- Zeznania policjantki nie oddają tego, jak było naprawdę. Przyznaję się, że piłem, ale na kłamstwa zgodzić się nie mogę - mówi "Gazecie" Stanisław Cz., radny PiS powiatu skarżyskiego, oskarżony o prowadzenie samochodu po pijanemu.
W piątek przed Sądem Rejonowym w Skarżysku-Kamiennej odbyła się kolejna rozprawa w jego procesie. Radnemu grozi do dwóch lat więzienia, a także - w przypadku prawomocnego wyroku - utrata mandatu.
W piątek zeznawał kolejny świadek. Wyjaśnienia złożył też Stanisław Cz. - Odniosłem się do zeznań policjantki. Nie zgadzam się z nimi - mówi nam.
Chodzi o jego domniemaną ucieczkę przed funkcjonariuszami. Zdaniem policji radny miał uciekać przed policjantami do pobliskiego domu. Cz. przyznaje wprawdzie, że wszedł do niego, ale tylko dlatego, że - jak tłumaczy - chciał skorzystać z łazienki. To z powodu jego domniemanych problemów zdrowotnych.
Jak twierdzi, przyznaje się do jazdy pod wpływem alkoholu, ale nie do ucieczki.
- Dzień wcześniej w Kierzu odbywał się festyn. Jak to na takich imprezach bywa, trochę wypiłem. Z samego rana pojechałem po leki dla 87-letniej matki. Byłem głupi, trzeba było wezwać taksówkę, a nie wyruszać w trasę. Już tego nie odwrócę, muszę teraz odpokutować swoje winy - tłumaczył w grudniu po pierwszej rozprawie.
Czekamy na jedynie wiarygodną relację zdarzeń widziane oczami TV Trwam lub Nasz Dziennik!
Straszne, biedny pokrzywdzony, który po kielichu wsiada do auta i staje się potencjalnym mordercą niewinnych ludzi.
Ale to takie katolickie przecież biskupi też jeżdżą po kieliszku i to niejednym:)
A wszystkiemu winna Policja przecież jak powiedział, że jest radnym powinni go przeprosić i odwieźć do domu radiowozem :)