Załamany a czym objawia się ten brak uczucia ?
Piszesz, że jej nie kochasz. A czy czujesz, że ona kocha Ciebie ?
Kochaniutki za mało szczegółów podałeś . Można się ino myśleć że wypalenie i rutyna dopadła . Zabierz żonkę na kolacyjkę . Czuć u ciebie chęci . Róbcie więcej rzeczy razem . Pozdro
ciekawa dyskusja sie wywiazala z tematu i ciesze sie z tego bardzo jestescie pomocni za co serio wam wielkie dzieki
Zalamany,skoro szukales pomocy u forumowiczów,to może podzielisz się z nimi co zamierzasz? Jak rozwiążesz swój problem? A może juz go rozwiazales? Chyba tyle im się należy?
Naskakujecie na założyciela wątku , że powinien trwać w swym nieudanym małżeństwie bez względu na wszystko . A niby dlaczego ma to robić ? Powołujecie się na Boga , że przysięga po grób . A skąd wiecie , że przysięgał przed Bogiem , a nawet jeżeli tak , to właśnie Bóg dał nam jedno życie jako największy dar , wolną wolę i prawo wyboru jak to życie przeżyjemy . Jeżeli ktoś pyta , to oczekuje rady nie oceny . Moja rada jest właśnie taka . Jeżeli jesteś pewien , że nie kochasz , to powiedz o tym i razem podejmijcie odpowiednie kroki. Nie warto się męczyć w nieudanym związku , bo taka sytuacja jest wyczuwalna i męcząca dla wszystkich . Dzieci też widzą , że dzieje się coś złego i nie warto ich i siebie oszukiwać . Rozejdźcie się puki jeszcze nie zaczęliście się nienawidzieć .
23.12.Już na samym początku wątku zamieściłam swoją poradę(opartą na własnym doświadczeniu)w podobnej treści,co Twoja.Zostałam tak zaatakowana, że nie mogłam uwierzyć,co czytam.Nawet osoba,która to pisała nie zapomniała życzyć mi wszystkiego, co najgorsze.Piszę o tym dlatego,żeby Ciebie ustrzec i uodpornić przed doświadczeniami, które mnie spotkały.Tylko dzięki paru mądrym wypowiedziom na ten temat, udało mi się dojść do równowagi.Trochę myślałam o tej całej sytuacji i innych dla mnie dziwnych zdarzeniach,które były moim udziałem w społeczności tego miasta.Długo by można pisać, ale było minęło.Mieszkam tu od niedawna i za każdym razem, gdy potraktowano mnie dziwnie, zastanawiałam się, co robię źle, choć do tej pory, w innym miejscu zamieszkania, nie miałam najmniejszych problemów z komunikacją z ludźmi.Sam fakt, jak potraktowano założyciela wątku.Prosił o pomoc, a dostał obelgi,poniżające określenia, skrytykowano Go na wszystkie możliwe sposoby.Straszne i dziwne, przecież jest XXI wiek, a tu jak w średniowieczu.Gdzieś leży tego przyczyna? Na razie jeszcze tego nie rozgryzłam.Może Ty dłużej mieszkasz i będzie Ci łatwiej rozwiązać tę zagadkę.Póki co staram się to brać na wesoło "Sorry,taki tutaj klimat".Pozdrawiam.
Co to w ogóle znaczy kochać ? Każdy tak łatwo używa tego słowa ....
Hm, każdy może co innego określić słowem "kochać". Inaczej kocha się dziecko a inaczej partnera/kę. Jeśli tęsknisz, gdy tej osoby nie ma, jeśli myślisz często, wszystkim co dobre się z nią podzielisz to właśnie miłość. No i do tego jeszcze motylki w brzuchu też bywa, że są nawet po wielu latach.
