Dostał ci się facet dobry to szukasz żebyś nie znalazła.
Babom to się nigdy nie dogodzi. Szukasz miodu w d...? Wolalabys,żeby każdy grosz przebalowal razem z Tobą? Doceń takiego męża,bo bardzo szybko inne docenią. Jak jesteś taka imprezowa,to trzeba było wyjść za imprezowicza a nie ulozonego mężczyznę. A najlepiej w ogóle za mąż nie wychodzić tylko najpierw się wybawic.
Ten ułożony mężczyzna za kilka lat będzie mentalnym starcem w wieku 30 lat. Trochę luzu, ludzie. Chłop nie jest tylko od harówki.
A młoda żona potrzebuje rozrywki i kto tego nie rozumie ten kiep.
Jesteś strasznie pusta. Jeszcze pewnie blond.
A czy przed ślubem tez taki był? No jesli tak,to chyba wiedziałaś za kogo wychodzisz?
Młody facet a mentalność emeryta. Fatalnie. Choć przepraszam, dzisiejsi emeryci mają więcej werwy.
Z perspektywy mężatki z 20-letnim stażem, na podstawie własnych doświadczeń oraz obserwacji znajomych par stwierdzam że nie ma nic lepszego dla kobiety niż mąż, który lubi tańczyć i bawić się, ma poczucie humoru i dystans do samego siebie.
I nie ma nic gorszego niż mąż nudziarz i sztywniak.
Ja mam szczęście mieć mężczyznę, z którym nie sposób się nudzić. Razem pracujemy i razem balujemy. Dzięki temu po tylu latach wciąż jest ogień, radość i szczęście. A ma to znaczenie zwłaszcza teraz gdy dzieci już dorosłe.
Pamiętajcie panowie - nie ma nic bardziej smutnego niż widok kobiety, która sama się bawi. A mąż siedzi znudzony, pije i smęci. Tak jak żona powinna zrozumieć że facet potrzebuje czasem po prostu poleżeć tak mąż powinien pamiętać że kobieta musi od czasu do czasu mieć możliwość wystroić się i zaprezentować światu swoją urodę przy boku ukochanego. Tak po prostu jest. To nas cieszy i uskrzydla, sprawia że czujemy się kobieco i sexy.
Trzeba uwzględniać nawzajem swoje potrzeby. Uwierzcie, praca i obowiązki i tak nas dogonią. Czy dom będzie zbudowany w rok czy w trzy lata to nie jest tak istotne jak to czy będą to lata dla obojga szczęśliwe.
Jakby ci młodzi ludzie byli moimi dziećmi to powiedziałabym " Bawcie się póki możecie. I róbcie to razem ".
I takimi postami i podejściem jak większośc tu powodujecie to, że w sobotni wieczór ludzie kiszą się w 4ch ścianach i oglądają kolejny serial a miasto umiera śmiercią naturalną. Wyjście to nie tylko "klub i łupanka". Dziewczyna napisała, że nawet z 18tki jej kuzyna chciał wracać czym prędzej i w ogóle przyrasta do kanapy. Wyjście może być do restauracji, do kina, na spacer. Do lokalu też. Co złego w tym żeby z PARTNEREM iść napić się drinka, posłuchać muzyki z dobrym nagłośnieniem i się trochę rozerwać po całym tygodniu w pracy ? Wyjście musi się zaraz kojarzyć ze schlaniem się na umur, wylądowaniem w rowie i puszczaniu na lewo i prawo ? Kiście się w tych domach, umierajcie tylko na starość nie mówcie jakie to życie było nudne mając jedyne wspomnienie jakim jest 10689 odcinek M jak Miłość. Ja bym się bardzo chętnie z tym facetem zamienił.
Ja tam gościa rozumiem, ze mu sie nie chce w weekend chodzić i balować, bo jestem taki sam, ja pracuje w budownictwie i tez caly tydzien wystarczajaco tyram... w soboty takze. Wiec zamiast isc w sobote balowac do rana wole pojsc na spacer, kina czy gdzies pojechac, chociaz narazie nie mam z kim... O polnocy mi sie po prostu oczy same zamykaja. Wiec moze Twoj maz tez tak ma. A za alkoholem jakos nie przepadam, po prostu pije przy wiekszych okazjach...
