Dowiadujac się o tej chorobie ,nagle dowiadujesz się co tak naprawdę jest w zyciu najważniejsze,6 miesięcy zycia po ludzku.............................bez pogoni za kasa
A po ludzku i godnie to trzeba postępować całe życie a nie dopiero w obliczu śmierci.
Gosciu z 12:13. skąd wiesz ze osoba chora nie postepowała godnie i po ludzku? Tu nie chodzi o charakter człowieka.,bo ten sie nawet w obliczu smierci nie zmieni, ale o zwyczajne ,,cos chce zrobic, czego do tej pory jeszcze nie robilem i nie chciałem robic'' Zwiedzic to , zobaczyc tamto, odwiedzic tych czy tamtych.Priorytety zmieniaja sie nie tylko w obliczu smieci czy choroby.Zmieniaja sie np po zalozeniu rodziny.Tobie , załozycielu watku, zycze abys do konca walczył ,abys zrealizował swoje cele, pragnienia , marzenia. I nie bądz zbyt wredny dla bliskich .Pamietaj ze oni potem zostana sami.Im tez bedzie bardzo zle. Tak wiem ze pisze podle , ale taka jest prawda. W obliczu smierci myslimy tylko o sobie, ze my umieramy, a to nie do konca tak jest. Nasi najblizsi umieraja razem z nami, bo nagle dowiaduja sie ze nie ma ratunku dla osoby która kochaja, ze ona odejdzie a oni zostana bez przyjaciela, meza, zony,czy kochanki.Przykre to ale jak prawdziwe.Ile potem złosci w kims z rodziny, ze ,,zostawił mnie sama ze wszystkim problemami''-czy nie tak jest?Jest tak. Powodzenia zycze przez jak najdłuzszy czas.
trzeba życ normalnie a nie gonic za kasą,tyra tyra,niedoje ,niedośpi kupi samochód albo dom i fiknie,można miec gorszy i miec czas na wszystko żyje sie raz
I o to chodzi żeby to zrozumieć zanim będzie za późno. Wtedy nawet jak śmierć blisko to człowiek może sobie powiedzieć że żył jak należy i wiedział co ważne. A nie nagle zmiana priorytetów.
Dziś Święto Zmarłych,może założycielka wątku jest wśród nas,odpowie jak zmieniły się jej priorytety w życiu ? Ja ona sama,czy tak jak inni chorzy na poważne choroby, też chciała się pożegnać osobiście z każdym w rodzinie ? Opowiedz Olu swoją historię.
Dziś czas refleksji nad życiem doczesnym i tym przyszłym,lepszym, za tęczowym mostem.Czas rozmyślań i wspomnień o naszych najbliższych,których kochaliśmy i którzy tam odeszli....
tęczowy most jest dla psów nie dla ludzi
No widzisz,w ten Raj dla zwierząt wierzysz,a w Raj dla ludzi już nie ?
Poczytaj jak jest tam pięknie; http://www.zosia.piasta.pl/rozne/teczowy-most.htm
Lżej ci będzie odchodzić z tego świata,przecież spotkasz się tam również ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi,nie będziesz sama,odchodź radośnie na spotkanie z nimi....
wzywaja nas do tamtego swiata bo jestesmy tam potrzebni
Dziś nie jest święto zmarłych gościu 00:31 tylko uroczystość Wszystkich Świętych. To zasadnicza różnica.
Święto Zmarłych jest jutro. Dziś jest święto Wszystkich Świętych.
Oczywiście masz rację jutro - Dzień Zaduszny,czyli Święto Zmarłych (2listopada),często mylnie tak nazywany Dzień Wszystkich Świętych.
http://www.kalendarzswiat.pl/dzien_zaduszny
W Zaduszki według naszej wiary nasi bliscy odwiedzają nas na ziemi,trzeba też pomodlić się za nich,powspominać,oraz zastanowić się nad sensem naszego życia.
Miałam raka więc uważam, że mogę się wypowiadać na ten temat. Rzeczywiście ja osobiście doceniłam ile jest warte życie jakie by nie było i zdrowie. Jak mało ważne są inne sprawy.Doceniłam i wiem jak dużo mam, mimo, że normalnie jestem dość biedna.Wiem też, że człowiek w chorobie tak naprawdę jest sam z Panem Bogiem tylko.Myślę,że w obliczu długotrwałego cierpienia czy też mogącej nastąpić śmierci człowiek rzeczy widzi inaczej. Dlaczego? Ja uważam, że to strach, przed śmiercią, nieznanym to powoduje. Nie wiemy tak naprawdę jak jest po drugiej stronie bo nikt jeszcze stamtąd nie wrócił i nie opowiedział jak tam jest, jak się tam żyje? Smierć kliniczna to tylko krótki czas i co prawda ludzie o niej opowiadają, że byli tam tylko chwilę więc tak naprawdę nie mogą powiedzieć wiele.To tylko moje zdanie i każdy ma prawo do swojego.Teraz od wizyty do wizyty na onkologii jestem mimo wielu kłopotów szczęśliwa.Panicznie boję się cierpienia fizycznego i śmierci też. Wiem, że tak naprawdę nie ma leków znieczulających ból przy chorobie nowotworowej. Byłam przy śmierci takich osób prawie
24 h Nikomu nie życzę śmierci na nowotwór Tego trudno nazwać słowami. Szkoda, ze tutaj nie wypowiedziały się przede mną osoby, które pokonały raka.
Zapomniałam dodać, że zawsze żyłam,, po ludzku " wg założyciela watku.Nie miałam więc powodu by obiecywać sobie poprawę w stylu czy też sposobie życia.
"Nasi najblizsi umieraja razem z nami, bo nagle dowiaduja sie ze nie ma ratunku dla osoby która kochaja, ze ona odejdzie a oni zostana bez przyjaciela, meza, zony,czy kochanki'
Olu na raka nikt nie umiera nagle,ludzie chorują od miesiąca do kilku lat.Rodzina ma więc czas na przygotowanie i pogodzenie się z myślą,że już "niema ratunku"...
No chyba,że jest to rodzina tzw. na odległość,mieszka za granicą,czy nie utrzymująca żadnych kontaktów z chorą.
"Ile potem złosci w kims z rodziny, ze ,,zostawił mnie sama ze wszystkim problemami''-czy nie tak jest?"
Bliscy pozostają w złości o problemy,co ty piszesz ? Raczej w rozpaczy,ew. z "pretensjami do Boga",dlaczego akurat tę osobę zabiera,dlaczego w ogóle zabiera ....
Problemy są po to,by je pokonywać,rozwiązywać,a brak ukochanej osoby,podkreślam kochanej, nie zastąpi nic,ani nikt !! Zrozum to !!