W najbliższą sobotę, 19 lipca od godziny 9.00 na Targowisku Miejskim w Ostrowcu Świętokrzyskim rozpocznie się zbiórka podpisów poparcia pod ogólnopolskim referendum „Stop nielegalnej migracji”. – (…) Jako ojciec dwójki dzieci z coraz większym zaniepokojeniem obserwuję to co się obecnie dzieje w Polsce. Bezradność obecnego rządu, coraz częstsze przypadki stosowania przemocy ze strony migrantów, jak chociażby dramatyczne wydarzenie w Toruniu, to wszystko budzi lęk ale również pcha do coraz większej aktywności aby jeszcze temu zapobiec – mówi Krzysztof Ołownia, radny Rady Miasta Ostrowca Św. i zachęca do udziału w sobotnim wydarzeniu, podkreślając, że nadrzędnym celem jest ochrona bezpieczeństwa mieszkańców i przyszłości ich dzieci.
Walka z nielegalną migracją to jak walka o bezpieczeństwo i suwerenność Ojczyzny. Bądź Polakiem!
Podpisują bezdzietni oszuści. Trzeba uważać
Proszę przypomnieć sobie stan wojenny i po.Ilu Polaków wyjechało z Polski za granicę i pozostało tam do dzisiaj. Co wam przeszkadza kilka ciemnoskórych osób.Żyją , pracują, płacą u nas podatki. Może rodzice zajęliby się wychowaniem swoich dzieci. To jakim słownictwem posługują się . Bluźnią najgorszymi inwektywami.
Brutalna propaganda polityczna przybiera na sile...?
---
Oto humorystyczne, nieco absurdalne, ale z morałem opowiadanie pt. „Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?” — z nutą społecznej satyry i lekkością przyprawioną kiszoną kapustą i służbowymi mundurami.
---
Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście? (czyli o swingersach w mundurze...)
W pewnej spokojnej miejscowości o dźwięcznej nazwie Kapustowo Małe, życie płynęło rytmem burczenia w brzuchach i cichych pomruków z dołu pleców. Miejscowa jednostka mundurowa, czyli Posterunek nr 5, uchodziła za wzorową — aż za bardzo. Policjanci chodzili tam wyprostowani jak ogórki w słoiku, a ich buty lśniły mocniej niż reflektory na dyskotece „Zorza”.
Na czele jednostki stał aspirant Grzegorz „Bąk” Kiszka, człowiek zasad, honoru i nieznośnie głośnych... poglądów. Znany był z tego, że potrafił wyczuć ferment nie tylko w powietrzu społecznym, ale i tym bardziej... trawiennym.
Pewnego dnia, podczas rutynowego patrolu, sierżant Malina doniósł o dziwnych dźwiękach dobiegających z działki nr 213 przy ul. Kapuścianej. Miejsce to od dawna owiane było aurą tajemniczości – należało do niejakiego Zenka „Ogóra” Kalafiora, byłego funkcjonariusza, który po przejściu na emeryturę zajął się hodowlą kiszonek i… organizacją „spotkań integracyjnych”.
Gdy patrol dotarł na miejsce, oczom funkcjonariuszy ukazał się krąg dorosłych obywateli w mundurach, tańczących wokół beczki z kiszoną kapustą. W powietrzu unosiła się mieszanka zapachu czosnku, kminku i… czegoś bardziej organicznego. Gdy muzyka ucichła, z cienia wyszedł Zenek w samych klapkach i powiedział:
— Obywatele! My tu tylko celebrujemy tradycję ludową fermentacji! Naturalny proces, nic nielegalnego!
Aspirant Kiszka skrzywił się, pociągnął nosem i rzucił:
— Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?!
Zapadła cisza. Po czym jeden z uczestników westchnął:
— Kapuśniak z boczkiem, kiszone jaja i pierogi z bigosem… może jeszcze odrobina kefiru.
Kiszka spojrzał na sierżanta Malinę.
— To nie są zwykłe wiatry, kolego. To zorganizowany odlot fermentacyjno-erotyczny. Swingersi. W mundurach! Kapuściani libertyni!
