Zastanawia mnie zachowanie ludzi którzy wchodzą do sklepu i udają ze są niewidzialni. Nie mowia dzien dobry ani do widzenia. Z czego to wynika? Sklep to nie park czy ulica ktora jest miejscem publicznym(nalezy do wszystkich obywateli) tylko to miejsce prywatne. Jak mozna wejsc do kogos i sie nie przywitac? Jakby Wam ktoś wszedł do domu bez słowa nie czuli byście się zirytowani?
a jak wchodzisz do galerii czy do kościoła to też mówisz dzień dobry czy niech będzie pochwalony nie przesadzajmy w biedronce też nas witają przy kasie kasjerki są tym zmęczone a jak wykładają towar to nas nie widzą inaczej w małym sklepie uważam za uzasadnione
nie mam na myśli hipermarketu gdzie mowi sie dzien dobry przy kasie. tylko miejscu gdzie jest jedna czy dwie ekspedientki. ludzie wchodza i wychodza bez slowa
Wchodząc do kościoła to trzeba sie pomodlić jak już....ale Bóg przyjmie wszystkich....tych widzialnych i niewidzialnych..:-)
Pracowałam przez wakacje w sklepie z ubraniami i o kulturze niektórych klientów można książkę napisać.
ja tez mam takie odczucie, ze klienci zachowują się jakby łaskę sprzedawcy robili. jak do nich zagadasz to tak jakbyś był kosmitą, który mówi do nich w innym języku:)
A odwrotnie klienci chcą by sprzedawca ZAWSZE był uśmiechnięty. Ja staram się być pogodna i uprzejma, ale wiele razy klient mi nic nie odpowiada albo po pytaniu "czy mogę w czymś pomóc?" bez słowa wychodzi. W zasadzie po 5 latach za kasą w Ostrowcu już przywykłam.
Więcej niż połowa klientów jest niewidzialnych.Część z nich nie raczy nawet odpowiedzieć na moje dzięń dobry,pomimo,że to oni wchodzą do sklepu.Jest miło jak wejdzie ktoś powie dzień dobry,jeszcze milej jak się uśmiechnie...ale niestety niewielu jest takich klientów.
Osoba która zaczęła ten temat chyba pomyliła role (o)(o),to ona powinna powiedzieć pierwsza dzień dobry a nie klient,choć sam często mówię pierwszy jak sklep prowadzi jedna osoba i nie jest zajęta innym klientem bo wychodzę z założenia,że mnie nie ubędzie.Jeżeli jest duży sklep to obsługa powinna dyskretnie się przywitać i zaproponować nienachalnie pomoc.Nie wymagam by obsługa mi się kłaniała czy uśmiechała z musu.Podoba mi się zachowanie pana w Daichmanie w galerii co prawda z tego powodu na początku się zastanawiałem czy tego pana znam ? :).Dawno nie byłem w biedronce pod hutą,tam pracowała lub pracuje przemiła blondynka,te dwie osoby najbardziej mi utkwiły w pamięci.
Przecież nikt Ci nie broni wejść np po Tesco i do każdego mówić dzień dobry jak wejdziesz :) ja osobiście nie widzę przeciwwskazań.
ten pan mieszka u mnie w bloku na Rosochach i też mówi wszystkim dzień dobry-w tym ludziom 20 lat młodszym od niego.Jest przy tym sympatyczny i uśmiechnięty i wszyscy go lubią
Sklep jest lokalem użyteczności publicznej.Jako klient wchodzę do sklepu po konkretny towar i zależy mi na szybkiej i sprawnej obsłudze. Nie przychodzę do sklepu na pogaduchy, ani w celach towarzyskich. Sympatyczny personel sklepowy może zawsze liczyć na moją życzliwość i dobre słowo. Stwierdzenie "Sklep (...) to miejsce prywatne" wyjaśnia dlaczego w niektórych sklepach klient jest traktowany jak intruz, który wtargnął nieproszony komuś do domu na obiad. Zniechęceni takim zachowaniem klienci omijają takie sklepy z daleka. Dlatego nie dziwmy się kiedy kolejne sklepiki bankrutują, znikając w niebycie .
dużo ostatnio na forum o jakości obsługi w sklepach i odnoszę wrażenie ,że dużo tu wypowiada się właśnie sprzedawców, którzy uważają ,ż e klient jest zoobowiązany do pewnech rzeczy, najlepiej gdyby im nie przeszkadzał, kłaniał się w pas, broń boże nie miał żadnych roszczeń , wymagań itp. Tylko drodzy sprzedawcy różnica jest zasadnicza:klient przyszedł kupić czyli dać zarobić sklepowi i tenże klient może mieć gorszy dzień i może nie chcieć mu się powiedzieć dzień dobry czy dziękuję, klient może rozmawiać w sklepie przez telefon a sprzedawca jest w pracy -ma obsługiwać klienta wg.standardów i musi mu się chcieć mówić dzieńdobry, uśmiechać się , nie może rozmawiać przez telefonJa proponuję udać się do banku jakiekolwiek, do retauracji albo do sklepu gdzie obsługuje właściciel i przypatrzyć się jak się tam traktuje klienta i bynajmniej nie chodzi tu jakieś uniżanie się przed klientem ale o zasadę frontem do klienta bo klient nasz pan .
jestem sprzedawcą i to ja pierwsza mówię Dzień dobry fakt że nie zawsze mi ludzie odpowiedzą ale może moją problem ze słuchem :)
czy klient czy sprzedawca czy sprzątaczka bądzmy dla siebie mili
Żyjemy w wolnym kraju nie mamy PANÓW nad sobą i dla mnie wyrażenie "klient nasz pan"to przeżytek.Tak moze myslec prywatny właściciel sklepu, dla którego każdy klient przeliczany jest na złotówki.Inaczej odbieraja to pracownicy marketów którzy nic z tego nie mają.Suche dzień dobry i zapraszam ponownie.Nie muszą spoufalać się z klientem.Chociaż z własnego doświadczenia wiem,iż klienci nadal sugerują się tą zasadą i są naprawdę upierdliwi a nawet wręcz chamscy.