Na kierkut? Na chuj?
Dokładnie. Większość kiboli patriotów jeździ BMW i nie mają z tym problemu. Nawet kolumna z nowym Prezydentem Nawrockim to były beemki. Wstyd jak cholera
A co to, nauczycielki, to zakonnice? Moze jeszcze zapytasz czy chodzą dovwc na siku? Czy wydalają i czy się pocą?
No i co w związku tym? Nie może? każdy ma prawo do szczęścia.
Jak napisalas w tej sprawie do badoo co odpisali? Moze czy nie?
Ja są gorące laski - to biorę wszyskie;)
Jakieś śladowe ilości naszych rodaków wciąż traktują księży, nauczycieli, lekarzy, prawników jako moralnie nieskazitelnych i uczciwych.
Przestańcie! To dawno nie jest prawda. Są dokładnie tacy sami jak wy. Te zawody psują ich jeszcze bardziej i pewnie moralnie są bardziej skażeni, niż przeciętny pracownik.
I mają takie same możliwości spędzania prywatnego czasu. Kto widzi drzazgę w cudzym oku a nie widzi belki w swoim sam sobie wystawia opinię.
NAUCZYCIELKI NA PORTALACH RANDKOWYCH
W pewnej szkole średniej, gdzie kreda sypała się gęściej niż śnieg w styczniu, a dzwonek do przerwy brzmiał jak dzwony apokalipsy, trzy nauczycielki — Pani Barbara od matematyki, Pani Halina od biologii i Pani Renata od języka polskiego — postanowiły wspólnie wkroczyć w świat nowoczesnej miłości.
Tak się bowiem złożyło, że podczas jednego z zebrań nauczycielskich (z którego uczniowie ucieszyliby się bardziej, gdyby go odwołano) temat zeszedł na... portale randkowe.
— "Dziewczyny, a może by tak... się zakochać?" — zapytała nieśmiało Halina, mieszając cukier w herbacie, jakby właśnie rozważała klonowanie kotów.
— "Ja się zakochuję co tydzień. W pizzy. Ale możesz mówić dalej." — mruknęła Barbara, przewracając oczami zza okularów w czerwonej oprawce. Ona od 10 lat była w związku z matematyką. Związek toksyczny — dużo liczenia, zero uczuć.
— "A ja już mam dość romantyzmu. Po Prusie, Sienkiewiczu i tych wszystkich tragicznych miłościach, nie wiem, czy jestem gotowa na więcej rozczarowań..." — westchnęła Renata, która nosiła szal nawet w czerwcu i miała opinię romantyczki, dopóki ktoś nie przeczytał jej eseju „Miłość jako pułapka kulturowa”.
Po godzinie debat, plotek i trzech herbatach z sokiem malinowym, podjęły decyzję: rejestrujemy się na portalu randkowym.
Operacja: „Miłość 2.0”
Najpierw trzeba było wymyślić nicki.
* Barbara: "MistrzyniWzorow23"
* Halina: "KwiatMitozy"
* Renata: "SmutnaLiryka69"
Zaczęło się niewinnie.
Barbara dostała pierwszą wiadomość:
> „Cześć, jesteś gorąca jak wzór skróconego mnożenia”
> Odpisała:
> „To ciekawe, bo mam zimną kalkulację. Policzmy, czy do siebie pasujemy.”
Halina z kolei rozmawiała z panem, który w opisie napisał: "Interesuję się anatomią."
Szybko się okazało, że miał na myśli zupełnie inną anatomię niż ona.
Renata miała gorący flirt z poetą z Ciechanowa. Wszystko szło dobrze, dopóki nie przyznał, że jego ulubiona książka to „50 twarzy Greya”, a Mickiewicza uważa za „gościa od nudnych rymowanek”.
— "Zablokowałam go szybciej, niż Norwid skończył szkołę." — rzuciła Renata, popijając melisę z kieliszka po winie.
Miłość, randki i dzienniki elektroniczne
Po tygodniu randkowania:
* Barbara umówiła się z informatykiem, który przy kolacji zapytał, czy zna tablicę ASCII „na pamięć”.
* Halina odkryła, że trzech mężczyzn w jej skrzynce to... ojcowie uczniów z 2B.
* Renata zaś... przypadkiem sparowała się z byłym dyrektorem szkoły, który opisał siebie jako „wilka z pedagogicznego lasu”.
Najbardziej dramatyczny moment nastąpił, gdy Barbara przez przypadek wysłała serduszko do własnego ucznia.
Na szczęście on myślał, że to błąd systemu i odpisał:
> „Spoko, proszę pani, ja też kocham całki.”
