałyby przed komputerem i marnowały czas.