Jestem rodowitym ostrowczaninem, wiem gdzie był rodzinny dom mojego dziadka przed wojną, i z jego opowieści wiem, że od zawsze moja rodzina mieszkała w ostrowcu. Wiem, gdzie był dom mojej mamy zanim masowo zaczęto wysiedlać ludzi pod budowe bloków, więc moja rodzina nie przybyła na fali zlotu pracowników huty z okolic ostrowca i nie mieszkam na osiedlach budowanych przez SM "Hutnik". Po co to napisałem ? Ktoś wyżej twierdził, żeby spojrzeć na siebie zanim ocenie "dzisiejszych" przyjezdnych. Spojrzałem. Mam taką samą sytuacje jak autor, 3-5 lat temu wprowadzili się do mojej klatki ( nademnie ) ludzie z rejestracjią TOP ( dzisiaj jest to już TOS ). Do faceta nic nie mam, ale żona chodzi po domu w butach na obcasie ( mają płytki ), kłapie drzwiami wejsciowymi tak, że słychać to kłapnięcie kiedy stoi sie na dworze przed klatką, a co dopiero w domu. Wychodząc rano z domu z dziecmi gada na caly glos, dzieci krzycza bedac na klatce. Ja bylem wychowywany tak, że na klatce sie nie rozmawia, bo echo niesie i komus to moze przeszkadzac, nie tylko rano, bo wiadomo, ze nie kazdy pracuje od 7 do 15 tylko nawet na kila zmian. 30 sekund milczenia i można gadać do woli na dworze. Najgorsze jest to walenie obcasami o schody na klatce + krzyczace dzieci ( nie, to nie sa 3 letnie przedszkolaki tylko na oko uczniowie podstawowki ). Do tego palenie papierosow na balkonie, a zima na klatce. Latem pety lądują w kwiatkach sasiadow mieszkajacych ponizej, a zima popiol sypie sie na schody w klatce. Wiele rodzin mieszkalo w mojej klatce, ale nigdy nie było tak głośno, mimo, że mieszkają tu głównie młodzi ludzie.
Gościu 20:26, nade mną mieszkała rodzina - rodowici ostrowczanie z dziada pradziada, hałas i pety lądujące u mnie na balkonie. Dziadkowie się wyprowadzili, wnusia wyjechała, została mamusia (pani nauczycielka) i ... pety nadal lądują na balkonie, bo paniusia pali, poza tym w domu chodzi w drewniakach, a na ulicę w szpileczkach (tupie po schodach, zawsze wiem, kiedy wchodzi, kiedy wychodzi). Jak zacznie rechotac, to echo niesie po rurach. Może faktycznie ludzie ze wsi mają mniej ogłady niż ludzie z miasta, ale ci ostatni też często prezentują kulturę niskich lotów.
Racja,u mnie wbloku jest podobnie, rozwrzeszczane dzieci, które nie umieją rozmawiać normalnie, tylko krzyczą do siebie i ten jamnik, rozdarty tak że aż dziw bierzez , że to tak głośno ujada i tak zaciekle, najfajniej jest w soboty, piesek wystawiany na balkon( nie mam pojęcia czemu, pewnie porządki w domu) i potrafi tak na tym balkonie ujadać od 8 rano przez 3 godz. i ludzie innych mają gdzieś. i to nie wieśniaki tylko ludzie bez kultury, bez obycia, bez szacunku dla sąsiada zza ściany.
ostrowiec- miastem???? hahahahahaahahahahhaah umieram ze śmiechu!! wieś ! jak 150 !!! sama tu mieszkam i wiem co piszę!
ja sam pochodzę ze wsi ale wiem że np o godzinie 23 nie puszcza się muzyki przez okno z nadzieją że inni będą zachyceni słuchając jej ani nie kopie w ściany i nie wydaje okrzyków radości na pół osiedla. to że oni są ze wsi moze to zbieg okoliczności a może po prostu dzisiejsza więś tak wychowuje
Gdyby nie wieś to wszyscy byśmy z głodu zdechli..ale kulturę to wynosi się z domu i nie ważne czy wychowywało się na wsi czy w mieście..
dziwnie się składa ze nademna tez mieszkaja topy i co rano słysze ich budzik he he buraki , a i impry w nocy bywały , drewniaki, szpilki halasy na co dzien ale to prawda ze ci z miasta to tez kultury nie maja , pozdrawiam normalnych .