Spoko, mam nadzieję, że będąc u schyłku życia, nie będziesz mieć refleksji, że dużo czasu zmarnowałaś na "obrażanie się, byle razem". Nikt tu nie pisze o zdradzie, czy lekceważeniu małżonka. Ja raczej w tych wpisach widzę, że ludzie uznają, że szkoda się podporządkować w związku, zamiast ocalić prawo do odrobiny samodzielności i decydowania o sobie chociaż częściowo (bo wiadomo, że zgoda i kompromisy są ważne). Jak się nie ma siedmu żyć, to warto w określonych granicach przeżyć to jedno tak, jak byśmy chcieli. Czas szybko mija, energia na zabawę też się kończy, a z wiekiem zazwyczaj zdrowie się pogarsza.
15.18. Przerost formy nad treścią.Mój Boże,ha ha ha.
Ja powiem tak, wyjście na imorezke fajnie można iść poszalec czemu nie, napić sie ok, ale wszystko z głową, ja tam nie szanowałam swojego męża, harowal Budował dom dla nas a ja miałam to w d.., robiłam mu wyrzuty, uważałam że to ja mam rację przecież na wynajmie nam dobrze, w końcu z różnych przyczyn nie będę pisać jakich mąż się wyprowadził z domu, a ja zrozumiałam co i kogo straciłam. Straciłam stabilność, przyjaciela i oddanego męża, na moje szczęście mój Mąż postanowił dac nam kolejną szansę , a było to jakiś czas temu i wiecie co teraz umiem docenić co dla nas jako rodziny zrobił mamy swoje miejsca na świecie, swój własny kąt i spokój że nikt nas stąd nie wygoni, i uwielbiam nasze spokojne wieczory we dwoje, ale do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć....
Bez sensu to jest takie osobne wychodzenie Kamo.
Jak to gdzie? Pod mopsem i w szałasie.
Pracuj, tyraj, wypruwaj żyły, żeby postawić wymarzony dom, a ona ci powie, że zły jesteś, bo nie masz siły balowac w weekend. Mam propozycje dla autorki: ty zarób ma budowę, a mąż niech poimprezuje
Gość 09:48, brawo! Dokładnie tak. A mieszkanie mam zawsze ogarnięte i głowa też mnie nigdy nie boli ;) ale czuje jak cała energia ze mnie ucieka, a ja mam raczej taki tempament-petarda.
Nie jestem nastolatką, we własnym domu mieszkamy z mężem już kilkanaście lat. I z perspektywy czasu widzę, że naprawdę nie ma sensu zaharowywać się na dom i rezygnować w tym czasie ze wszystkich przyjemności. We wszystkim trzeba mieć umiar, w pogoni za dobrami materialnymi też, bo to nie one dają szczęście. My nawet w najgorętszym okresie budowy i pracy oraz zajmowania się małymi wtedy dzieciakami znajdowaliśmy czas na wspólne wyjścia - to były złote czasy klubu Perspektywy i wspomnienia z czasu budowy przeplatają się ze wspomnieniami świetnych zabaw na koncertach.
Umiar, umiar i jeszcze raz umiar we wszystkim. I żeby w pogoni za urządzeniem sobie życia nie zgubić samego życia.
A wiesz, że prócz imprezowania istnieją jeszcze inne formy relaksu? Może spróbuj znaleźć jakąś pasję, która byłaby wspólna dla Was obojga? Fotografowanie, wycieczki rowerowe, kino? Jest mnóstwo rzeczy, które mogłyby cieszyć Was obojga, jednocześnie zbliżając Was do siebie
Ja bardzo lubię spędzać czas z moim mężem sam na sam, ale jednak potrzebuję też czasem wyjść do ludzi. Chciałabym, żeby wychodził ze mną. I lubię się porządnie wyszaleć. Tak już mam i to się nie zmieni w najbliższym czasie. Cały czas siedzę albo w tym urzędzie albo na uczelni (bo jeszcze studiuję) no i co? W weekend też mam siedzieć? Całe życie mam przesiedzieć?...
Ale jest progres. Dziś mnie przeprosił i przyniósł dla nas bilety na koncert :)
Boże, co za smutny i wredny naród...