W klasie 3 faktycznie jest dosyć sporo materiału, co za tym idzie, więcej prac domowych, klasowych, wypracowań, dyktand, lektur do przeczytania. Również więcej prac plastycznych, technicznych. Dochodzi jeszcze język angielski. Dla niezorientowanych w klasach 1-3, to nie tylko edukacja polonistyczna i matematyczna, ale również edukacja przyrodnicza, społeczna, techniczna, plastyczna, muzyczna, wychowanie fizyczne, jezyk angielski i religia. Uczeń klasy 3 musi się wdrażać, do tego, co go czeka od 4 klasy Sp, aż do klasy 4 szkoły średniej. Dzieci klasy 3 mają 25 godzin tygodniowo w szkole, wiec i więcej ''czasu wolnego'' w wyższych klasach juz ten wymiar zwiększa się do 35 godz tygodniowo i dochodzi duzo więcej przedmiotów. Także nie narzekajcie, ze w klasach 1-3 jest tak dużo zadawane. Proszę zmiejszyć czas dziecka spędzanego przed tv, telefonem i kompem, a wtedy będzie duzo czasu na obowiązki szkolne, bo doba nadal ma 24h.
Jak jeszcze dzieci były w podstawówce to często rodzice na wywiadówkach zgłaszali nadmiar prac domowych i to, że na lekcjach za mało się uczą. Jednak nic z tego nigdy nie wynikało. Teraz córka w LO i też jest jedna nauczycielka, którą rodzice wzywają na wywiadówki. Nie wiem ile się zmieniło, bo moje dziecko radzi sobie samo, ale inne niestety potrzebują lekcji a nie prac domowych.
Radzę rodzicom więcej czasu poświęcić dzieciom tak jak dawniej a nie płakać że mają dużo zadane a oni muszą siedzieć zamiast przy kompie
kobieto wez sie puknij w glowe, zalisz sie na forum ze z dzieckiem przy lekcjach musisz siedziec? Kiedys nie bylo komputerow i ludzie mieli wiecej czasu. Teraz maja ulatwienie net, telefony, auta i tak na nic nie maja czasu. Skoro czytasz i piszesz na forum to masz za duzo czasu widocznie :D
20:58 co to znaczy na lekcjach się za mało uczą? Jak dziecko słucha uważnie, bierze udział w lekcji to już bardzo dużo. Jak prz szkadza, gada, głupotami się zajmuje, to do kogo pretensje?
To rodzice nie poswięcają czas dla dzieci i dzieci ułomne
Zauważyliście że głównym winowajcą są te nieszczęsne ćwiczeniówki,pomysł powstał kiedy znajomi królika potrzebowali sposobu na pewny zarobek i dogadali się w tym temacie zakładając wydawnictwa.Nikomu te ćwiczeniówki nie są potrzebne,nauczyciel nie ma czasu na lekcji aby z nimi pracować więc zadaje do domu, bo kiedyś muszą zostać wypełnione inaczej wydałoby się że są one zbędne.Najlepszym tego dowodem jest wypełnianie ich pod koniec roku na hura w ilościach 1/3 bo tyle zostało do końca.Dodatkowym argumentem przeciwko ćwiczeniówkom są nadmiernie obciążone plecaki,bo trzeba tą makulaturę nosić każdego dnia do szkoły(ćwiczeniówki są nawet do przedmiotu prace ręczne).Pokolenie które wykształciło się bez ćwiczeniówek jest wystarczająco mądre skoro jest w stanie bez problemu pomóc w nauce swoim dzieciom a także wnukom.
Podsumowując,aby ktoś mógł dobrze zarobić,ktoś inny musi tracić czas na wypełnianie tych ćwiczeniówek i czas na podwożenie dziecka do szkoły z gigantycznie ciężkim plecakiem wypełnionym dodatkowo ćwiczeniówkami.
Zaraz napiszą, że plecaki lekkie... My nosiliśmy dwie książki w kl.1-3 a teraz mają ich więcej. Zresztą dziś szkoła zeszła na psy. I tak dzieci uczą się w domach. Ja miałam czas na zabawę po szkole. Odrobienie lekcji to było kilka minut. Nie było zadawane na całe popołudnia nawet w liceum. Teraz wymyślają głupoty a rodzic musi pomagać dziecku w lekcjach,zamiast spędzić z nim czas przyjemniej. Ja akurat mam duże dzieci ale widzę jak koleżanki codziennie zasuwają ze swoimi młodszymi dzieciakami.
Niech się rodzic weźmie za wychowanie dzieciaka w nie pisanie bzdur na forum to będzie i jemu i dzieciaków łatwiej.20 lat temu też mieliśmy ćwiczeniowki i na wszystko był czas...chcialovsie mieć dzieci to trzeba je wychowywać a nie mieć głupie pretensje do nauczycieli...wydawnictw...może od siebie trzeba zacząć???
lorelai bez obrazy ale tak mało rzeczowa wypowiedź wskazuje że powinieneś zacząć od siebie przemyślanie całej sprawy.
Myślałam, że dom wychowuje a szkoła poniekąd uczy... Nie dziwię się już, że sporo rodziców decyduje się na edukację w domu. Znam taką rodzinę i więcej potrafią niż te co uczą się w szkole.
Miałam na myśli oczywiście, że dzieci więcej potrafią. Jednakże uczyć dzieci, ogarnąć program aby dziecko zaliczyło dobrze materiał, zajmować się domem, wychowywać i jeszcze zarabiać to harówka niestety.
Jeśli dziecko potrafi koncentrować się na lekcji, to i w domu będzie umiało zrobić to samo i praktycznue samodzielnie odrabiać lekcje, ewentualnie z ninimalną pomocą rodzica. Koncentracji jednak nue rozwija się u dziecka dając mu już w wózku np telefon do zabawy, sadzając. od najmłodszych lat przed telewizorem, względnie przed komputerem. Takie - z rozbueganymi oczkami od nadmiaru bodźców wzrokowych niestety wyrasrają na kaleki, które nawet w odrabianiu prac domowych wymagają pomocy stróża.
Niekoniecznie ułomne :))
Wyedukowane....a jakże - pytanie tylko, czy w dobrym kierunku ta edukacja następuje ?
To co objęte jest materiałem książkowym - zaakceptowanym przez ministerstwo edukacji to znamy. A co z tym, co jest wprowadzane poza tym, np. materiały dydaktyczne zapisane na nośnikach cyfrowych, wyświetlane na elektronicznych tablicach instalowanych ochoczo w szkołach. Gdzie my - jako rodzice - namy dostęp do tych materiałów ? Jakie treści one zawierają, kto te treści "produkuje", kto wprowadza je do szkół i w jaki sposób i kto je wreszcie dopuszcza jako materiały edukacyjne - dozwolone w myśl obowiązujących przepisów o oświacie i o systemie oświaty - jako objęte podstawą programową ? Oto jest pytanie :))
raczej rozwiercił bym mu oko, a to ciekawe rzeczy felka opowiadasz KSIONC - DENTYSTA jeszcze sie nie spotkałem ;))