a huk tego upadku był niesamowity, niczym wybuch butli z gazem:)
wystraszony wpadłem do kuchni patrze a teściowa się właśnie drapie po głowie:P
Zapytałem cczy coś teściową oblazło? No wie mamusia w pewnym wieku trzeba sie przyzwyczajać do robaków.
Ale nagle przypomniałem sobie te rozsypane przesyłki ,listonosza.Stałem tak i patrzyłem jak moja tesciowa ,ginie pod nicią ,tkaną przez pajączki jedwabniki.Zaraz będę miał w kuchni wielki kokon ,a dziś na obiad miała mi przyrządzić goloneczkę w piwie,BIDULKA MOJA KOCHANA MAMUSIA,co począć ,bez niej już żaden obiadek ,żadna kolacyjka,nie będą takie same.....
I w takiej tkliwości nastała prawie niedziela...
Czy będzie dziś rosół na obiad?:P
Ale ja mogę pomóc Jej,co robić.....
nagle pająki zaczęły atakować również mnie. wystraszyłem się i pobiegłem do sklepu mięsnego aby...
kupić wątróbkę, którą bardzo lubiłem i którą tak często przygotowywała dla mnie teściowa. Kto mi ją teraz przygotuje?- przemknęło mi przez myśl. Pająki rozproszyły się po pokoju a moim oczom ukazała się lekko pokąszona teściowa.. Za chwilę jakoś "doszła" do siebie i cichym głosem powiedziała "poczekaj zięciuniu" . Jednocześnie rozejrzała się po pokoju upatrując najgroźniejszą tarantulę. Już ja mu teraz przygotuję jedzenie - szepnęła sama do siebie.
Zięć niczego nie świadomy..............
......nieudolnie, zabierał się do przygotowania,obiadu z zakupionej przed momentem wątróbki.Nieświadomy tego że jego ,teściowa ratuje przed zagładom nie tylko swoich domowników ale całe osiedle a może i całe miasto.Kobieta widząc pająka olbrzyma ,nawet na chwilę nie straciła zimnej krwi.Myśli przebiegały przez jej głowę jak oszalałe,głowa bolała po stłuczeniu podczas upadku,krew zalewała jej prawe oko,nogi krępowały nici kokonu ,uwitego przez jedwabniki.Obraz tej szalejącej kobiety był straszny ,ale musiała toczyć walkę.Nie pora na spoglądanie w lustro nie pora na makijaż i uczesanie.Wróg opanował jej domostwo.Serce biło jej mocno, a serca tego nie powstydził by się nawet sam ,imć Onufry Zagłoba,co ja mówię,nawet sam Michał Wołodyjowski ,przy tej ważącej 150 kg ,rozczochranej i poobijanej kobiecie ,poczuł by się bezradny.Kobieta wpadła do kuchni,w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia ,do walki z bestią.Tam spotkała zięcia bezradnie wpatrującego się w płat wątroby,odepchnęła go z impetem,chwyciła kawał mięsa,i obróciwszy się na pięcie niczym Ninia ,znikła z kuchni.Wielkie pajączysko,przysiadło właśnie na liściu jej ulubionej ,chińskiej róży.To ,,przepełniło czarę goryczy'',jak zwykło się mawiać w takich okolicznościach.Z całej siły zamachnęła się wątrobą ,trzymaną w ręku.TO BYŁ KONIEC POTWORA.Pająk leżał rozmazany na podłodze ,lekko drżało mu lewe,dolne odnóże,ale były to ostatnie drgania przedśmiertne.Kobieta jeszcze chwilę postała i popatrzyła na bałagan który z korytarza wdarł się już do salonu.Pomyślała ,co za nieudacznika wzięła za męża ta moja córka,nawet wątróbki nie potrafi przyrządzić.A tym czasem w przedpokoju................
ale nie była sama. Towarzyszył jej przystojny brunet. Znikł momentalnie na ich ustach uśmiech, kiedy zobaczyli co się dzieje w domu. Nie przypuszczali bowiem, że zastaną w nim kogokolwiek. Jej rodzice mieli przecież wyjechać na wczasy, a chłopak który nawet nie potrafił przygotować wątróbki już nie gościł w jej sercu. Ona z nim dawno zerwała, a on mimo wszystko "nachodził" ją w mieszkaniu, licząc że uda mu się odzyskać jej miłość. Nie doszło do rękoczynów między byłym a obecnym, nie było awantury. Sytuacja zaczęła się komplikować. Przystojny brunet widząc ten cały galimatias nisko ukłonił sie przyszłej teściowej, surowym wzrokiem zmierzył rywala i słowami "baj baj" opuścił mieszkanie.
Dziewczyna "zamurowało" i.....
Wybiegła za swym ukochanym krzyczac na cale osiedle "Zaczekaj dokąd idziesz???To nie tak jak myslisz!!On dla mnie nic nie znaczy to juz skończone.Przyszedl tylko usmażyć watróbke!!!!!"Jednak kochanek nawet na nią nie spojrzał i poszedł przed siebie...Łzy zalały twarz dziewczyny.Biedna nie wiedzial co ma począć i jak zatrzymać ukochanego...
...Krzyknęła: "Ugotuję Ci kapuśniak!". Ukochany zatrzymał się. Coś go tknęło. Kapuśniak to jego ulubiona zupa. Łza zakręciła mu się w oku. Odwrócił się i powiedział: "To ja pójdę kupić kapustę kiszoną i boczek. Zaraz wracam"...
I poszedł do osiedlowego sklepiku po tą kiszoną na zupę....ale gdy wszedł do sklepu, nagle poczuł, że jego dotychczasowe życie może się odmienić, poczuł w sobie taką energię, taką chęć do życia, rozpaliło go tak mocne uczucie, że serce zaczęło mu bić mocniej, doznał zastrzyku uniesienia, jego oczy zrobiły się maślane na widok....sprzedawczyni...młodej, pięknej i ponętnej dziewczyny, o idealnej, nieskazitelnej figurze, przypominającej trochę Pamelę Anderson, o ustach tak wydatnych, jakby przed chwilą wypełnione zostały botoksem, o oczach wielkich i błekitnych jak ocean....i w tym momencie stał się ofiara Amora...zakochał się od pierwszego wejrzenia...
Czekała i czekała, ale on juz nie wrócił. Jak wiadomo od zawsze u sąsiadki fajne gatki, kapuśniak też okazał się smaczniejszy. A ona,wyluzowana jak kwiat lotosu na tafli jeziora rozejrzała się w sklepie z używaną odzieżą za nowym kochankiem.W Ostrowcu w końcu wszyscy się znają i każdy jest już przechadzany. Nowy kochaś, wyszukany w kontenerze z butami, okazał się lepszy niż stary, bo...
...był mało używany. Lekkie obdarcia na karoserii i specyficzny zapach lumpexu były czymś nowym i nęcącym. Nie wiedziała jednego - jak go wygrzebać z kontenera?
A On już nie wrócił bo przejechał go Dul na przejsciu dla pieszych :)