Moja nadzieja zgasła wraz z ujrzeniem towarzyszki Wiesława. Piękna, zgrabna lecz nie młoda agentka Halinka zatrzepotała wymalowanymi czarnym tuszem rzęsami. Przywitała się bardzo grzecznie, fachowo, i choć w jej słowach nie było krzty zachęty na flirt jej głos był taki...
..jedwabisty, przyjemny.
Od małych palców u stóp aż po czubek głowy poczułem straszny wstyd i nie dlatego, że nie miałam gaci. O nie! Gacie były i to białe ale zdałem sobie sprawę, że nie zmienione. Z obawą popatrzyłem w dół. Mając na wpół przymknięte oczy marzyłem aby moje obawy jednak się nie potwierdziły....Niestety, na białych gaciach widnieje wielka żółta plama, którą dodatkowo wyeksponował mój ...pobudzony widokiem pięknej Halinki.
taki jak skrzekot kwy o poranku, bo skończył się jej advocat i nie miała juz polotu do pogawędki
postanowiłem jednak się z nią rozprawić i wysłałem ja na Ostrowiecnr1
....Ach znowu ten listonosz.. ;)
Tak. Listonosz Czesiek zawsze musi przyjść wtedy kiedy najmniej go potrzebujemy. Zapewne jadąc na swym rowerku marki Ukraina wyhaczył Halinkę i postanowił się jej przyjrzeć bliżej. Ale co on tu robi o 7 rano? Ta myśl nie daje mi spokoju....
Popatrzyłem na niego ze zdumieniem. Mimo tak wczesnej pory i niezbyt upalnej pogody Czesiek był cały mokry od potu. Podchodząc bliżej zmierzył wzrokiem nas troje. Ciekawe co on sobie myśli w tej swojej łysiejącej główce?
Powiedziała Halinka ,i zatrzepotała swoimi długimi rzęsami .A gdy listonosz prawie rozpłynął się,podziwiając Jej wdzięki,Ta obezwładniła Go chwytając za krocze.
Halinka, była nieomal pewna że listonosz po godzinach dorabia sobie jako ADMIN na forum ostrowieckim.Przypomniała sobie jak długo trzeba czekać na sprawdzenie postów,...ręka coraz mocniej ścisnęła się na klejnotach LISTONOSZA-ADMINA.Ten zapiał ,potem zaskrzeczał ,w końcu zawył nie ludzkim głosem i osunął się na ziemię.Upadając,przewrócił stolik pod telefon który stał w holu,zatoczył się i tuż przed ostatecznym upadkiem ,zawadził ,torbą o klamkę drzwi do sypialni.Cała jej zawartośc rozsypała się po holu.Czego tam nie było,listy,pocztówki ,przekazy,ale to czego szukała Halina pozostało jeszcze nie odkryte...........
W tym momencie Czesław...jak nie skoczy!!! Niesamowity ból uścisku Halinki zniweczył piękny błogostan listonosza...w jednej sekundzie całe uniesienie prysło i sprowadziło Czesia na ziemię:)
sapała, przekrwione oczy wyszły prawie z orbit, włos tłusty, nie myty od tygodni, twarz spocona...
Czesław skulony jęczał w kąciku, malał, malał i już miał zniknąć całkowicie gdy
spojrzała na mnie pogardliwym wzrokiem, a na sam wyraz jej twarzy wszyscy "goście" wraz z listonoszem w pośpiechu wyszli...pewnie wyczuli, że byc może "wisi" burza w powietrzu...ja wreszcie mogłem w spokoju iść się ubrać...oby nigdy więcej takich niespokojnych poranków...
a teściowa chodem kaczki podreptała do kuchni...pewnie zbudził ją zapach świeżo parzonej kawy...
wypiła łapczywie filiżankę tego cudownego rozbudzającego płynu i padła na kuchenną posadzkę nie dając oznak zycia