Moja corka chce studiowac medycyne. Jednak otrzymala zbyt malo punktow i w Polsce się nie dostanie. Rozwaza studia na Ukrainie. Sama nie jestem przekonana. Corka znajomych ukonczyla studia na tamtejszym uniwersytecie i ma problem ze znalezieniem pracy. Tamtejszy papierek man wrazenie ze rowna się temu jakby wcale go nie bylo. Dziewczyna Sama opowiadala ze tam NIE TRZEBA się uczyc. Niemal wszystko za pieniadze. Ja tez dziwilam sie ze studiujac medycyne co chwila jest w Ostrowcu,a na Ukraine jezdzi na 2/3dni w tygodniu. Ona sama przyznala ze jej wiedza nie jest na poziomie. I jest lekarzem! Az mam ciarki gdy mysle ze ja albo bliska mi osoba trafi do takiego pozal się booze lekarzyny. Nie wiem jak wypersfadowac corce pomysl ""studiowania"" tam.
To konowaly nie lekarze. Do niczego się nie nadaja a tym bardziej do leczenia ludzi
Dużo ludzi tak robi bo łatwiej niż u nas
Studia można skończyć w każdym państwie, Polskę też dotyczy. Jednak po ukończeniu studiów praktyk itp., należy zdać LEP. Ten weryfikuję wiedzę, znam po studiach w Kijowie ze zdanym egzaminem i po Akademii Medycznej w Warszawie, bez egzaminu. Ten lekarz i ten lekarz, ale po AMW, bez prawa wykonywania zawodu. Starsi pamiętają chirurga z Peru, leczył w Ostrowcu i był dobrym lekarzem.
Nie LEP tylko LEK.
Może zacząć studia tam, choć wbrew plotkom jest cholernie trudno, bo studiujesz w języku angielskim. Po dwóch latach, może przenieść się na Akademie Medyczną w Polsce.
Nie każdy musi być lekarzem. Z jakiegoś powodu brakło jej punktów.
moze sprobowac za rok.Kilkanascie tysciecy mlodych tak robi
Tak? A ilu znasz tych lekarzy z Ukrainy?Nie wiem jak można obrażać ludzi i wrzucać wszystkich do jednego worka. Na prawdę myślisz, że studia w Polsce gwarantują bycie dobrym lekarzem a studia na Ukrainie złym? Że wynik matury jest wyznacznikiem tego do czego się ktoś nadaje? To powiem Ci, że niewiele wiesz. Może pochwalisz się kim Ty jesteś i do czego się nadajesz...
Nie wiem co to za bajki i nagonka na osoby, które studiowały na Ukrainie. Sama znam kilka osób, które tam studiowały. Nikt z nich nie siedział w Ostrowcu, wręcz przeciwnie przyjeżdżali do domu 2 razy w roku na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Nie sądzę też aby nic nie umieli bo w Polsce musieli nostryfikować dyplom co się wiąże z bardzo trudnymi egzaminami, a później jeszcze musieli zdać LEP - taki sam jak studenci z Polski. Wszyscy oni pracują i robią lub zrobili już specjalizację. Nie wiem więc skąd czerpiesz swoje wyssane z palca informacje.
czyli nie nadaje się na studia lekarskie,są inne kierunki A moim zdaniem teraz im więcej szkoły tym głupszy matoł.
A ja z Natalią się zgodzę. Mój cioteczny brat obecnie studiuje medycynę właśnie na Ukrainie - wpisy za pieniądze to raz, dwa - zdawanie egzaminów w nieskończoność (czasami kolokwia to 1/2 pytania). Grzegorz bardzo często przyjeżdża do domu, jeździ po Polsce i Europie. Nad książkami nie siedzi. Za rok zostanie kolejnym genialnym lekarzem....
Hmmm a nie sądzisz, że to co opisujesz świadczy tylko o podejściu Twojego kuzyna? To, że jemu się nie chce uczyć i woli „jeździć po Polsce i Europie” zamiast siedzieć nad książkami świadczy tylko i wyłącznie o nim. Studiowałam w Polsce i znałam takich samych studentów na Polskich uczelniach: takich którzy się nie uczyli, kombinowali, ściągali na egzaminach. I oni też zostali lekarzami. To nie kwestia uczelni ani państwa, w którym się studiuje. To kwestia podejścia do życia, do przyszłej pracy, pewnej odpowiedzialności. Nauczyć się można wszędzie. Dostanie się na polską uczelnie nie gwarantuje zostania dobrym lekarzem podobnie jak studiowanie na ukraińskiej uczelni nie gwarantuje zostania złym lekarzem. A studentów z Ukrainy zweryfikuje jeszcze nostryfikacja i LEK. I może dopiero po tych egzaminach należy ich oceniać...
Gość Darek, żeby być lekarzem, to trzeba mieć powołanie. I nie ma tu znaczenia, miejsce studiowania. Najgorzej jak młody człowiek go nie ma, a tatuś z mamusią na siłę pchają go na lekarza.A efekty są takie jak opisujesz.
Może ten cioteczny brat jest zdolniejszy niż inni:) Jak jeździ po świecie, to bardzo dobrze, bo nie od dziś wiadomo, że podróże kształcą. A tak w ogóle to życie pokazuje, że ktoś może być wzorowym uczniem, świetnym studentem renomowanej uczelni, a w pracy sobie nie radzi zbyt dobrze, natomiast czasem taki przeciętniak potrafi być świetny w swoim zawodzie. Poza tym rzadko bywa, że po studiach jest się ekspertem czy od leczenia, czy od czego innego.
Zawsze moze studiowac rok na Ukrainie potem przeniesc sie do Polski.
Studia na Ukrainie nie są dobrym rozwiązaniem. Jest uczelnia w PL, która przyjmuje bodajże po 3 roku takich studentów w swoje szeregi i mają w dokumentach, że ukończyli tą własnie uczelnię (prawdopodobnie ani wzmianki o Ukrainie). Problem pojawia się wśród samych studentów. Ci którzy zapierniczali na tej uczelni przez te wcześniejsze 3 lata, zarywali nocki, a wcześniej zdali lepiej maturę są na równi traktowani z tymi z Ukrainy, którzy no własnie... wszyscy wiemy o co chodzi. Osobiście, jeżeli dowiem się, że leczy mnie lekarz uczący się na Ukrainie, będzie to moja ostania wizyta i moich bliskich.
A jak mają być traktowani jak nie na równi? Zaliczyli te same przedmioty na studiach. A Ty byłeś? Widziałeś? Że posądzasz, ich, że oszukiwali? Polscy studenci jeżdżą na rok na Erasmusa gdzie imprezują cały rok i często robią to po to żeby ominąć cięższe egzaminy na studiach w Polsce. I tego jakoś się nikt nie czepia. A Tobie gratuluję skoro wybierasz lekarza nie po jego ogólnej opinii, dokonaniach tylko po uczelni, którą skończył. Ciekawe co powiesz jak kiedyś taki „lekarz z Ukrainy” Ci pomoże. Też przestaniesz do niego chodzić jak się dowiesz gdzie stduiował?