Obstawiam ze nauki to nie ma bo przewaznie maja proby na zakonczenie roku
Rozumiem, ze lajtowo, ale zeby w ogole nie chodzic?
A te proby na zakonczenie roku to czego wlasciwie dotycza?
A zobaczcie ilu uczniów jest na lekcjach w gimnazjach. Oceny wystawione więc hulaj dusza, gdyby wyciągnięto konsekwencje to na przyszłość wielu zastanowiłoby się , a zwłaszcza rodzice, którzy nie widzą , że dziecko nie chodzi do szkoły? W końcu koniec roku dopiero za tydzień.
Bo ministerstwo przymyka oczy i nie widzi problemu. Sami nauczyciele narzekają że nic nie mogą zrobić takiemu uczniowi, bo jest po radach, wyniki zatwierdzone. To ministerstwo powinno wprowadzić zakończenie roku nieoficjalne no 21.06 a odbiór świadectw za tydzień. W większości krajów tak jest. U nas procedura, zawiadamiać rodzica, że dziecku grozi ocena 1 określony czas, poprawy, odwołania, warunki itd. I znów takiemu uczącemu się "inaczej" upiecze sie i do następnej klasy.
Rodzic niestety niewiele może,to szkoła nauczyła że chodzi się nie po wiedzę tylko po stopnie(tzw.3 Z zakuj,zdaj,zapomnij) potem ogłaszają ,że stopnie już wystawione.Młodzież rozumie że wszystko już załatwione i trudno znaleźć argumenty typu idź do szkoły mimo upałów które nie zachęcają do tego bo tam zdobędziesz potrzebną ci wiedzę.Chyba że zastosować karę chłosty w domu.
Nauczyciele znają ten fakt i z racji swojego wykształcenia powinni z całą znajomością problemu pisać i jeszcze raz pisać do kuratorium i do ministerstwa z propozycją zmian.Rozumiem ze nie chcą się narażać(bo o pracę dzisiaj trudno),ale zganianie wszystkiego na rodziców nie załatwi tematu.Może zorganizowanie w tym okresie jakiś super ciekawych zajęć,może zawodów,czy zaangażowanie młodzieży w akcje dobroczynne byłoby sposobem godnym pedagogów.
Co zrobimy gdy w przyszłym roku wydłużony zostanie rok szkolny np.do 10 lipca, a stopnie i rady będą już 5 czerwca,bo tak komuś pasuje?
Nikomu nic nie pasuje, na to są przepisy. Zapewniam cie, gdyby było można , to oceny byłyby wystawiane 2 dni przed zakończeniem. Ale tak nie można. Znasz słowo PROCEDURY. A co do ocen, czy rodzic pyta : Czego nowego dziś się nauczyłeś? Nie rodzic pyta: Co dziś dostałeś? Co dochodzenia do końca ja powtarzam, szkoła daje pewne podstawy wiedzy i wychowania, ale wychowuje RODZIC! Co z tego , że od przedszkola wpaja się dzieciom przechodzenie po pasach, jak nie raz widziałam rodziców przebiegających w rożnych miejscach. Co z tego, że dziecko wie dużo o ekologii , skoro w domu rodzinnym wszystko rzuca się do jednego wora i pali w piecu plastik. Co z tego, że nauczyciel uczy do końca skoro rodzic mówi,e takie ciepło już końcówka, pewnie że możesz zostać w domu. Nie jestem nauczycielem dzięki Bogu, ale rodzicem i słyszę i widzę co niektórzy rodzice wygadują i robią.
syn już w zesłym tygodn iu wracał ze szkoły, bo było ich trzech. Nawet dziewuszyska w gim przestały juz do szkoły chodzic bo po co?
U mnie nie ma przeproś. Obaj chodzą do szkoły do końca i nie ma że inni sobie odpuścili. Jeden w podstawówce, drugi w gimnazjum. Nawet nie ma dyskusji na ten temat u nas wdomu bo to oczywiste. Uważam, że rodzice, którzy pozwalają nie chodzić dzieciakom do szkoły robią im tym krzywdę.
a u mnie w szkole są dzieci nawet ostatnich klas bo są właśnie próby do uroczystych zakończeń.
Brawa TaKaska bardzo rozsądna z ciebie matka. Tak trzymaj.