Śledztwo wykazało, że spotkania organizowane były cyklicznie — zawsze po zakiszeniu nowej partii kapusty, jako rytuał oczyszczenia… duchowego i fizjologicznego. Wszystko zgodnie z zasadą: „Z kiszonki do jedności, z pierda do prawdy”.
Morał?
Czasem to, co śmierdzi, nie zawsze jest zepsute. A to, co wygląda jak nieprzyzwoitość, może być tylko… alternatywną formą integracji służb mundurowych i lokalnych producentów kiszonek.
W Kapustowie Małym nikt już nie pyta „dlaczego” – raczej „po czym?”. Bo jak mawia Zenek Kalafior:
„Prawdziwy obywatel nie pierdzi byle czym.”
---
Chcesz wersję z jeszcze większym absurdem, elementami satyry politycznej albo stylizowaną na reportaż? Chętnie rozbuduję!
Oto humorystyczne, nieco absurdalne, ale z morałem opowiadanie pt. „Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?” — z nutą społecznej satyry i lekkością przyprawioną kiszoną kapustą i służbowymi mundurami.
---
Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście? (czyli o swingersach w mundurze...)
W pewnej spokojnej miejscowości o dźwięcznej nazwie Kapustowo Małe, życie płynęło rytmem burczenia w brzuchach i cichych pomruków z dołu pleców. Miejscowa jednostka mundurowa, czyli Posterunek nr 5, uchodziła za wzorową — aż za bardzo. Policjanci chodzili tam wyprostowani jak ogórki w słoiku, a ich buty lśniły mocniej niż reflektory na dyskotece „Zorza”.
Na czele jednostki stał aspirant Grzegorz „Bąk” Kiszka, człowiek zasad, honoru i nieznośnie głośnych... poglądów. Znany był z tego, że potrafił wyczuć ferment nie tylko w powietrzu społecznym, ale i tym bardziej... trawiennym.
Pewnego dnia, podczas rutynowego patrolu, sierżant Malina doniósł o dziwnych dźwiękach dobiegających z działki nr 213 przy ul. Kapuścianej. Miejsce to od dawna owiane było aurą tajemniczości – należało do niejakiego Zenka „Ogóra” Kalafiora, byłego funkcjonariusza, który po przejściu na emeryturę zajął się hodowlą kiszonek i… organizacją „spotkań integracyjnych”.
Gdy patrol dotarł na miejsce, oczom funkcjonariuszy ukazał się krąg dorosłych obywateli w mundurach, tańczących wokół beczki z kiszoną kapustą. W powietrzu unosiła się mieszanka zapachu czosnku, kminku i… czegoś bardziej organicznego. Gdy muzyka ucichła, z cienia wyszedł Zenek w samych klapkach i powiedział:
— Obywatele! My tu tylko celebrujemy tradycję ludową fermentacji! Naturalny proces, nic nielegalnego!
Aspirant Kiszka skrzywił się, pociągnął nosem i rzucił:
— Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?!
Zapadła cisza. Po czym jeden z uczestników westchnął:
— Kapuśniak z boczkiem, kiszone jaja i pierogi z bigosem… może jeszcze odrobina kefiru.
Kiszka spojrzał na sierżanta Malinę.
— To nie są zwykłe wiatry, kolego. To zorganizowany odlot fermentacyjno-erotyczny. Swingersi. W mundurach! Kapuściani libertyni!
Śledztwo wykazało, że spotkania organizowane były cyklicznie — zawsze po zakiszeniu nowej partii kapusty, jako rytuał oczyszczenia… duchowego i fizjologicznego. Wszystko zgodnie z zasadą: „Z kiszonki do jedności, z pierda do prawdy”.
Morał?
Czasem to, co śmierdzi, nie zawsze jest zepsute. A to, co wygląda jak nieprzyzwoitość, może być tylko… alternatywną formą integracji służb mundurowych i lokalnych producentów kiszonek.
W Kapustowie Małym nikt już nie pyta „dlaczego” – raczej „po czym?”. Bo jak mawia Zenek Kalafior:
„Prawdziwy obywatel nie pierdzi byle czym.”
---
Chcesz wersję z jeszcze większym absurdem, elementami satyry politycznej albo stylizowaną na reportaż? Chętnie rozbuduję!