Pierwszy raz po 3 miesiącach bycia razem, razem od 5 lat. Analu nie było:)
25 lat - prawda.
Relacje nie mogą być te same po 25 latach. Tyle się wydarzyło, pokonaliśmy tyle trudności. Nie zawsze żyliśmy w zgodzie. Rozstaliśmy się na pół roku. Teraz jesteśmy jednością i nawet jak się kłócimy to wiemy, że to NICZEGO nie zmieni nigdy.
Namiętność nie zgasła :) Ale nie robimy tego tak często jak kiedyś, wiek robi swoje... Nadal mamy szalone pomysły, które jeszcze lepiej można realizować, cóż, tyle już wiemy o sobie, potrafimy wiele...
Chyba się nie zdradzali. A jeśli się zdradzali to nie chcę o tym wiedzieć. Ale raczej zawsze mieli się na oku , trzebaby nie lada gimnastyki, żeby się zdradzić bez świadków. Jak to w Ostrowcu.
Znając życie i wypowiedzi co niektórych forumowiczów, recept, wniosków będzie wiele. Wiele zależy od nas samych, charakterów, czasu, sytuacji życiowej. Wbrew pozorom, każda z tych rzeczy ma wpływ na naszą seksualnosć. Najważniejsze by dawać przyjemność i brać doznania garściami jak się da, nie traktować seksu jak święto, od wielkiego dzwonu lecz bawić się sobą, ciałem, zmysłami.
I jeszcze jedno odróżnić zwykłe zaspokojenie swoich doznań od wielkiej gry emocji - wtedy to ma sens. A w jakiem wieku, czy przed ślubem czy też po, najważniejsze by mądrze, z głową i cały czas na "wariackich papierach".
ja znam takiego jednego ok.50 ma,ma żone, dzieci dorosłe,ale poznał kobitke ok 33-5 lat i codziennie ją dwa razy w krzaki wywozi,raz rano przed robotą i po robocie a bywa że w robocie zwalnia się na 1/5 godzinki i jedzie zrobić robote,a tu na forum kobitki szukają młodych,hehe,młody to się nadaje
"Mądrze , z głową i cały czas na wariackich papierach" - nie za dużo byś chciał ?:))
Jodełka, chyba nie słuchałeś tego wykładu z linku skoro tak piszesz. No cóż, Twoja sprawa. Dla nas, wierzących to jest jednak ważne. Przynajmniej później nie ma rozczarowań i to obustronnych..Nadal uważam, że seks to nie zabawa i nie można oddzielać go od miłości bo wtedy staje się właśnie takim pustym rzemiosłem..Ja wolę, gdy jest poezją..
Przecież o tym mówię. Poezja czytana przez nieodpowiedniego lektora jest monotonna.
Dobry dyrygent umiejący z batutą się obchodzić i stroić instrumenty to w niejednej orkiestrze zagra.
no właśnie,dzięki takim wierzącym co traktują seks jak poezje mamy ujemny przyrost naturalny,jak mam ochote to nie patrze w żadne kalendarzyki czy inne widzimisie plebana,robie robote i tyle,i jakoś nie zauważyłem aby moja połówka miała jakieś ale że niewolno bo ksiądz zakazał przed i po i jakoś tam
Głupoty piszesz gościu 17:43. Jesteś egoistą. Sam to napisałeś cyt" jak mam ochotę.." To, że ty masz, nie znaczy, że Twoja połówka też. Zresztą, widać ile małżeństw się teraz rozwodzi..To mówi samo za siebie. Ludzie stosujący zasady, o których mówił ks. Pawlukiewicz przeżywają razem 50, 60 lat i o żadnej nudzie nie ma mowy. Moi dziadkowie są tego najlepszym przykładem.
jakie głupoty?jakbym księdza słuchał to do dziś bym nic nie zmajstrował a tak to już 4 koło mnie śmiga i mam ochote na jeszcze,nie napisałem nic o połówce bo wypowiadałem się we własnym imieniu ale moja połówka wychodzi z tego samego założenia co ja i nie odmawiam jej nigdy,pewnie że przeżywją bo raz na m-c to jeszcze nikogo nie wykończyło,a rozwodzą się bo za szybko się żenia i nie zdaja sobie sprawy ze słowa miłość czy kocham,jak 15 latek może swojej 15 letniej koleżance mówić że ją kocha itd.,no jak,dopiero się tabliczki mnożenia niedawno nauczył a już jest wielkim znawcą co znaczy kocham itd
Teraz jeszcze większe głupoty piszesz. Akurat księża promują naturalne metody planowania rodziny więc łatwiej coś "zmajstrować" niż stosując na ślepo inną antykoncepcję ;) Zresztą, nie tylko o to w tym wszystkich chodzi..
Najłatwiej zmajstrować jak się nie stosuje żadnej antykoncepcji , przynajmniej tak było w moim przypadku:))
A dyskusja z księdzem na temat seksu i pożycia małżeńskiego to jak rozmowa ze ślepym o kolorach. Co on wie o dzieleniu życia z drugą osobą ?
Olka, według Twojego toku rozumowania, jeśli ktoś jest chory na serce musi iść do kardiologa który sam choruje bo inny odpada? ;) Tak na marginesie to przecież księża nie wypowiadają się na temat technik seksualnych tylko jak to powinno wyglądać w normalnym katolickim małżeństwie. Chodzi o brak egoizmu, wzajemne poszanowanie itd. Nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Zresztą, to wszystko dotyczy tylko tych ludzi, którzy są świadomymi praktykującymi katolikami więc jeśli ktoś nie czuje się taką osobą nie musi tego słuchać. Mnie osobiście bardzo podobała się konferencja księdza Pawlukiewicza pt "sex poezja czy rzemiosło" i nie znalazłem tam nic, z czym mógłbym się nie zgodzić..
W wielu przypadkach bardzo dużo. Mało to księży z dziećmi i kobitkami?
O robieniu dzieci to może wiedzą (bo to akurat najłatwiejsze) ale mnie chodziło o to , że nie wiedzą nic o dzieleniu z kimś życia , o byciu ze sobą na dobre i złe o odpowiedzialności za drugą osobę , za rodzinę . W tym księża są tylko teoretykami . Poza tym to co mówią to akurat nic odkrywczego i dla większości ludzi , którzy się kochają są to sprawy oczywiste. A kościół i rodziny katolickie nie mają monopolu i jedynej recepty na szczęśliwe pożycie bo wiele małżeństw jest zgodnych i szczęśliwych bez słuchania rad księży.
Miałam na myśli księży katolickich - bo to właśnie oni mają zazwyczaj najwięcej do powiedzenia na ten temat . Prędzej bym posłuchała pastora , który ma rodzinę jak normalny człowiek :)