To co wybrzmiało 4 czerwca 2019 w Gdańsku na spotkaniu samorządowców i ludzi opozycji w 30 rocznice częsciowo wolnych wyborów musi budzić oburzenie i obrzydzenie większości Polaków. Historia lubi się powtarzać. Mieliśmy 3 rozbiory Polski, do których doprowadziły partykularne interesy części magnatów, liberum veto, które umożliwiało ciągłe zrywanie obrad Sejmu doprowadziło do osłabienie władzy centralnej. Nazywając rzeczy po imieniu byli to zdrajcy Polski.
I oto mamy 2019 piata przegrana postkomuny od Okrągłego Stołu wyzwala w nich wściekłość. Chcą w sposób niedemokratyczny osłabić władzę centralną wybraną w demokratycznych przecież wyborach. To zawsze w historii kończyło się źle dla Polski. Ale opozycji przecież zależy przede wszystkim na władzy. Tusk wiele lat temu powiedział, że polskość to nienormalność, a Jażdżewski, ten od wystąpienia przed Tuskiem na UW w 2010 roku wypowiedział skandaliczne słowa "po co nam Polska? Po nic." albo " Polska jest wielkim genetycznym i kulturowym obciążeniem". Już od dawna PSL-owcy, którzy są dość dawno i dziedzicznie osadzeni na prowincji krzyczeli o większą samodzielność samorządów. Czemu to służy? Temu, aby to oni byli dożywotnio stali się samozwańczymi magnatami. Efekt takiego podporządkowania widać gołym okiem w Ostrowcu Św. Do niedawna tak było w Opatowie, gdzie to niepodzielnie i skandalicznie rzadził PSL-owiec.
Nareszcie go wykopali. Ale gdyby władza - jak chce opozycja w swoim projekcie decentralizacji - w takim stopniu była w samorządzie o żadnej demokracji nie można byłoby mówić.