Mam problem w małżeństwie. Jesteśmy razem ponad 12 lat, mamy dwoje dzieci. Mąż od pewnego czasu stał się nie do zniesienia. Krzyczy na wszystkich, wszystko go irytuje, uważa, ze we wszystkim ma rację, bo jako jedyny w swojej rodzinie ma tytuł mgr. inż. Nikt go nie docenia, wszyscy są żli i głupi. Ciągle ma o coś pretensje. Ja najczęściej jestem leniem i obibokiem, choć na mojej głowie jest dom, dzieci i praca zawodowa. Moja pensja jest przelewana na nasze wspólne konto, ale to mąż robi opłaty, płaci rachunki, robi zakupy, wydziela mi na moje potrzeby drobne sumy.Z bele powodu strzela focha i grozi rozwodem. Wszyscy musimy mieć takie zdanie jak on, mamy słuchać muzyki w tym samym czasie co on, myśleć podobnie, inaczej twierdzi, że ''się nie rozumiemy''. Nie mogę wyjść do kina, na koncert, na kabaret. Gdy o tym wspominam zaraz słyszę ''orientujesz się ile mamy do zapłacenia za gaz, prąd, wodę''? Czuję się tłamszona. Boję się odezwać, gdy mu o tym wspominam słyszę ''jak ci się nie podoba to droga prosta, sąd rodzinny i po sprawie''. Czy to normalne czy tylko ja widzę w takim postępowaniu problem?
Bo się sama dałaś kobieto, załóż osobne swoje konto bo pracujesz, zarabiasz na siebie,zakupy chyba umiesz robić, powiedz mu ze to ty teraz robisz zakupy, płać rachunki a ty jemu zacznij udzielać. Nie bój się gróżb,masz prace a niewolnikiem nie jesteś
Osobne konto nie jest wyjściem. W małżeństwie powinno być ono wspólne, tyle że każdy z małżonków powinien mieć do niego dostęp. Po prostu dwie karty, po jednej dla każdego. U mnie tak jest i nie ma z tym żadnego problemu.
Po prostu was a zwłaszcza ciebie terroryzuje. Powinnaś się sprzeciwić i wyrwać spod tej tyranii ale na pewno kłótnie nie są rozwiązaniem. Lepsza jest metoda małych kroczków i tzw. bierny opór. Powoli wywalczaj sobie kolejne małe kawałki wolności. Jak muzyka, której każe wam słuchać wam nie odpowiada , to jej nie słuchaj. Spokojnie powiedz "kochanie, wolimy posłuchać czego innego" a jeśli nie poskutkuje to załóż słuchawki i słuchaj sobie swojej muzyki z telefonu czy mp3. Spokojnie, bez obrażania się ale konsekwentnie. I tak ze wszystkim. I pamiętaj, nie daj się sprowokować. Bądź opanowana, pokazuj że jego zagrywki nie robią na tobie wrażenia. Niestety istnieje też możliwość, że kogoś ma i dąży do tego, żeby zrobić z ciebie wariatkę (jeśli już nie wytrzymasz i zaczniesz robić awantury) i potem wziąć rozwód z twojej niby winy.
Walnij mu papiery rozwodowe, lepiej być samemu niż znosić fochy 2 osoby. Albo jesteście razem albo on chce się zachowywać jak rozwydrzony bachor.
ma kogos na boku. pogon go. nie poświęcaj się - matka teresa nie jesteś!
dalas sie i tyle i teraz bedzie jedzil po tobie
Thor bardzo prostacki pomysł podałeś. Tak postępują tylko tchórze. Trzeba próbować poprawiać relacje w małżeństwie a nie od razu się poddawać. Bardzo dobry pomysł jest ten gościa z wczoraj 22:28.
Prawdopodobnie mu nie dyga , mój mąż miał ten sam problem.
