Kolejny super pomysł, czyli mniej faktycznie, więcej dla ZUS.
Umowy-zlecenia za osoby niepracujące lub zarabiające mniej minimum i tak podlegają oskładkowaniu, więc nie rozumiem w czym był problem - to raz. Dwa - umowy o dzieło bez składek mogą być, tyle, że ile tak rzeczywiście tych umów powinno być, a ile umów-zleceń na siłę podciąga się pod umowy o dzieło?
Czyli co się będzie po zmianach opłacało zleceniodawcy i zleceniobiorcy? Oczywiście to, żeby nie podpisać żadnej umowy.
Znam przykład emeryta, który dorabia sobie na umowie-zleceniu cały rok (średnio miesięcznie brutto 1000-1500 zł), opłacane są więc za niego składki emerytalne i rentowe, czyli miesięcznie idzie na te składki ponad 100 zł, a dzięki temu, że dorabia, po przepracowanym roku ZUS dolicza mu z 10 zł do emerytury. Interes rewelacyjny!