wszystkie małżeństwa które znam się rozpadły albo podążają w tym kierunku.mam 33 wiosen :-) i jak słysze pytanie:kiedy wyjdziesz za mąż to aż mi ciarki chodzą po plecach
Nie znasz wszystkich więc nie pisz bzdur! Tam, gdzie jest wiara w Boga i życie zgodne z przykazaniami, tam panuje szczęście. Ja jestem szczęśliwą mężatką od parunastu lat i takich małżeństw jak moje znam bardzo dużo.
Ale też bardzo dużo żyje na pokaz, obok siebie. pozdro ........ :)
W instytucje małżeństwa przestają wierzyć ludzie, którym lewackie media zrobiły siano z mózgu, wyprały wartości takie jak Bóg, szacunek, miłość. Ci, którzy tych wartości się nie wyzbyli żyją w szczęśliwych związkach małżeńskich.
No bez przesady, Można być szczęśliwym i nie potrzeba do tego żadnej religii. Ja i mój mąż nie jesteśmy wierzący a małżeństwo mamy szczęśliwe od kilkunastu lat. Nie trzeba latać do kościoła żeby wiedzieć co w życiu ważne. A z drugiej strony ile jest takich kościelnych przysiąg o których już po paru latach nikt nie pamięta a najmniej ci, którzy je składali...
niestety to prawda ,ale taki mamy porządek na tym swiecie .oim zdanie małozenstwo po 10 latach to juz kazirodztwo.
Rozumiem Cię. Mam tak samo ;]
Ja też sama jestem , bo jak widzę to wszystko , co sie dzieje w małżeństwach , to mi sie odechciewa , niestety . Wole chyba być sama , bo męczyć sie z kimś całe życie - przerażająca wizja. A życie tylko jedno .
Ciekawe co na starość zrobisz, zdziwaczejesz do reszty chyba.
hola, hola z wszystkich moich znajomych z młodzieńczych lat, to chyba jeszcze moje małżeństwo trwa. Cieszę się że już niedługo
męczyć z kimś ? widać, że jesteś sama bo to z tobą nikt nie chce się męczyć... jesli się kogoś kocha to mozna z nim być bez nudy, ale z miłością nawet do końca życia.
Jesteś jeszcze młoda to nie myślisz poważnie o takich sprawach. Poczekja kilka lat to wtedy być może inaczej pomyślisz.
a co za różnica czy żyje z kimś na tzw.kocią łapę czy z papierkiem?no więc taka ,że jak mi jest bardzo żle w związku to moge powiedzieć DOWIDZENIA i tyle a nie szwędać się po sądach,publicznie prać wszystkie brudy
Też tak myślę jak gość 17:49 , a jeszcze dodam , że jak intercyzy nie było przed ślubem musisz pół majątku , nawet swojego oddać za fri.
A ja chciałem poznać dziewczynę po 30 taką żeby była jakaś do życia i muszę niestety się zgodzić. Te które są to albo rozwódki, albo z dzieckiem i jest ich naprawdę dużo. Zwłaszcza na portalach randkowych szukają szczęścia.
dlaczego rozpadają się małżeństwa w tak ogromnej liczbie?bo ludzie są głupi!!!poznają się trochę się ze sobą spotykają, nie znają się dobrze, ale co tam machną sobie dziecko(albo wpadka albo zbyt pochopna decyzja)i wtedy pod wpływem emocji bądź namową rodziny ślub.Pojawia się dziecko więc i obowiązki,problemy no i czas, zgrzyty, których młodzi ludzie nie potrafią często łagodzić, unoszą się honorem, obrażają się i rozstają zamiast ROZMAWIAĆ.Czasy się zmieniły, a uświadomiła m i to pewna anegdota przeczytana kiedyś gdzieś tam-''młody chłopak pyta parę staruszków jak to się stało, że pół wieku są razem i są dalej szczęśliwi, a na to oni odparli,że pochodzą z czasów kiedy niczego nie wyrzucało się od tak, bo się trochę zepsuło, więc trzeba kupić nowe- ich życie nauczyło, że wszystko da się jeszcze naprawić tylko trzeba chcieć i serce w to włożyć''-moim zdaniem taka jest prawda, takie mam podejście, choć mam dwadzieścia-parę lat
To właśnie jest sedno, tak myślę. Dziś ludzie zbyt łatwo rezygnują, jak coś nie pasuje to wolą się rozstać niż podjąć wysiłek i wypracować jakiś kompromis. Pierwszy kryzys i od razu tragedia i rozstanie . A z kryzysu da się wyjść, trzeba go wspólnie pokonać. I myślę jeszcze, że mają nierealne oczekiwania wobec związku - zawsze będzie kolorowa bajka a "żyli długo i szczęśliwie " zrobi się samo. A to tak nie działa, nic nie robi się samo, trzeba się bardzo starać, dbać o siebie nawzajem, słuchać , rozmawiać, czasem po prostu ustąpić zamiast za wszelką cenę stawiać na swoim.
Ja mam akurat wśród znajomych pozytywne przykłady dobrych związków, wieloletnich, zarówno małżeństw jak i nieformalnych. To od ludzi zależy jak dbają o relacje.
A jeżeli rozmowy, prośby, żadne próby ratowania małzeństwa nie pomagają, to co? Tkwić tak przez całe życie obok siebie? Złożyć pozew o rozwód jest bardzo łatwo. Jednak uważam, ze jeżeli jedna strona nie jest chętna do ratowania zwiazku, w pojedynkę nic się nie zrobi.Nawet stawając na głowie. Czasami partner okazuje się zwyczajną pomyłką. I w takich przypadkach sądzę, ze nie warto męczyć się wzajemnie. Rozwód jest lepszym wyjsciem.