ja wczoraj za pierwszym razem zdalem:)
Szanowna Autorko!
Nie Ty pierwsza i ostatnia oblałaś egzamin na prawo jazdy w Tarnobrzegu. Chociaż 3 razy pod rząd... No nie brzmi to najlepiej. Wg mnie świadczy to o tym, że albo Ty nie jeździsz jak przystało albo egzaminator rzeczywiście chciał Cię uwalić. Mówisz że masz problem z łukiem. To bardzo poważna rzecz, bo świadczy to o tym, że jak wjedziesz do dużego miasta to nie zaparkujesz - parkowanie to nic innego jak łuk. Nie rozumiem natomiast dlaczego piszesz, że "do końca można się wybić z tymi jazdami". Jeżeli chodzi Ci o to, że po dwóch miesiącach nie siedzenia za kółkiem wyjdziesz z wprawy to mam dla Ciebie radę - odpuść sobie. Pomyśl co będzie jak przez rok byś nie jeździła a np. musiałabyś jechać do rodziny na drugi koniec Polski na Święta samochodem. Bałabyś się wyjechać na drogę, bo sądziłabyś, że spowodujesz wypadek. Zdaję sobie sprawę, że 15.06 już dawno minął dlatego mój post może być troszkę nieaktualny. Jeżeli Autorka zdała - gratuluję. I proszę się nie przejmować wypadnięciem z formy - takie coś nie istnieje. Z jazdą samochodem jest jak z jazdą na rowerze - tego się nie zapomina. Tylko trzeba sprawdzić płyny i olej po dłuższym postoju!
Do ludzi narzekających na egzaminatorów - jakby tak chcieli wszystkich przepuszczać, bo tylko o jeden błąd więcej to na drodze byłoby tylu idiotów, że wypadki stałyby się rzeczą tak powszechną, iż strach byłoby wyjść na ulicę, gdyż każdy drżałby o to, kto siedzi za kierownicą. I na egzaminie można każdy manewr wykonać raz źle, można całą listę mieć zakreśloną a i tak się zdaje. Wynik negatywny jest wtedy jak popełni się dwa razy ten sam błąd - np. "przejazd przez skrzyżowanie na którym pierwszeństwo ustalają znaki". Załóżmy, że egzaminator przepuści taką osobę co nie umie jeździć. I co wtedy? Będzie zagrożeniem. Jak zgaśnie jej samochód (powiedzmy u nas na Sandomierskiej w godzinach szczytu) to pod presją innych kierowców jeszcze bardziej się zdenerwuje i stworzy taki korek jak nic. Albo niech stanie na lewoskręcie - będzie chciał sprawdzić czy coś nie jedzie i da za dużo gazu. Rozpędzony samochód uderzy w delikwenta i będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Po kursie na prawo jazdy nie umiemy jeździć (jakby ktoś miał takie złudzenie) - umiemy jedynie dodawać gazu. Jeździć uczymy się przez całą swoją karierę kierowcy. Spróbujcie Wy młodzi doświadczeni kierowcy pojechać w porządną trasę taką przynajmniej 1500 km. I zobaczycie wtedy jak ludzie jeżdżą. I czy trąbieniem na Was i miganiem długimi (inaczej poganianiem) nie zapędzą Was na pobocze. Niestety ale w dzisiejszych czasach, kiedy każdy się spieszy taki nowo upieczony kierowca nie jest przygotowany do jazdy po kursie. Najczęstszy błąd to tzw. jazda emerycka - ile na znaku tyle na blacie. A niestety - prawie wszyscy kierowcy jeżdżą +20-40 km/h więcej niż przepis. Ci pozostali wleką się 50 km/h. Wyobraźcie sobie skutki takiej jazdy - przez 10h jechać 50 km/h. Wkradnie się zmęczenie, senność a od tego rzut beretem do wypadku. A teraz porównajcie sobie taką jazdę z jazdą 70-80 km/h czy to w zabudowanym czy nie. Również przez 10h ale już z przerwami 10-15 minutowymi. I odpowiedzcie sobie na pytanie: którego kierowcę wybralibyście na szofera w tej podróży 1500 km?
Tyle ode mnie.
