opisujesz ze swojego doświadczenia? bo nie bardzo rozumiem o co w tym wątku chodzi,profesor to stopień naukowy a nazwanie nauczyciela w liceum profesorem taka forma się przyjęła- moim zdaniem niesłuszna wobec tych co ten stopień posiadają dyskredytują ich
matematyka w Norwidzie-porażka
Pojedyncze może i tak, natomiast jeśli ze sprawdzianu jedynki dostaje cała klasa (za moich czasów były takie przypadki, że kilka klas równocześnie) to już nie można tego nazwać inaczej niż porażką nauczyciela..
chodzę do Broniewskiego i muszę powiedzieć, że rzeczywiście, chyba nie ma tak ani jednego profesora ( przynajmniej mnie żaden nie uczy) ale jeśli widzę, że nauczyciel ma ogromną wiedzę, ma podejście, jest mądry i wie wiele niekoniecznie tylko na temat swojego przedmiotu to owszem powiem do niego "Pani Profesor" tylko i wyłącznie poprzez szacunek. Jeśli widzę, że nauczyciel jest no nie oszukujmy się niezbyt madry i nie wychodzi poza ramy swojego przedmiotu a o świecie nie wie zupełnie nic no to już wybaczcie. Ale są też nauczyciele, którzy nie chcą aby się do nich zwracano "pani profesor" i otwarcie mówią, że nimi nie są. Tak powinno być.
Profesor to w liceum zwrot grzecznosciowy- pracuje w jednym z nich kilkanascie lat i nigdy mi nie przyszlo do glowy poprawiac kogos za prosze pani- nie wrzucajcie wszystkich do jednego worka. Zareczam, ze mniej jest tych, ktorzy "uwazaja sie za wiekszych profesorow" niz tych dla ktorych to tylko przyjeta formulka.
To jest socjalistyczne myślenie. Prywatne czy państwowe szkoły wyższe tak naprawdę niczym się nie różnią. Psychika, osób , które pamiętają jeszcze socjalizm musi się zmienić albo po prostu muszą wymrzeć, by wreszcie u nas w kraju było normalnie. Mojżesz 40 lat chodził po pustyni ,dopóki pokolenie pamiętających niewolę wymarło. Coś w tym musi być.:)
A co do nauczycieli nie wolno uogólniać, na swojej drodze ucznia, studenta naprawdę spotkałem wielu wspaniałych nauczycieli jak i tych, którzy nie zasługują na szacunek. Tak jak w każdym zawodzie.