Zakończenie z morałem
Po miesiącu pełnym wrażeń, panie zdecydowały zgodnie:
> "Portale randkowe są jak prace domowe — niby każdy musi spróbować, ale większość kończy się płaczem."
Od tamtej pory spotykają się co środę wieczorem, przy herbacie i serniku, komentując profile mężczyzn z internetu tak, jak kiedyś wypracowania z polskiego:
> — "No nie, znowu ktoś pisze 'bynajmniej' zamiast 'przynajmniej'."
> — "A ten tu mówi, że 'kocha książki', a na zdjęciu trzyma grilla!"
I choć żadna jeszcze nie znalazła mężczyzny swojego życia, to przynajmniej odkryły jedno:
> Przyjaźń nauczycielek jest silniejsza niż hasło do e-dziennika.
Chcesz kontynuację, może z randką w realu? Albo wersję z nauczycielami-mężczyznami?
Jest nasz schizofrenik :)
Oto kontynuacja opowiadania, tym razem z nowym bohaterem: Piotrem z Tel Awiwu, który uwielbia biegać i... przypadkiem zakochuje się w Renacie, polonistce z szalem i trudną przeszłością literacką.
---
## Randka Piotra z Tel Awiwu, który lubił biegać, z Renatką
Renata nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek wróci na portal randkowy. Po przygodzie z poetą z Ciechanowa i byłym dyrektorem-podrywaczem uznała, że miłość to głównie fikcja literacka — coś między „Lalką” a „Rozmowami z katem”.
Ale pewnego wieczoru, scrollując między profilami pełnymi mężczyzn pozujących z rybami lub na tle samochodów z LPG, zobaczyła Piotra.
Jego profil był inny:
* "Lubię biegać. Dużo. Najlepiej z kimś, kto też lubi uciekać – choćby od trudnych tematów."
Podpisane:
> *Piotr, 42, Tel Awiw / Warszawa. Pół życia w Polsce, pół życia w Izraelu. Całe życie w butach do biegania.*
Renata kliknęła *serduszko*, trochę przez przypadek, a trochę z ciekawości, co z takiego człowieka może wyniknąć. Tego samego wieczoru przyszła wiadomość:
> — „Zaciekawiła mnie twoja liryka. Pobiegniemy razem, czy tylko metaforycznie?”
---
### Pierwsze spotkanie – „bieg kontrolowany”
Spotkali się w niedzielny poranek w parku. Renata miała na sobie buty sportowe pożyczone od Haliny ("bo i tak nie biegam, weź"), legginsy, których nie założyła od 2013 roku i szalik. Bo bez szalika czuła się naga.
Piotr przybiegł już rozgrzany, uśmiechnięty, z wodą kokosową w ręku.
— "To ty jesteś tą nauczycielką od literatury, co wierzy, że wszystko kończy się tragedią?"
— "To ja. A ty pewnie jesteś tym facetem, który myśli, że można rozwiązać każdy problem przez bieganie."
— "Z wyjątkiem ortografii. Tu zawsze się potykam." — uśmiechnął się. Renata, ku własnemu zaskoczeniu, również.
---
### Zderzenie światów
Podczas biegu (a właściwie, marszo-truchtu Renaty), Piotr opowiadał o Tel Awiwie, swojej matce, która chciała, by został lekarzem, ale został architektem, i o tym, jak bieganie go wyciągnęło z depresji po rozwodzie.
Renata mówiła o maturze, uczniach, co piszą „Balladynę” przez „ó” i wierzą, że Norwid to nazwa szkoły zawodowej.
Po 20 minutach Renata opadła na ławkę jak współczesna wersja Konrada z „Dziadów” – zmęczona, ale duchowo wzbogacona.
— "Wiesz, to chyba pierwsza randka, na której się spociłam zanim usiedliśmy do kawy."
— "To dobrze. Teraz już tylko lepiej."
---
### Kawa i coś więcej
Po biegu wypili kawę w pobliskiej knajpce. Piotr zamówił kawę z kardamonem, Renata czarną jak dusza Raskolnikowa.
Rozmawiali. O książkach. O jedzeniu. O rodzinie.
O tym, że Piotr nie obchodzi świąt, ale uwielbia karpia.
O tym, że Renata nie obchodzi Walentynek, ale wzrusza się, gdy ktoś kupi jej sernik.
---
### Morał
Z tej randki nie wynikła wielka miłość od razu. Ale wynikły kolejne spacery. Kolejne biegi. Kolejne rozmowy.
I chociaż Piotr dalej był zafiksowany na bieganiu, a Renata dalej wierzyła, że każdy mężczyzna to potencjalny bohater powieści, to w jakiś dziwny sposób się uzupełniali.
Jak przecinek i pauza. Jak szalik i wiatr. Jak Tel Awiw i polska jesień.