Do gościa z godz 15:05 ja nie pytam jaki stopień dostałeś tylko co zapamiętasz i co zrozumiałeś z wkuwania historii na pamięć z mnóstwem mało znaczących dat i nazw.Odpowiedź jaką słyszę: pani karze to wszystko wyrecytować żeby mogła postawić przyzwoity stopień.
Oczernianie rodziców to typowe dla obecnych "pedagogów",nie obrażajcie rodziców dla wielu z nich jest ważna wiedza ich dziecka,ale niestety średnia ocen jest brana głównie pod uwagę w szkole a nie w domu.
Segregowanie śmieci odbywa się tez w wielu domach a nie tylko u ciebie rzekomy rodzicu.
Czytaj ze zrozumieniem mamusiu. Oj w szkole to kulało, kulało. Tu były pokazane przypadki, że to rodzic ma większy wpływ na wychowanie, że te podstawowe wzorce wynosi się z domu. I nie rzekomy rodzic, tylko rodzic, którego wkurza jak niektóre mamuśki stoją z papieroskiem przed bramą i dyskutują że p.X to to, a p.Y to tego nie robi.Nie myśl że wszyscy nauczyciele nie znoszą nauczycieli.Dziwne w tym świecie, ale prawdziwe. A uczyć dziecko powinno się do czwartku, nawet powtarzać.
Nie jestem mamuśką,tylko babcią w szkole nie kulałam nigdy i skończyłam jedna z najporządniejszych szkół.
Z papieroskiem nie stoję pod szkołą i nie dyskutuję na temat X i Y ,słyszę natomiast plotkowanie pań nauczycielek w życiu prywatnym i w pokoju nauczycielskim i wierz mi że nie jestem z tego dumna.
Reszta twojej wypowiedzi jest niezrozumiała,nie będę się do niej odnosić.
Tego nie da się przeczytać ze zrozumieniem.
Jednak nadal twierdzę, ze kuleje czytanie ze zrozumieniem. Szkoda czasu. Czytając twój wpis mniemam, że jesteś byłą nauczycielką może i obecną, skoro słyszysz rozmowy pań w pokoju nauczycielskim. Ogólnie twój wpis jest dziwny. Przede wszystkim nie znosisz nauczycieli, a jeśli sama byłaś lub nim jesteś, to nie znosisz koleżanek. Widać ciężki masz charakterek, który wszystkim wytyka błędy , tylko nie sobie.
O i tu nie masz racji oceny w przypadku egzaminów punkty o tyle są ważne, że po gimnazjum jeśli dobrze zda nie będzie dziecko miało dylematów, gdzie iść, tylko wybierze to co jemu pasuje. To samo, jest po egzaminach maturalnych. Jak świat światem historia polega na uczeniu się typowej wiedzy teoretycznej. Ty się tak nie uczyłaś? Program jest narzucany odgórnie. Jeśli coś nauczyciel minie, nie omówi a będzie to na egzaminie( a to się zdarzyła w ubiegłym roku - nie w O-cu) to dopiero będzie wielkie larum, że taki i owaki ten nauczyciel. Współpraca to wspieranie nauczyciela przez rodziców i odwrotnie rodziców przez nauczyciela.
Odwieczny dylemat kto bardziej winny nauczyciel czy rodzic. Niech każdy zajmie się swoimi obowiązkami a będzie dobrze nauczyciel uczeniem a rodzic wychowywaniem. Próżny rodzic zgoni na nauczyciela że ten nie nauczył a sam w domu nie spędza z dzieckiem więcej niż 30 min przy nauce. Natomiast jak mamy do czynienia z nauczycielem próżniakiem to iść do dyrekcji z interwencją w końcu bierze za nauczanie wynagrodzenie. Ale my Polacy mamy tendencję do narzekania i nie działania.
Brawo jj też tak myślę. I oprócz narzekania i nie działania, mamy tendencję do obwiniania wszystkich wokoło tylko nie siebie. Ostatnio usłyszałam od znajomej bądź co bądź po wyższych studiach :) , że cytuję "znów mojej córci postawiono brak pracy domowej i 1. Co to ja jestem do uczenia dziecka. Tym nauczycielom w głowach się przewraca". Słowa były trochę dosadniejsze, ale nie będę tu przytaczać.