Drodzy forumowicze i doradcy przeczytalem wiele ciekawych porad ale odejsc od kogos po takim czasie nie jest takie proste jak sie komus wydaje nie da sie zamknac za soba drzwi bez slowa i poprostu wyjsc. Moje rozwiazanie to sprobuje cos rozpalic w zwiazku sprobowac cos nowego a jak mnie sie to nie uda nie zostanie mi nic innego jak zamknac drzwi narazie bije sie sam z myslami wykonuje swoje zajecia zyje dniem duzo wiecej z żoną rozmawiam staram sie ją podpytywac o pewne sprawy to nie jest sprawa do rozwiazania w chwile to potrzeba troche czasu. Zaczne wszystko od siebie
Załamany, a może Ty ją nadal kochasz? Tak łatwo powiedzieć"kocham, nie kocham" a czasem nie do końca jesteśmy czegoś pewni po wielu latach razem.
Gdybym mogła Ci cos zasugerowac, to zaczęłabym od postawienia sobie pytan.
1.Co było powodem, ze chciałem sie ozenic ze swoją zoną? I jakie uczucia do niej miałem?
2. Dlaczego uwazam, ze nie kocham zony?
3. Czego mi brakuje w ziązku
4. Czy to, ze jestem nieszczęsliwy wychodzi z relacji w jakich jestem z ludzmi, czy ze mnie samego?
Bardzo fajnie, ze spedzasz wiecej czasu z żoną, starasz sie do niej zblizyc. Musisz pamietać, ze za emocje jakie czujemy, za to jak my sami sie czujemy jestesmy odpowiedzialni tylko my sami.
Nie jest fajnie zyc z kims bez miłosci, bo nie ma niczego bardziej przykrego niz zyć z kims z obowiazku, dla kogos, lub ze strachu przed samotnoscia. Natomiast musisz sie upewnic, ze faktycznie nic Cie nie łaczy uczuciowo z ta kobieta nim zrobisz jakis drastyczny krok. Czasem to tylko wypalenie, NASZ stres i brak akceptacji lub nawet depresja własna. powodów jest wiele. Natomiast te 10 lat temu musiał byc jakis powód, ze wziąłes ja za ręke i powiedziałes - tylko Ty nikt inny. Odpowiedzi na te wszystkie pytania znasz tylko Ty sam. Powodzenia
I tak sobie pomyslałam - to swietnie, ze starasz sie zblizyc do zony, wiecej rozmawiasz, starasz sie cos rozpalic... zapomniałes tylko o jednym. Nie powiedziałes jej co czujesz. Nie wiem czy chcesz zachowac to na potem czy we własnej tajemnicy, czy jako ostateczne słowa, które beda cięły powietrze niczym nóz przy rozstaniu.
Nie mniej jednak, troche to z mojej pozycji nieuczciwe. Ona tez ma prawo wiedziec, ze cos sie popsuło i musi sie postarac by wspólnie rozdmuchac ten ogien nim zgasnie. Serdecznosci, dla Was!
Mam odmienne zdanie co do tego czy powinien jej powiedzieć. Moim zdaniem nie może jej powiedzieć, że jej nie kocha. Te słowa, gdy padną mogą być początkiem końca. Zapadną jej w pamięć na lata i nic tego nie cofnie. Można powiedzieć tysiąc innych słów - np. że brakuje mu bliskości, ognia, stanu zakochania, wspólnych uniesień, że chciałby aby to wróciło. Jeśli powie, że jej nie kocha a nawet tylko wyrazi wątpliwości to pozamiatane. To można powiedzieć tylko wtedy gdy jest się na 100% pewnym. A jeśli tak jest...no cóż, wtedy już znamy odpowiedź na wszystko.
No raczej nie chodziło mi o to by powiedział, ze ja nie kocha (oczywiste) - ale to, ze nie czuje sie do końca szczęśliwy, ze czegoś mu brak i zabija go rutyna i proza życia. Mogą razem coś zmienić w związku. Czasem trzeba przewartościować priorytety.
Zazwyczaj wina stoi zawsze po dwóch stronach - bywa ze ludzie przestają się dla siebie starać, zabiegać, albo po prostu sa zbyt na to zmęczeni codziennymi obowiązkami. Czasami potrzebny jest motywacyjny ''kop'' by przypomnieć sobie, kto i co w życiu jest ważne.
