Pod koniec marca 1944 roku Łysowody zajął dobrze uzbrojony oddział Narodowych Sił Zbrojnych. Oficerowie stacjonowali w willi, tam również torturowano i mordowano partyzantów Armii Ludowej, członków i sympatyków PPR-u, młodych z okolicznych miejscowości. - Przez 10-11 dni jeździli po wsiach i zabierali z domów. Najpierw prowadzili śledztwo, ręce w oliwie gotowali, palce ściskali w drzwiach. Zamordowanych wynosili do lasu i zakopywali - opowiada Warelis.
W 1952 roku, w 10. rocznicę powstania PPR-u, w willi umieszczono tablicę informująca, że "NSZ-owcy, wysługując się okupantowi, wymordowali 70 członków PPR, żołnierzy AL oraz sympatyków PPR", zakończona wezwaniem: "Cześć i chwała patriotom, którzy oddali życie w walce o niepodległą Polskę Ludową". Ile tak naprawdę osób zamordowano w Łysowodach, nie wiadomo. Ponoć część zwłok wrzucono do głębokiej studni kilkaset metrów od willi. Nie zostali też ustaleni sprawcy i motywy tej zbrodni. Ponoć NSZ mścił się tak okrutnie za to, że cały oddział tej formacji w Teofilowie (gm. Tarłów) przeszedł do AL. Po zajęciu willi przez dom dziecka tablica została przeniesiona w inne miejsce. Znajduje się przy wspomnianej alei, u stóp zwieńczonego orłem obelisku. I tak jak willa coraz bardziej zarasta.
(Fragment artykułu ze strony kielce wyborcza pl)
Następny :) O Łysowodach już się wypowiadałem w innym wątku, w skrócie: nie ma ciał, nie ma ofiar, nie ma rodzin ofiar, ale jest "faszystowska zbrodnia" :)
A tak na serio, ofiarą padło 22 komunistów z PPR, których chyba tylko wyborcza potrafi żałować :)
Widzisz, gdyby nie to to co się wydarzyło, nasza wzorcowa partia miałaby 22 towarzyszy więcej a licząc z potomkami zabitych to pewnie i poparcie ponad 100% a nie marne 30.