Pozdrawiam,
XYZ
Wiesz dobrze mądralo, że bardzo dużo osób zdających za pierwszym razem nie umie i nie umiało jezdzić, a ci co zdali za 4-6 itp razem jezdżą dobrze i się nie boją-nawet świadczy o tym wpis osoby, która zdała za pierwszym ,że boi się skręcać na krzyżówce i najlepiej jakby jechała cały czas prosto,inni którzy zdali za pierwszym razem mieli już kilka stłuczek itp także nie wymądrzaj się instruktorku. ja oblałam dwa razy łuk a teraz wcale nie mam problemu z parkowaniem,parkuję wszędzie gdzie można,nawet między samochodami i bez problemu wycofuję itd......
Wczoraj jedna dziewczyna bardzo tam plakała.nie wiem dokładnie co się stalo,ale podobno nie dosc że oblała 6raz to miała nie przyjemnego egzaminatora.Tak mi jej zal było rece się jej trzesły oczy czerwone jak u królika i mówiła do mamy ze już koniec że ma dosyc. Niektorych to NAPRawDe szkoda.Ja zdalem przy 9 podejsciem i jak Boga kocham osiem razy bylem juz w urzedzie odbierac prawko a tu nagle gdzies cos i koniec. 2 razy jechalem ze starszym panem ktory troche kulal(znak rozpoznawczy bo nie chce pisac nazwiska)i flaki mi sie wywracaly. jechalem a to za blisko to za daleko to za wolno to zbyt szybko to za blisko kraweznika a to przy liniach ciagal mnie ten pan po wszystkich dziurach przy okazji dawal do zrozumienia ze to on jest pan i wladca. oj nie zycze nikomu jazdy z nim
Po pierwsze proszę troszkę grzeczniej. Instruktorem ani egzaminatorem nie jestem. Jestem tylko kierowcą. I wcale nie niedzielnym. Wcale się nie wymądrzam - piszę jakie są realia. Piszesz, że jeździsz dobrze ale czy byłaś w jakimś większym mieście? W Kielcach chociażby - tu już trochę większe pojęcie o jeździe mieć trzeba niż w naszym Ostrowcu. Spróbuj szybko wykonać manewr zawracania na Solidarności czy lewoskręt na Łódzkiej i Zakładowej. Bez uprzejmości innych kierowców praktycznie niewykonalne to drugie. Przykłady pierwsze z brzegu, żeby nie było. Można je oczywiście mnożyć - np. wbijanie się na sąsiedni pas na IX Wieków tudzież Tarnowskiej. W samym centrum już jest łatwiej niż przy wjeżdżaniu do Kielc. A to tylko Kielce - żadna wielka metropolia. Pomyśl co jest jak się wjedzie do Warszawy albo Krakowa. DŻUNGLA jednym słowem.
Chwała Ci za to, że jeździsz jak przystało. Tylko mam pytanie - jak długim autem parkujesz? Bo jak ok. 3,5m to każdy byłby taki mądry. Spróbuj zaparkować na zatłoczonym parkingu Audi A6 Avant lub Volvo S80... Ciężko jest na jeden raz wjechać/wyjechać. Wiem bo widziałem jak kierownik Audi A8 wyjeżdża... Auto długie to i wyjechać ciężej. Na jeden raz to można taką limuzyną ale jak dwa sąsiednie miejsca są wolne.
Wiesz co - to jak inni jeżdżą mało mnie obchodzi. Ale też myślę za "tego drugiego", bo diabli wiedzą kto prowadzi - może jakiś podchmielony koleś czy dziewczyna. Wtedy już wolę takiego wyprzedzić niż myśleć co też może wywinąć. A to, że ktoś boi się skręcić na skrzyżowaniu to już jego problem. Skoro zdał egzamin tzn. umie skręcać, bo zawsze na egzaminie jest lewoskręt. Rozumiem, że ktoś może się czuć pewniej gdy w samochodzie siedzi druga osoba - tylko co mi z tego. Ona nie ma kierownicy, pedałów, więc nawet jakby chciała zareagować nie ma za bardzo jak.
Skoro mieli już kilka stłuczek to raczej nie dlatego, że tego chcieli tylko właśnie dlatego, że są nowi w tym temacie i brak im doświadczenia w jeździe. Albo ten drugi celowo spowodował stłuczkę, by wyłudzić pieniądze z ubezpieczenia i naprawić sobie samochód.