Marko, czy ze wsi czy z miasta - mało ważne. Ważna jest kultura osobista i wzgląd na innych, to cała tajemnica.
Pomyślcie Wy wielcy MIESZCZANINIE czy wam się nie zdarza głośno rozmawiać,w butach na szpilkach chodzić .Jaki to każdy wrażliwy tylko ciekawe czy na was też tak ktoś nie powie komuś. Normalne ,że dzieci to hałasują,a jak z klatki słychać głosy to najlepiej nie stać przy drzwiach i nie podsłuchiwać,ludzie jak sobie kłapią drzwiami to co...wolno im,sobie drzwi rozwalają nie wam.Bez różnicy kto skąd jest bo jak ktoś świnią się urodził to i tak umrze. Jak komuś pety na balkon się walają to jaki problem iść i zwrócić uwagę? Ale po co? Mądrować się na forum to się potrafi i nic więcej i każdy taki nagle kulturalny i w ogóle,jakby nigdy nic takiego mu się nie przytrafiło. Ale ludzka mentalność taka,że się widzi u kogoś brak wychowania itp. a się nie widzi jakim się samym jest. Lustro się kłania drodzy ludzie.
A ja ,urodziłam się w Ostrowcu jako rodowita ostrowczanka ,bo dziadkowie moi przybyli tu z mniejszej osady,dodam nie ze wsi.Ja swoje życie tak poukładałam że mieszkam za miastem ,adres mam wiejski.Moi sąsiedzi to przeważnie rolnicy.Przywykłam już do ciszy i spokoju jaki mnie otacza.Razi mnie więc gdy mijam bloki na Pułankach ,obwieszone suszącym się praniem i gdyby to były jakieś super ciuchy ,a to zwykle łachmany szare nie do prane ,nie rzadko stare majty,fe.Albo na ogrodach młodzi ,,panicze"plujący flegmą do celu .Na mojej wsi gospodynie mają zwyczaj wieszać pranie za domem nie przy ulicy,bo przy ulicy zwykle są trawniki i rabaty z kwiatami.A młodzi zwykle z daleka mówią dzień dobry nawet takim których znają tylko z widzenia.
Gość z 16:43 - zgadzam się mieszkałam w Ostrowcu, a teraz od 10 lat mieszkam na wsi 8 km od Ostr. Kultura tu jest większa niż pod blokami, ale cóż każdy kto mieszka na wsi jest wieśniakiem...Ale najgorszy jest okres letni kiedy są zbiory i dzieciarnia z bloków przyjeżdża na zbiory, żeby zarobić. Darcie na całą wieś w tych sadach i ogrodach, a później po kilku godzinach myk pod sklep żeby się odprężyć i znaleźć jakiegoś pijaczynke co im kupi piwko... Kocham moją wioskę i nigdy zdania na jej temat nie zmienię!!!
jak ktoś chce spokoju to niech kupi dom na odludziu a nie w bloku między ludzmi skoro wam przeszkadza
ano właśnie lustro się kłania,swego się nie widzi a cudze i owszem.
Moim zdaniem nie chodzi tu o pochodzenie, jak ktoś wcześniej napisał, tylko o wychowanie. U mnie w klatce mieszkają różne rodziny, i te przybyłe na "fali hutniczej" i mieszkający od dawna w Ostrowcu. Moja rodzina mieszka w Ostrowcu od kilku pokoleń, kiedyś - wiadomo - moi pra-pra-dziadkowe przyjechali do miasta z okolicznej wsi. Tak w końcu wyglądają migracje w społeczeństwie.
Nie ukrywam, że mam kilku sąsiadów, którzy nigdy kultury nie liznęli w swoim życiu. Puszczanie ujadającej muzyki po 22 (nie chodzi o gatunek, tylko o głośność), darcie się i palenie na klatce, w związku z tym rozrzucanie petów po całym korytarzu, trzaskanie drzwiami tak, że słychać to na całej 10-piętrowej klatce, niszczenie windy, pisanie po ścianach, wymieniać można i wymieniać. Zwracanie uwagi nie pomaga (a kulturalny człowiek przecież jakoś by się do uwagi odniósł), bo dość mam tego, że ja klatkę sprzątam, a taki głupek tego nie szanuje.
I niech mi ktoś nie pisze, że "jak nie odpowiada, to się wyprowadź do domku", bo nie każdego stać na domek, a żyć w bloku by można, jeśli otaczaliby nas dobrze wychowani ludzie.