pewnie ze bedzie to milosc jak najbardziej milosc ale nie tylko o te kwiatki slowka itd. chodzi...potem sie okazuje ze zwiazek polega tylko na tych pierdolach a nie na byciu z ta druga osoba bo w pewnym momecie ty dasz mu kwiatek a on ma klopot i chcial by pogadac (tylko taki przyklad)
Po kilkunastu latach małżeństwa mogę powiedzieć że miłość to przede wszystkim otwarcie serca na drugą osobę i jej potrzeby , umiejętność słuchania, wspieranie się nawzajem w trudnych chwilach, dzielenie się radością i szczęściem, wzajemny podziw i szacunek, przyjaźń, chęć ciągłego odkrywania tej osoby na nowo i chęć zaskakiwania jej . Także wspólne snucie i realizowanie planów , spełnianie marzeń. A przede wszystkim radość z przebywania ze sobą, tak po prostu - cieszenie się sobą nawzajem. Bliskość fizyczna, pożądanie i ogromna czułość. I w tym wszystkim jest też miejsce na drobne romantyczne gesty - całusy, kwiatki, kawa do łóżka - czemu nie, to bardzo przyjemne:)
Trele morele i banialuki, takie dyrdymały czułostki to dla takich co nie maja trosk kłopotów mają ciepłe posadki nie musza sie niczym martwić . to im sie chce romantyzmu śniadań do łóżka , seksu kilka razy dziennie. Jak bieda zapuka do drzwi , kończy sie wszystko . Miłość dla każdego co innego znaczy , a prawdziwa nie istnieje w szarej rzeczywistości tylko w wyobraźni , filmach wierszykach wiem co pisze , bo dosyć wiekowa jestem i swoje przeżyłam , widziałam doswiadczyłam. Miłych marzeń i mrzonek o "miłości"
To nie są żadne dyrdymały. Ani ja ani mój partner nie mamy ciepłych posadek. Jakieś tam pieniądze zarabiamy - pozwalają nam przeżyć, a kłopotów mamy mnóstwo i coraz więcej. Jesteśmy razem 15 lat i bardzo się kochamy. A prawdziwa miłość nie jest "romantyczna" przez cały czas bycia razem. To nie tylko kwiaty czy namiętny seks. Prawdziwa miłość to trwanie razem właśnie wtedy, kiedy świat wali się na głowę, to wspólne rozwiązywanie problemów. Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy patrzysz w oczy drugiego człowieka i wiesz, że bez względu na to, co się stanie, on będzie trwał przy tobie a ty przy nim. To kłócenie się i dochodzenie do consensusu, to opiekowanie się, kiedy ta druga osoba jest chora, trudna, zasmarkana i wygląda jak potworek, to cieszenie się z sukcesów. I takie rzeczy są, istnieją, tylko problem polega na tym, że ludzie za szybko porzucają siebie nawzajem, nie walczą, nie stawiają czoła przeciwnościom. A życie nie jest sielanką, więc miłość też nią nie jest. Ale ta prawdziwa istnieje:)
Jak wyczytałem na innym wątku. Wszystko zależy od tego co z domu wynosimy. Jeśli nasi rodzice szanują się , obdarowują na wzajem miłością to i my mimo wielu przeszkód będziemy tak samo postępować i nasze dzieci również będą czerpać wzory z naszej postawy. Jeśli będzie atmosfera zła, kłótnie o pieniądze, alkoholizm, brak czasu dla rodziny, patologia, dzieci pójdą w ta samą stonę. Patologia rodzi patologię, choć są wyjątki.
Dlatego miłość w tym wątku pojmowana jest w różnoraki sposób. Popatrzmy na swoje rodziny i odpowiedzmy sobie na pytanie: " Czy chce by moje dzieci tak samo się męczyły jak my, czy chcemy by miały lepiej?" Jeśli chcemy by miały lepiej starajmy się stworzyć dom pełen miłości , zrozumienia wzajemnego wspierania się by dzieci miały w nas również przyjaciół a nie tylko surowych rodziców
Do kitu z taka miłością , ciagle walczyc klepać biede pokonywac problemy ..:) lepiej być samemu , ale nie samotnemu i brac z zycia to co dobre a nie kłopoty zmartwienia itp
A to myślisz, że jak będziesz sam to unikniesz kłopotów i zmartwień? Duży błąd w założeniu...
Miłość na tym polega, że jest się bez względu na stan majątkowy, wiek czy zdrowie. Miłość jest gdy jedno za drugim wskoczy w ogień by ratować, ocalić, mieć ją/jego przy sobie, To jest miłość reszta to zauroczenie, pociąg fizyczny i każdy może nazwać jak chce.
Przykład miłości? Proszę. Chłopak pleyboy mający po każdej imprezie inną panienkę ożenił się z dziewczyna , która ma zdiagnozowane stwardnienie rozsiane. Maja dwoje dzieci i nadal się kochają choć ona jeździ już na wózku inwalidzkim. A to jest jednak dodatkowy problem przy poruszaniu się i przemieszczaniu w ich mieście ponieważ nie posiadają samochodu.
Kasiu no formalnie czytasz w moich myślach. A ja myslałem że takie osoby jak ja nie istnieją