Witajcie drodzy doradcy i forumowicze troche dziwny i nie codzienny temat chcę zalozyc a mianowicie jak powiedzieć żonie ze jej nie kocham i że nie jestem z nią szczesliwy mimo ze nam nic nie brakuje mamy co chcemy a jednak brak milosci. Zastanawiam sie czy skorzystac z psychologa czy sam jakos zrobic sobie rachunek sumienia poprostu nie wiem. Kocham swoje dziecko ale zony nie
Ja,jak nie kochałam męża, to się z nim rozwiodłam, bo nie da się żyć cały czas udając, a najgorsza katorga, to zbliżenie.Aż mam dreszcze jak sobie o tym pomyślę.Związek bez uczucia nie ma najmniejszego sensu.Jeśli jesteś młody, to nie marnuj życia.Szkoda każdego dnia.Powodzenia.
Bardziej podłej i wyrafinowanej rady nie słyszałam,żywie nadzieję że twojemu męzowi się udało w życiu,natomiast tobie niech pozostaną te zblizenia okazjonalne i w przyszłosci pampersy i przesiadywanie z takimi samymi jak ty w parku na ławce,a w najlepszym wypadku z pieskiem na spacerku
Barbara.Dzięki za miłe życzenia i kulturalną wypowiedź.W drodze rewanżu również życzę ci wszystkiego tego, co ty mnie.Nikt nie zna swojego losu.......
Barbaro... chyba jednak najpodlejsza wypowiedź w tym wątku jest Twoja. Jak można komuś źle życzyć? Gość 00:47 ma całkowitą rację, jak się kogoś nie kocha to nie można żyć w obłudzie i kłamstwie bo to jest gorsze i okrutniejsze niż odejście. Bardziej skomplikowane jest to co się takiego dzieje, że kochamy się, pobieramy, chcemy razem iść przez życie a potem nagle "nie kocham jej".
Załamany - kochałeś i nagle przestałeś? Jest Ci obojętna? Stało się coś konkretnego czy tak po prostu ogień zgasł? Zamierzasz od niej odejść? Bo jeśli nie to po co chcesz jej mówić że nie kochasz? Ona to na pewno czuje... Smutna sytuacja.
@Barbara a cos ty taka zgryźliwa,to ma udawać większość życia?
Ty chyba tak udajesz dlatego taka sfrustrowana jesteś
Oj ....jestem po rozwodzie i spaceruje z psem..to chyba nie jest ze mną tak źle.
Gość 23.36
Hahaha,no nie wiem,czy tak dobrze.No jak jesteś sam,to dobrze ze chociaż masz psa,bo z kim byś spacerował??
Hahaha,nie bierz tego do siebie,to żart.Jeśli Ci z tym dobrze,to czego chcieć więcej?
A kiedys kochales??zastanawiajace jest to ile ty jestes po slubie ?i czemu jestes zalamany??nie kochasz bo...??znalazles sobie inna pocieszycielke i nie chce ci sie walczyc?Przeciez nikt ci nie dawal gwarancji ze bedzie latwo i prosto.Coz jak w zyciu sa zakrety.Wiesz mozesz jej powiedziec wprost jesli jestes przekonany i pewny w 100%.ale jesli nie jestes to lepiej idz do psychologa.Bo podjac decyzje mozna szybko ale co pozniej?myślisz ze jesli okaże sie ze zrobiles blad będzie chciała żebyś wrócił?.Zastanow sie jeszcze.I zakończ watek.
A jak zawierales związek małżeński to tez się na forum spowiadales?Chlopie ogarnij sie.Bo jesteś hipokryta.Jestes Ty i zona i to z nią powinieneś porozmawiać,może cos zmienić?a nie z ludźmi na forum.Miej jaja.