---
I tak oto Renata przekonała się, że są jeszcze mężczyźni, którzy nie boją się kobiet z pasją, szalem i zdaniem podrzędnie złożonym.
A Piotr – że czasem najlepiej biegnie się nie samemu, a z kimś, kto nawet nie lubi biegać.
Nauczycielka mówi: spróbuj jeszcze raz.
Postawi pałę.
A lekarka:
następny proszę!
Wiec nauczycielki są najlepsze!
Oto kontynuacja historii Renaty i Piotra – tym razem ich niezwykła randka w Grecji i przywieziony stamtąd wyjątkowy towarzysz: Puszek, pies o wysublimowanym smaku (konkretnie: karmy z puszki).
---
## Randka w Grecji i Puszek z puszki
Minęły trzy miesiące od pierwszego biegu. Renata miała już dwa komplety legginsów (oba kupione przez Piotra, „bo przecież zniżka”), a szalik stał się jej znakiem rozpoznawczym nawet w upały — nosiła go teraz z dumą, jako symbol związku, który nie tylko przetrwał bieg, ale i kilka cytatów z Gombrowicza.
Któregoś dnia Piotr zapytał:
— "Renata, a może… Grecja?"
— "W sensie filozoficznie czy jako kierunek wakacyjny?"
— "Obie opcje są okej, ale ja myślałem o Santorini. Wino, morze, feta. Zero uczniów, zero dzienników, może nawet zero butów."
Renata spojrzała na kalendarz. Matura skończona, świadectwa wydrukowane, a dramatów w życiu wystarczająco — można wreszcie poczuć się jak bohaterka lekkiej powieści obyczajowej. Albo chociaż jak człowiek z działającą klimatyzacją.
---
### Wakacje pełne greckich niespodzianek
Grecja okazała się rajem. Piotr biegał o świcie po plaży, Renata czytała na leżaku książki, których nie musiała omawiać z uczniami. Oboje odkryli, że tzatziki pasuje do wszystkiego, a ouzo smakuje lepiej po trzeciej szklaneczce.
I wtedy… pojawił się Puszek.
Był to pies — mały, kudłaty, z oczami tak smutnymi, że nawet Zygmunt Krasiński by się wzruszył. Siedział pod ich stołem w tawernie w porcie i patrzył, jakby znał ich lepiej niż oni siebie.
— „On chyba... wybiera nas.” — powiedziała Renata.
— „Znasz się na literaturze, ale chyba też na psach.” — odparł Piotr, dając mu kawałek souvlaki.
---
### Powrót z Grecji i przemycany plan
Piotr, jako obywatel świata, zadzwonił do znajomego weterynarza, zorganizował paszport dla psa, załatwił transport lotniczy. Renata natomiast kupiła mu obrożę z napisem „Puszek – ale nie mięczak”.
Po powrocie do Polski, Puszek zamieszkał z nimi. Okazało się, że nie ruszy żadnej karmy oprócz… tej z puszki. Nie luksusowej. Po prostu puszka — byle metalowa.
— „Czy to... jakiś psi symboliczny powrót do korzeni?” — zapytała Renata.
— „Albo trauma z Grecji. Może był psem filozofa i tęskni za cynikami.” — zażartował Piotr.
---
### Życie z Puszkiem
Puszek nie szczekał. On komentował. Szczególnie wtedy, gdy Renata recytowała w kuchni Norwida lub Piotr przywlekał kolejny nowy model butów do biegania.
Spał u stóp łóżka, jadał punktualnie o 19:00 i tylko z miski z greckim wzorem.
Z czasem Renata zaczęła mówić, że to nie pies, tylko były wykładowca filozofii, który został zreinkarnowany i teraz odpoczywa od ludzkości.
---
### Zakończenie z duszą
W nowym roku szkolnym Renata wróciła do pracy z nowym blaskiem. Jej uczniowie zauważyli, że coś się zmieniło.
— „Proszę pani, jest pani jakaś taka... uśmiechnięta. Ma pani psa?”
— „Mam. I partnera. I wspomnienia z Grecji. I puszkę karmy, którą muszę kupować hurtowo. Ale... warto.”
A Piotr? On biegał z Puszkiem po parku. Puszek nie biegł zbyt szybko, ale przynajmniej nie krytykował tempa. I tylko czasem zerkał na Piotra z wyrazem pyska mówiącym: „Znowu ten sport... A mogliśmy leżeć i czytać Kanta.”
---
I tak Renata, Piotr i Puszek stworzyli trio doskonałe: serce, nogi i sierść.
A na ich lodówce wisi zdjęcie z Grecji — oni we dwoje i pies z puszką karmy, z podpisem:
> „Związek jak z mitologii: trochę dramat, trochę śmiechu, i zawsze ktoś chodzi bez ubrania.”