Jejku , jakbym czytała o mojej koleżance! Współczuje jej a teraz tobie. Ja gdybym miała takiego męża, nie byłabym już z nim. Uważam, że życie jest za krótkie, żeby go marnować na przepychanki i kłótnie. Nigdy nie pozwoliłabym "jeździć" po sobie i po dzieciach. Można mieć i tytuł dr i być chamem i baranem. Sytuacja nie jest ciekawa bo widzą to dzieci i mają taki wzorzec małżeństwa. W którymś momencie pozwoliłaś zrobić z siebie niższą kategorię, a powinnaś być równorzędnym partnerem.
Bardzo współczuję takiej sytuacji. Myślę jednak, że w tym jest dużo Twojej winy.Moim zdaniem wina Twoja polega na akceptowaniu tej chorej sytuacji. Nie jesteś niewolnicą.A rozwody też są dla ludzi.Wybór oczywiście należy do Ciebie.
kobieto bardzo szkoda mi ciebie ale zważywszy na to że druga osoba cie nie docenia i tak traktuje trzeba tupnąć obcasem i powiedziec dość. zastanów sie czy kolejne lata chcesz byc tak traktowana nie warto marnować sobie resztę życia odwagi życzę i zacznij coś zmieniac wreszcie pierw rozmowa szczera a jak nie dojdzie do łba męża to czyny maleńka czyny z koleżanką do kina po nową torebke buciki i zrób sama zakupy bedzie się rzucał to powiedz nie pasuje tam są drzwi albo wreszcie doceń to co masz !!!
Pracujesz zawodowo, masz swoje dochody i on ma Ci wydzielać na kupno majtek , a to że ma tytuł nie upoważnia go do poniżania Ciebie porozmawiaj z nim i tym razem Ty postaw mu swoje warunki. Masz i tak boską cierpliwość bo ja w takim związku nigdy bym nie wytrzymała.
moze ma kogos na boku? Albo chcialby zyc inaczej, zapytaj sie wprost o co mu chodzi, zamiast na forum sie radzic, lepiej walnij kielicha na odwage i zainicjuj rozmowe, wóz albo przewóz, jak nie bedzie chcial szczerze porozmawiac to Ty powiedz co Ci lezy na wątrobie i co Ci nie pasuje, moze on wtedy sie otworzy. Rozpoczecie rozwiazania problemow malzenskich poprzez rozdzielenie kont bankowy nie jest dobrym rozwiazaniem, tak samo rozmyslanie od razu o rozwodzie jest pochopnym posunieciem. Moja rada to sprobuj z nim poroznawiac, WPROST; o co tak na prawde chodzi?
Piszesz, ze on rzuca teksty, ze jak Ci nie pasuje to odejdz, a jemu takie zycie pasuje? Po zachowaniu meza opisanym przez Ciebie wychodzi na to, ze nie.
Chyba jest coś w powietrzu i na rozum się rzuca mężczyznom mój tez ostatnio obrażony z byle powodu .
Ech co ja bym dała żeby być w Twoim wieku ,teraz tyko żal pozostał i zmarnowane lata.
sama widzisz lepiej wszystko zmienic za młodu :) dasz rade
Jak mój ojciec... też mam go ostatnio, on wie wszystko najlepiej, coś zawsze nie tak, wszystko zrobione a jedna rzecz nie a on już awantura, przeszłam z nim już awanturę i to poważną, nadal odzywam się do niego bo muszę, a on próbuje to on zaczyna rozmowy, zagaduje, przychodzi do mnie, bo prawda boli w oczy i wie że ja mam rację i żeby się zastanowił co robił, ale ja nadal odzywam się jak tylko muszę, jeśli nie zrozumie straci mnie i on doskonale o tym wie, ale jak patrze na niego to po prostu nie chce nigdy wychodzić za maż wiem , że to co mówię okrutne ale on powoduje , że nie chce być z żadnym facetem na poważnie, pomimo, że zabiegają a ja odtrącam ich... czasami się łapie co ja robię, ale boję się związać... mam uraz? sama nie wiem, a jestem przed 30, a nie potrafię