Bo to zwyczaj z zachodu. W Polsce młodzi szli razem do ołtarza. Taka nasza tradycja. Jak ktoś woli się wzorować na hollywoodzkich komediach romantycznych to jego sprawa ,wolno mu.
Całkiem im się w głowach poprzekręcało.
Policja ,najlepiej jeszcze zeby Panna Mloda byla zakuta w kajdanki.
to bedzie symbol zniwolenia jakie ja czeka.
To kwestia Państwa młodych jak chcą by ta chwila wyglądała.
Ja osobiście chyba miło widział bym tak krytykowaną tutaj opcje, czyli, doprowadzenie Panny młodej przez Ojca do ołtarza i tam "oddanie" jej Panu młodemu.
Nie dość że naprawde dobrze to wygląda, kiedy ojciec odprowadza ten "ostatni raz" córke i symbolicznie "oddaje" ją "kolejnemu po nim" mężczyźnie, to wg. mnie wygląda to dużo lepiej aniżeli Państwo młodzi idą razem przez kościół. Nie wszystko co z Ameryki musi być gorsze lub złe.
I jeśli kiedyś będe mógł to przeżyć, to będe obstawał własnie za takim zwyczajem.
To jeszcze zależy czy dziewczyna jest związana emocjonalnie z ojcem, czy są ze sobą naprawdę blisko, czy to przysłowiowa ukochana córeczka tatusia. Bo jeśli tak nie jest a zamiast tego jest dystans i chłód, ojciec nawet nie wie jak z córką rozmawiać, nie interesuje się jej sprawami albo nie daj Boże jeszcze gorzej - to apoidyktyczny rodzinny despota lub pijak ...to bez sensu, żeby dla pokazówki prowadził ją do ołtarza i odgrywał rolę kochającego tatusia.
Najczęściej to właśnie jest pokazówka :)
Jeśli tak, i tylko po to żeby się pokazać, to traci to dla mnie całkowity sens, i nawet ja, jako facet, wolałbym w takim wypadku, wiedząc jakie kontakty ma z ojcem, sam prowadzić do ślubu. Natomiast robienie tego dla pokazu, i zmuszanie się do czegoś w taki dzień, tak jak i zaciąganie pożyczek na wielkie wesele, to dla mnie samopostrzał conajmniej w oba kolana, i to na samym początku małżeństwa :)
kilka lat temu, jak bylam bardzo bardzo młoda to uległam głupiej fali czy modzie, że ślub powinno sie wziąć w miesiącu z liera "r" w nazwie, że w rocznice to to i tamto, że do slubu coś pożyczonego itp. dziś wiem, że to są bzdury na resorach! wymyslone pierdoły do kwadratu! tamto małżeństwo się posypało i to bardzo szybko. dzis jestem prawie 20 lat po slubie, wzięłam ślub w miesiącu bez litery "r" w nazwie i to jeszcze 13-tego, nie spaliłam bukietu z rocznice i inne bzdurne przesady. dziś się z tego śmieje i opowiadam moim corkom to wszystko w formie żartu.
a tak w ogole to sama, kiedyś zupełnie niechcący palnęłam coś, wymyśliłam na poczekaniu że to niby przesąd, słuchający-zainteresowani, bo to ich dotyczyło popatrzyli na mnie zdziwieni, sama w duchu sie z siebie śmiałam co wymysliłam, potem sie okazało, że się spełniło he he he a już padnę ze śmiechu jak to za jakiś czas dotrze do mnie jakąś tam okrężna drogą, że to przesąd, że od dawna to coś tak nie robiono. he he he to wtedy pozostanie mi nic innego jak zastrzec swoje prawa autorskie. no, ale cóż tak powstają przesądy. pozdrawiam.
U nas było wedle polskiej tradycji. Najpierw narzeczony przyjechał z drużbą do mnie do domu, gdzie byli już rodzice moi i jego. Rodzice udzielili nam błogosławieństwa, co było bardzo wzruszające dla wszystkich, bez łez się nie obyło :) Potem pojechaliśmy ze świadkami do kościoła, przed wejściem przywitał nas ksiądz. Goście w tym czasie zajmowali miejsca w kościele. Jak już wszyscy czekali to ksiądz poprowadził nas do ołtarza - tzn. on szedł pierwszy a parę kroków za nim my czyli para młoda.
Było idealnie i jakbym miała wybierać jeszcze raz to tylko tak bym to rozegrała. Szliśmy do tego ołtarza razem, ramię w ramię, zmierzając w jednym kierunku - do spełnienia wspólnych pragnień - w poczuciu że zbliżamy się wspólnie do tej wyjątkowej chwili. Nie wyobrażam sobie iść do ołtarza z innym mężczyzną niż ten, którego wybrałam na całe życie.
Ją też szłam razem z narzeczonym. Do głowy by mi nie przyszło żeby mnie ktoś doprowadzał do ołtarza i oddawał panu młodemu.
Najlepiej zeby poprowadził ją jej były
Rodzice blogoslawia Mlodych w domu Panny Mlodej i od tej pory są oni juz razem. Taka jest tradycja i w tym celu tez jest blogoslawienstwo. Odprowadzanie Panny Mlodej przed oltarz przez ojca oznacza wiec, ze mlodzi, juz sobie "oddani" przez rodzicow, znowu sie rozdzielaja i spotykaja po raz kolejny pod ołtarzem. Troche bez sensu, ale kazdy robi jak uwaza :) To wkraczanie razem we wspolna droge brzmi pieknie i tak trzeba odczytywac symbolike wspólnego wejscia.
Ja zostałam odprowadzona do ołtarza i każdemu się podobało. Bardzo ładnie to wygląda :)