Człowieku! Nie dorosłeś widocznie do małżeństwa! Na takie demagogie miałeś czas przed powiedzeniem "TAK", a teraz kiedy Ona Ci zaufała i uwierzyła Ty oznajmiasz, że Jej nie kochasz???? Małżeństwo to nie kupno samochodu... pojeżdzisz i kupisz nowy bo Ci model nie pasuje!? Skoro wyszła za Ciebie widocznie Cię kochała i wiązała właśnie z Tobą przyszłość, snuła plany i miała marzenia i właśnie Ciebie do tego wybrała.Doceń to! Nie sztuka być zakochanym jak wszystko jest dobrze, pięknie się układa.Małżeństwo to bycie ze sobą i na dobre i na złe. Nawet jeśli jakaś inna osoba zawróciła Ci w głowie to uwierz mi,że zawsze ta pierwsza będzie najlepsza.Łatwo jest zniszczyć związek, ale zwykle nawet jakby po rozwodzie zdarzyło się do siebie wrócić(bo i tak bywa..) te rany nigdy się nie goją.To Ty odpowiadasz za wasze szczęście małżeńskie bo jesteś głową rodziny! I jeszcze jedno- kochasz dziecko???? a jaki los mu szykujesz? rozbitą rodzinę, niedzielne widzenia, spacer raz w tygodniu...
Powiem tak znam osobe której sie wydawalo ze nie kocha męża i chce się wyszumieć i wziela rozwód.Pozniej byl kolejny amant i dziecko(zero szacunku,i dobrego słowa dla niej nie miał,koszmar),później byl kolejny mąż i dziecko i o zgrozo znowu porażka,znowu życie sie nie poukladalo.Pierwszy mąż dazyl ja miłością ale szukala wrażeń teraz go ciągle wspomina i zaluje ze tak zrobila bo życie jej dalo solennie w kość.Teraz jest sama i samotna ze stosem problemów.Nachodzi mnie refleksja tylko jedna.Zastanow sie bo kiedys możesz zalowac tak jak teraz ona.
dla jasnosci to jest tak ze mamy prace pieniadze samochody brak długów itp tu nie chodzi o dobra materialne. jestesmy ze soba ponad 10 lat zadna mi w glowie nie zawrocila lecz lubie popatrzec na inne kobiety na miescie co zakazane nie jest i ja wiem ze blad popelnic to nie sztuka ale sztuka jest blad i problem rozwiazac bez krzywdy dla drugiej osoby. Dzieki za porady oraz poswiecony czas na pisanie po nocy sprobuje sie z tym zmierzyć sam ze sobą
Załamany rozumiem Cię w pełni.Nie da się zmusić do miłości żadną siłą, ani za żadne pieniądze i niech Ci nikt nie mówi, że masz się poświęcić i do końca życia być nieszczęśliwym.Coś się musiało między Wami wydarzyć, że powstały rany w sercu,których się nie da uleczyć.Chyba bardziej uczciwym jest postawienie sprawy jasno, niż oszukiwanie żony i chodzenie na boki, jak to robią niektórzy, a przed ludźmi i partnerkami, czy żonami udają wspaniałe małżeństwa.Może idź do tego psychologa i porozmawiaj.Decyzję i tak musisz podjąć sam, ale pamiętaj, że poświecenie nie załatwi sprawy.Ludzie mają prawo do błędów i nie jesteś wyjątkiem.Trzymaj się.
Nie mierz sie sam ze sobą zmierz sie z tym z zona.Razem spróbujcie rozwiązać problem.Bo na to nie ma rady jednoznacznej.A myślisz ze zona nie czuje ze cos jest nie tak?walcz.
Identycznie jak ja, z tym że jesteśmy 20lat po ślubie..cóż rozwiązaniem dla mnie jest od czasu do czasu skok w bok..rana się zabliźnia..i dalej idziemy razem,nie chcę dzieciom robić przykrości i wywracać wszystkiego
Może i twoja zona do 06.12 tez tak skok w bok dla rownowagi w przyrodzie lubi zrobic.