Tennessee bardzo mądrze mowisz daje nam jeszcze czas na rozpalenie tego co zagaslo jestem cierpliwy i wyrozumialy malymi kroczkami moze uda się cos osiagnac zeby bylo ok nic pochopnego powoli a jak to nie pomoze to sie rozejrze za "przyjaciółką" lecz w tym zasciankowym miescie znalezienie odpowiedniej osoby jest trudniejsze niz trafic 6 w totka
Swoją drogą to okropne, że tak trudno jest rozmawiać z najbliższą, jakby nie było osobą. Ludzie żyją ze sobą a tak właściwie obok siebie latami i nie potrafią rozmawiać o najważniejszych sprawach. Nawet w tzw dobrych związkach ludzie boją się mówić o swoich pragnieniach, odczuciach, o tym co boli i uwiera. A jak czasem próbują to przeradza się to w klótnię i festiwal wzajemnych pretensji. A przecież to od najbliższej osoby powinniśmy z pełnym zaufaniem oczekiwać zrozumienia i wsparcia.
Myślę, załamany, że Ty nie tyle nie kochasz żony co brakuje Ci tego ciepła i uczucia od niej. Dopóki nie jest Ci to obojętne to jest nadzieja.
Nie pomoge Ci bo mam dokladnie to samo co Ty. U mnie mysle ze oboje jestesmy swiadomi ze to juz nie to i nikt tego tematu nie porusza. Kibicuje Ci co kolwiek nie zrobisz to chyba lepiej niz tak jak ja trwac w takim dziwnym stanie. Ale mysle ze w koncu nabiore odwagi do podjecia jakiejs decyzji. O ile latwiej maja ci co znalezli sobie na boku innego partnera. A tu nie ma tego bodzca . Powodzenia
08:01.Czy Ty, "załamany" jesteś tym samym człowiekiem,który całkiem niedawno, też tu na forum szukał przyjaciółki będąc żonatym i nieszczęśliwym w małżeństwie?Jakoś dziwnie obie te historie i Twoja postawa strasznie są do siebie podobne.W poprzednim wątku byłeś mocno skrytykowany i nie udało Ci się znaleźć "przyjaciółki",to w tym wątku zmieniłeś taktykę na ofiarę swojego niespełnionego związku, a tak w rzeczywistości, to każdy z Twoich wątków był ukrytą ofertą dla empatycznej "pocieszycielki".Myślę, że Ty po prostu chciałbyś się trochę w życiu zabawić, ale tak bez konsekwencji.Ciekawe, jaki wymyślisz następny wątek, aby wreszcie znaleźć "zabawkę" jako odskocznię od codziennej nudy?Musiałeś się nieźle bawić(dobra taka zabawa niż żadna), jak tu wszyscy doradcy dwoili się i troili, żeby Ci pomóc (a nawet ostro walczyli miedzy sobą o Twoje "dobro"), a Ty Biedny Miś nadal jesteś nieszczęśliwy, bo tak bardzo chciałbyś mieć kochankę na boku i nijak Ci się to nie udaje.Wzruszyła mnie Twoje historia.Kombinuj,kombinuj choć "ciemność widzę", bo chyba nie znajdziesz tak naiwnej kobiety,która zgodzi się być bezinteresowną terapeutką, bez zobowiązań z Twojej strony.Jest tu gdzieś wątek o agencji towarzyskiej, to może tam skieruj swoje ubolewania nad życiem?Ale niestety wiąże się to z kosztami, czego chyba Ty, jak najbardziej chciałbyś uniknąć.Mój drogi, czasy czynów społecznych bezpowrotnie minęły.Czekam na kolejny wątek na temat Twojego bezgranicznego nieszczęścia życiowego.Próbować zawsze możesz.
Zanim się rozejrzysz za "przyjaciółką" najpierw rozstań się z żoną. Tak będzie uczciwiej. Póki co życzę Ci jednak by Ci się ułożyło z żoną. Pamiętaj, że wszystkie kwiatki pachną tak samo, nie ma co szukać jak ma się kogoś obok. Wystarczy rozpalić namiętność.