Mnie raczej b. rzadko w Ostrowcu, to się zdarza. Natomiast w Kielcach wchodząc do sklepu, czuję się jakbym przeszkadzał, albo pytając kogoś, o cokolwiek.
Nie mogę się powstrzymać przy takim wątku :) Mieszkam od lat zagranicą. Tutaj wszelkich klientów i petentów traktuje się miło i z szacunkiem. Nawet nie wiem kiedy już do tego przywykłam i stało się dla mnie normą. Dwa lata temu byliśmy w Polsce w trakcie urlopu. Przypomniałam sobie, że jestem w rodzinnym mieście, kiedy weszłam do punktu m.in. z dekoderami i antenami satelitarnymi przy Starokunowskiej/róg Okólnej, by przedłużyć umowę. Sprzedawcy po 50. pogryzali kanapki spod blatu i siorpali jakąś herbatę. Nawet tyłka nie podnieśli. Potem byli tak nieuprzejmi, że gdyby nie to że wcześniej wskazałam ten punkt do odbioru umowy, to po trzaśnięciu drzwi tyle by mnie widzieli! Na dodatek czekaliśmy pól godziny, aż sprawdzą i wydrukują umowę. Nie mówiąc, że nie potrafili doradzić w wyborze zamiennej anteny twierdząc, że zależy co klient woli :/ Ogólnie szok. Pomyslałam, że jestem "na starych śmieciach". Musiałam sobie poprawić to przejmująco przygnębiające wrażenie wycieczką do jubilera na przeciwko. Skutecznie, z czego chyba mój Mąż był tylko częściowo zadowolony :)
Nie mogę się powstrzymać przy takim wątku :) Mieszkam od lat zagranicą. Tutaj wszelkich klientów i petentów traktuje się miło i z szacunkiem. Nawet nie wiem kiedy już do tego przywykłam i stało się dla mnie normą. Dwa lata temu byliśmy w Polsce w trakcie urlopu. Przypomniałam sobie, że jestem w rodzinnym mieście, kiedy weszłam do punktu m.in. z dekoderami i antenami satelitarnymi przy Starokunowskiej/róg Okólnej, by przedłużyć umowę. Sprzedawcy po 50. pogryzali kanapki spod blatu i siorpali jakąś herbatę. Nawet tyłka nie podnieśli. Potem byli tak nieuprzejmi, że gdyby nie to że wcześniej wskazałam ten punkt do odbioru umowy, to po trzaśnięciu drzwi tyle by mnie widzieli! Na dodatek czekaliśmy pól godziny, aż sprawdzą i wydrukują umowę. Nie mówiąc, że nie potrafili doradzić w wyborze zamiennej anteny twierdząc, że zależy co klient woli :/ Ogólnie szok. Pomyslałam, że jestem "na starych śmieciach". Musiałam sobie poprawić to przejmująco przygnębiające wrażenie wycieczką do jubilera na przeciwko. Skutecznie, z czego chyba mój Mąż był tylko częściowo zadowolony :)