Sami gotujcie swoim dzieciom obiady, to będą i smaczne i zdrowe ;)
Pewnie zarobi pani M. z Kilińskiego :/
Ja również jestem przeciwna likwidacji stołówek, najbardziej na tym ucierpią dzieci z biednych rodzin, które dzięki szkolnym stołówkom i pomocy Mpsu, jadły ciepły posiłek. Wiadomo, jak ktoś ma kasę to dla niego nie problem zapłacic firmie cateringowej, a cena za obiad będzie 3 razy wyższa od stołówkowej, a jedzenie nieporównywalne. A te biedne dzieciaki co, mają siedzieć i patrzeć jak inni jedzą????
Poza tym likwidacja stołówek wiąże się róznież ze zwolnieniami osób na stołówkach pracujących!
I oczywiście jak zwykle będzie zły dyrektor, a nie urząd, który takie decyzje podjął.
Wbrew temu co pewnie część sądzi nie jestem za likwidacją stołówek ,nie mniej argumenty osób które piszą za stołówkami nijak często się mają się do realiów zwłaszcza finansowych .
Cena obiadów dla urzędu jest bez znaczenia tak naprawde w mojej opinii bo koszty utrzymania są większe niż zakup jedzenia z cateringu .Utrzymanie stołówki to 2 osoby min ,jeżeli prawdą jest ,że gotują z jedzenia z banku żywności to dla mnie jeszcze bardziej dziwne ,doliczyć trzeba gaz,prąd,środki czystości ,13 ? bony świąteczne i co tam jeszcze to nie wychodzi taniej .Prosty przykład na szkole nr 11 o której jest filmik na Telkonecie ,70 uczniów i te oszczędności dla miasta z gotowania w stołówce .
Ja ich nie widzę ,argumentem który jest moim zdaniem dobry jest możliwość wykupienia przez większość rodziców jedzenia dla swoich dzieci z powodu bardzo dobrego współczynnika ceny do oferowanego jedzenia ,to argument prospołeczny który rekompensuje różnice w zapłacie .Tańsze jedzenie oznacza potencjalne więcej sytych dzieci bez względu na statut materialny ,innym dobrym argumentem są miejsca pracy ale nie do końca bo ci co gotują w cateringu też pracują jak by ktoś nie zauważył .
Jakość obiadów przy podobnych kosztach dla miasta a dużo niższych dla rodziców jest też dobrym argumentem ale pisanie ,że jedzenie jest nieświeże zimne czy niesmaczne jest nieprawdziwe w większości przypadków .
Jeszcze większym bzdetem jest pisanie czy mówienie ,że miasto zabiera biednym dzieciom jedzenie ,to czysta bzdura .
Jeszcze jedno co zrobiliście poza pisanie w necie by sytuacja była po Waszej myśli ? Najczęściej nic bo inni powinni to zrobić za Was zapewne .
Człowieku dopiero pisałes, że nie miałes do czynienia ze stołówkowym jedzeniem, więc dlaczego się wypowiadasz, tym bardziej na temat jedzenia cateringowe, które powierdzam dla dzieci sie nie nadaje! ... i to jeszcze za jaką cenę, widzisz tylko koszty utrzymania stółówki, a jakoś do dzisiaj stołówki sie utrzymywały, mimo jak piszesz opłat , pensji itd. a czy uważasz, że firma cateringowa nie płaci za gaz, wodę i prąd? nie płaci za paliwo rozwożąc posiłki?, nie płaci się osobom , które to jedzenie przygotowują i rozwożą?
Tylko w dalszym ciagu róznica w cenie obiadu ze stołówki wynosi 2.90zł za posiłek, a w firmie cateringowej ponad 6 zł. Nie wiem, chyba masz własne pojecie ekonomi "człowieku" :/
2 x ok. 2300 zł pensja + dodatki( skromnie licząc) = 4600 x 12 = 52 200 zł/70 dzieci = 745 zł koszt obsługi na dziecko. Przyjmujemy, że stołówka pracuje 10 miesięcy - dni przerw tj. ok 160 posiłków. 745/160 = 4,65 + 2,9 = 7,55 koszt posiłku + energia + koszta zakupu urządzeń, remontów, odbiorów itp. to kolejne 2zł - 3 zł - wychodzi ok. 10 zł za posiłek w szkole. ok. 7 zł dopłacamy do posiłku wszyscy x 160 x 50 dzieci x 3 szkoły = skromnie licząc 168 000 zł rocznie.