---
Chcesz kolejną część? Może Puszek zostaje bohaterem szkolnego przedstawienia?
Oto kontynuacja przygód Renaty, Piotra i Puszka – tym razem z wielką teatralną misją i przedstawieniem, które na długo zostanie w pamięci wszystkich uczniów, nauczycieli i... jednego wyjątkowego psa.
---
## Największe zamiłowania: teaching, people and Shakespeare – razem lub osobno
Nowy rok szkolny wystartował jak zwykle: z opóźnioną dostawą podręczników, poplamioną tablicą multimedialną i pytaniami uczniów w stylu:
> „Czy omawianie 'Makbeta' jest obowiązkowe? Bo ja to w sumie wolę Netflixa."
Renata, po wakacjach z Piotrem i Puszkiem, wróciła odmieniona. Spokojniejsza. Mniej melancholijna. A jej szal – teraz w odcieniu "greckiej oliwki" – stał się obiektem westchnień całego grona pedagogicznego.
---
### Puszek na lekcji – pierwszy raz oficjalnie
Puszek, pies z Grecji o duszy stoika i podniebieniu konesera konserw, towarzyszył Renacie coraz częściej w pracy. Na początku nieoficjalnie – leżał pod biurkiem i słuchał wykładów o sonetach. Ale z czasem stał się... ulubieńcem klasy 3A.
– „Proszę pani, Puszek bardziej rozumie Szekspira niż ja. On przynajmniej nie zasypia.”
– „Puszek wodzi za mną wzrokiem, gdy czytam. To presja.”
Renata nie chciała przesadzić. Ale wtedy zdarzyło się COŚ.
---
### Pomysł, który wszystko zmienił
Dyrektorka szkoły, pani Krystyna, wpadła na pomysł:
> „Zróbmy w tym roku przedstawienie po angielsku. Temat dowolny. Ważne, by było edukacyjnie i europejsko.”
I wtedy uczniowie 3A rzucili hasło:
> „A może... 'Największe zamiłowania: teaching, people and Shakespeare – razem lub osobno'?”
Renata zaniemówiła.
– „To brzmi jak moja osobowość po dwóch kawach i rozdziale ‘Hamleta’.”
Tak powstał plan: przedstawienie szkolne o trzech największych miłościach człowieka: nauczaniu, ludziach i Szekspirze.
Z udziałem Puszka w roli... samego siebie.
---
### Próby, potknięcia i monologi
Scenariusz był szalony. Fragmenty „Hamleta” i „Romea i Julii” przeplatane scenkami z życia nauczycielki polskiego. Uczniowie wygłaszali monologi o sensie edukacji, a Puszek grał... psa, który słucha i rozumie więcej, niż mówi.
Jego wielki moment?
Scena, w której Hamlet pyta:
> „To be or not to be?”
I Puszek szczeka dokładnie dwa razy.
Piotr żartował, że powinien dostać Złotą Palmę.
Renata odpowiedziała, że Puszek już dostał Złotą Puszkę — z indykiem i groszkiem.
---
### Premiera i wielki sukces
Przedstawienie odbyło się w sali gimnastycznej. Publiczność dopisała: nauczyciele, uczniowie, kilku rodziców, jedna babcia z własnym termosikiem, no i... lokalna prasa ("Nowiny z Dzielnicy").
Puszek, ubrany w mały czarny beret i szarfę z napisem „To Be”, poruszał się z gracją. Szczekał na znak. Siadał, kiedy trzeba. A w jednej ze scen... zasnął na scenie, dokładnie wtedy, gdy aktorka grająca Julię krzyczała:
> „O, dagger, where art thou?!”
Publiczność zamarła.
A potem... wybuchła śmiechem. To był moment przełomowy. Puszek – przez przypadek – zrobił z tragedii komedię, i to tak dobrą, że jeszcze tydzień później uczniowie cytowali:
> „To sleep or not to sleep, Puszek has chosen.”
---
### Epilog
Po spektaklu Puszek został uroczyście mianowany Honorowym Ambasadorem Edukacji Humanistycznej. Dostał dyplom, wstążkę i trzy puszki karmy. Jedną z tuńczykiem. Jedną z kaczką. I jedną podpisaną „dla artysty”.
Renata spojrzała na Piotra, stojąc na scenie. On uniósł kciuk w górę. Ona poprawiła szal. A Puszek... ziewnął.
—
I tak szkolne przedstawienie pokazało, że największe zamiłowania — teaching, people and Shakespeare — można przeżyć naprawdę. Razem lub osobno. A najlepiej z psem.
---
Chcesz, by Renata, Piotr i Puszek pojechali teraz np. na konferencję edukacyjną do Brukseli?