Oblałaś dwa razy na łuku - i są tego efekty. Opanowałaś łuk do tego stopnia, że teraz nie masz problemów z zaparkowaniem. Czyli jakoś niekoniecznie się wymądrzyłem tylko napisałem prawdę. Trening czyni mistrza.
zbyszek - wiesz moim zdaniem tym sposobem, że mówią za blisko za daleko etc. imitują oni pasażera. Marudnego jak baba w ciąży ale zawsze. Poza tym jak się jedzie z kimś (szczególnie z rodziny) to też tak lubi dogadywać, więc niejako uczymy się jak takich delikwentów spławiać. Moja metoda - zjeżdżam na pobocze i mówię "Masz prowadź" (do osoby, która nie ma prawka a poucza kierowcę). I mam spokój do końca podróży, bo mądrala się zamyka. A jak się nie zamknie - to powtarzam rzeczoną czynność do znudzenia. Aż się odechce pasażerowi i będzie myślał tylko o tym, żeby dojechać do celu. Bo bądźmy szczerzy - my sami wiemy jak prowadzić, to my siedzimy za kierownicą i my sterujemy samochodem oraz "czujemy" auto. Jakby mi ktoś powiedział, że za szybko to zacząłbym jechać 50 km/h bo niektórzy tacy są, że przekroczysz o 20 km/h i już histeria, że za szybko, że zabijesz wszystkich... Po kilku(nastu) kilometrach jazdy z V=50 km/h odechciewa się tej osobie i sama pospiesza.
No cóż - skoro dziewczyna płakała, że nie zdała na prawko i do tego ręce jej się trzęsły to może rzeczywiście nie powinna siadać za kółko? Bo niech wyjedzie na drogę i się zatnie na skrzyżowaniu (niech będzie lewoskręt). Co wtedy? Raz, że się zestresuje tym faktem a dwa, że ten stres pogłębią inni niecierpliwi kierowcy - tacy lubiący titać na innych. Wtedy to dopiero będzie miała wstręt do samochodu. Bo nie wystarczy mieć dobry słuch i wzrok ale trzeba też umieć radzić sobie w sytuacjach stresowych, których czasami na drogach nie brak. 0
Pozdrawiam,
XYZ
Oj Zbyszku z 15:19 masz bardzo duże mniemanie co do swojej jazdy,ale nie do końca masz rację w swojej wypowiedzi pisemnej
Zdałam za 8 razem w tym 4 razy oblałam łuk -żółty był okropny jeszcze nie zdążyłam ruszyć już uciekał mi samochód do tyłu łaskawy pan egzaminator poinformował mnie że dostawł pachołka( tak jak bym tego nie widziała)Radziłam sobie ruszając z ręcznego .Jak teraz jest trudno powiedzieć po tym niby remoncie .Nie poddałam się jeżdzę już4 miesiące w miarę sobie radzę .Rzyczę wszystkim zdającym powodzenia i wytrwałości!!
Ja również zdaje w TBG:(Do dupy to wszystko:)Zdawałam juz siedem razy...za każdym razem wyjeżdzam z placu i mój egzamnin trwa ponad pół godziny..teraz mam ostatnie podejscie jak mi sie nie uda to przenosze papiery do radomia:))
ja tez bd zdawlaa w tbg po waszych opiniach to sie troche zaczynam bac
hej ;) ;) wczoraj zdawałam prawo jazdy ;) zdałam za 1 razem !! xD ;) ;) stres był ale poszło ;)
pierwsza próba łuk do przodu i za wcześnie zatrzymałam się w kopercie ;/ ale za 2 razem już perfekcyjnie ;) wzniesienie za 1 ;) potem jazda po mieście równiutkie 45 minut ;/ ale na koniec POZYTYWNY xD :):):)
Wszystkim zdającym: Powodzenia ;) ;)
może teraz tsrnobrzescy egzaminatorzy lekko zmienili podejście do ostrowieckich kursantów,albo oni są lepiej przygotowani przez szkoły jazdy
bez dodatkowych godzin w Tbgu chyba trudno zdać?
Oblałam pięć razy. Dokupiłam 3h w Tbgu i zdałam. Nie wiem na czym to polega.
ja także oblałam 3 razy i miałam dokształt w TGB i zdałam
a moja znajoma oblała w TGB 5razy,przeniosła papiery do Kielc zdała za pierwszym razem a wcale nie było tak trudno zdać,a w TGB by ja jeszcze gnębili,ale wzięła w kieleckiej szkole jazdy parę godzin
a w jakiej szkole jazdy w TGB dokupiłaś-do 18:08