To proste gościu z 19.50: opłaty za jedzenie stołówkowe obejmowały tylko sam koszt posiłku tzn. składników,z kolei opłaty za cenę gazu, prądu oraz pensji kucharek były wrzucane w ogólne koszta utrzymania szkoły. jedzenie z kateringu ma te wszystkie koszty w cenie posiłku, dlatego jest on większy (a tak naprawdę taki sam jak jedzenia stołówkowego) Innymi słowy dawniej szkoły dokładały pieniądze do tych obiadów bo płaciły wszystkie rachunki ,a rodzice płacili za sam koszt posiłku (składniki). Szkoły muszą ciąć koszty, dlatego rezygnują ze stołówek. Lepsza szkoła bez stołówki, niż szkoła zamknięta, których jest coraz więcej, właśnie ze względu na długi spowodowane małymi budżetami ,a dużymi potrzebami.
A nauczyciele obiadów nie wyjadają? Mleko wypili to i pewnie niejeden obiadek wtrząchnęli.
Ale macie problemy, przecież mało które dzieci jedzą na stołówce! Szkoła ma się wpędzać w długi dla niewielkiej grupy uczniów? To niech się wpędza, ciekawe czy będzie wam potem przyjemnie wozić dzieci do szkoły oddalonej o wiele kilometrów od domu :)
Tiaa gościu z 20:28, to właśnie na tych stołówkowych zupkach się nauczyciele tak dorobili :D Ale wy macie teorie... w takich stołówkach i tak marnuje się zawsze sporo jedzenia, jeszcze pozakładajcie kamery, czy kucharka z chochelki nie podjada ;)
Jakim prawem oczerniasz panie kucharki.
Jeśli uważasz ze wyjadają.. ..z chochelki to to zgłoś ale nie obrażaj nikogo..idż i zobacz jaka to praca. jak trzeba się nagłowić jak tu smacznie i przede wszystkim wartościowo ugotować za 2,90.i popytaj dzieciaków czy im smakuje a zobaczysz co ci powiedzą.
często to jest tych dzieci co maja dofinansowane jedyny posiłek dziennie..
a nikt nie myśli gdzie teraz te panie z kuchni znajdą prace kto zatrudni kobiety w ich wieku...pomście zanim piszecie tylko o kosztach
@oksymoron sugerujesz ,że różnica w cenie posiłku jest zyskiem firmy kateringowej ? :) .
A może problem tkwi gdzie indziej niż w stołówkach ( na marginesie- w całym cywilizowanym świecie,czy to w Zach.Europie czy Ameryce wszystkie dzieci objęte są bezpłatnym żywieniem!). lecz w za dużej liczbie zatrudnionych nauczycieli pracujących po 18 godzin tygodniowo i mających różne,olbrzymie przywileje? Zwiększenie liczby przepracowanych godzin tylko do np.30 tygodniowo,spowodowałoby radykalne zmniejszenie ilości zatrudnionych nauczycieli.Pozwoliłoby to zaoszczędzić ogromne kwoty w skali całego kraju,które to pieniądze można byłoby przeznaczyć na inne cele związane z szeroko rozumianą edukacją. A gdyby tak do tego usunąć ze szkół lekcje religii katolickiej (tak powinien się nazywać ten "przedmiot"-pojęcie lekcja religii wprowadza w błąd,nauczany jest katolicyzm)? Dałoby to kolejne setki milionów zł zaoszczędzone na wypłatach dla katechetów!
Ze szkół usunięto już darmową szklankę mleka,opiekę medyczną,a teraz zabierają się za stołówki...Quo vadis Polsko?
Ech!
W niektórych placówkach (np. przedszkolach prywatnych i szkołach- nauczyciele pracują już po 8 godzin dziennie).
Tak na marginesie - np. polonistka, która pracuje te 18 godzin tygodniowo, po pracy w szkole, będąc w domu sprawdza prace domowe, zeszyty, prace klasowe itd. Jeśli pracowałaby 8 godzin dziennie prowadząc lekcje, to po pracy miałaby wolne :) i kto by wtedy sprawdzał to wszystko? kto by poprawiał każdy błąd? Pewnie nikt :) Wtedy Twoje dzieci rico byłyby niedouczone... ale za to najedzone stołówkowym obiadkiem.
Wiedziałem,że jako amunicja posłuży niezawodne twierdzenia o ciężkiej pracy(?) nauczycieli w domu przy sprawdzaniu "prac domowych,zeszytów,prac klasowych itd." Tak jakby nie można tego było robić w szkołach. A dzieci w szkołach,oprócz tego,że są niedouczone,to są i głodne.
Ale może o to chodzi?
A ja to myślałam, że rodzice karmią dzieci. Ta moda już minęła?