brawo Tinca, zgadzam sie w 100 proc
Brawo , Tinca , zgadzam się w 100% !
Ja mam możliwości bardzo często załatwić pracę z racji wykonywanego zawodu i zaufania jakim mnie darzą pracodawcy z którymi na co dzień mam kontakt , ale nigdy nikomu nie załatwiłem niczego . Nie oceniajcie mnie źle , bo nie wynika to z jakiś moich osobistych złych pobudek , ale uważam , że w dzisiejszych czasach bardzo ciężko znaleźć naprawdę kogoś na kim można polegać w stu procentach i polecić go komuś z całkowitą pewnością , że się sprawdzi .
Przecież to jasne, że autorowi wątku chodziło o załatwianie pracy w instytucjach państwowych i samorządowych, a nie we własnych prywatnych firmach! Jeżeli zaś ów "tata kierownik" załatwia córeczce etat w jakiś ciepłym urzędzie to jest to nepotyzm i patologia, z którą trzeba walczyć, gdyż powoduje ona, że Ostrowiec "rozwija" się, jak się "rozwija", a kto bardziej ambitny i przedsiębiorczy, po prostu stąd wyjeżdża.
Nie ma sie co oszukiwać - w ostrowieckich urzedach wszyscy mają prace ząłatwioną
Byłem ostatnio w MOPSie - jak zobaczyłem kto i jak tam pracuję to w życiu nie uwierzę że są to osoby z odpowiednim wykształceniem i z jakiegoś ogłoszonego konkursu
Wśród znajomych mam wielu nauczycieli - wszyscy w pracy po znajomościach
Znajoma przeprowadziła się do ostrowca, w papierach ma się czym pochwalić - (dobre studia, bardzo dobre poprzednie stanowska pracy) pyta się w urzędzie pracy jakie ma szanse na zatrudnienie jakiekolwiek i gdziekolwiek w o-cu - sami odpowiedzieli że bez znajomości nie ma żadnych
Ot ostrowiecki grajdołek
@obalić... - nie tylko w Ostrowcu, ale ogólnie mogę odnieść sprawę do świętokrzyskiego - tam, gdzie jest wysokie bezrobocie sama praca staje się dobrem, towarem...
U nas to jest jeszcze o tyle specyficzna sytuacja, że w stosunkowo niewielkim mieście usadowiła się uczelnia masowo produkująca absolwentów aspirujących do stanowisk urzędniczych. Przypomniało mi się, co kiedyś powiedział Korwin-Mikke: "Myślicie, że jeśli w Polsce będzie 30 mln magistrów, to będzie im łatwiej znaleźć pracę?" (cytuję z pamięci)
@Pacuchy - jak ktoś jest bardziej ambitny i przedsiębiorczy to nie czeka, aż mu "tata kierownik" załatwi pracę, tylko sam zakasuje rękawy i jej szuka.
Zgadzam się z gościem z 7:15 - coraz trudniej znaleźć kogoś solidnego i rzetelnego. Codziennie do mojej firmy przychodzą ludzie szukający pracy - większość z nich nie potrafi się zaprezentować, nie potrafi sklecić porządnego CV, wydusić z siebie kilku interesujących zdań... A aspiracje, szczególnie płacowe - ogromne!
Nie ma tygodnia, w którym nie pojawiłby się przynajmniej jeden "tandem", czyli rodzić z dzieckiem - ojciec przyprowadza syna, wchodzi z nim na rozmowę kwalifikacyjną i odpowiada na pytania, a syn stoi jak kołek pod ścianą... Albo matka dzwoni, czy nie byłoby pracy dla dziecka... Żal!
Co drugi młody kandydat rozmawiając o pracy nie wyjmuje rąk z kieszeni.
Większość CVek to ordynarne zrzyny z netu. "Napisała pani, że lubi ambitne kino. Jaki ambitny film pani oglądała ostatnio?" Kandydatka po dłuższym namyśle: "Straszny film". Ręce opadają...
Większość przychodzących o pracę jako swój największy atut podaje posiadanie grupy inwalidzkiej...
Ludzie! Nie potraficie się sprzedać, nie potraficie sobą zainteresować pracodawcy! Ale łatwiej powiedzieć "Nie mam pleców, to nie mam pracy!" Prawda jest zbyt bolesna...
hahah - brawo Tinca - święta racja
swoją droga ciekaw jestem jaką masz firme ze takie prawdziwki cię odwiedzają :)
Ale co ma jedno do drugiego? Masz swoją firmę to zatrudniasz kogo chcesz, nawet łamagę czy lebiodę. Twoje pieniądze, Twoja sprawa. Ale jeżeli jesteś dyrektorem np. spółki gminnej - to oczekuję, że zatrudnisz tam osobę, która ma największe kompetencje spośród kandydatów, a nie np. córkę koleżanki. Jeżeli to państwo ma być zdrowe, to chyba nie powinno być to przedmiotem dyskusji.
@Pacuchy - nie jestem dyrektorem spółki gminnej (może niestety, może na szczęście), ale moje doświadczenia w dziedzinie rekrutacji pracowników można śmiało odnieść do ubiegających się o posady publiczne. To ma jedno do drugiego.
Ale oczywiście masz rację, że zatrudnienie tam powinno odbywać się na uczciwych zasadach.
Właśnie to Tinca napisała - że decydują kompetencje. Sądzisz, że w gminie należy przyjąć osobę, która na rozmowie kwalifikacyjnej żuje gumę albo trzyma ręce w kieszeni? Albo w ogóle nie zna się na rzeczy?
U nas to czasem idzie w drugą skrajność - mamy kandydatkę najlepszą, z najwyższymi kwalifikacjami, ale nie należy jej wybierać, bo jest np. znajomą szefa. No i co z tego? równość to równość! ona też może wygrać
Wybacz, ale to co piszesz, to posługiwanie się erystyką przeciw logice, bo jeżeli ja napisałem, że należy zatrudniać osobę mającą największe kompetencje, to Ty próbujesz wmówić, że moim zdaniem "w gminie należy przyjąć osobę, która na rozmowie kwalifikacyjnej żuje gumę albo trzyma ręce w kieszeni". Czy jakiekolwiek napisane przeze mnie zdanie wskazuje, żebym tak myślał?
Jakiś Ty mądry, widzisz to wszystko tylko z jednej strony..
To kolejny zabieg erystyczny, chwytający się argumentu ad personam (ironiczne stwierdzenie "jakiś ty mądry")
Istotnie, widzę to z jednej strony. Jakoś w życiu nie przyszło mi się wcielić w tą drugą rolę: cinkciarza, drobnego oszusta, cwaniaka nie płacącego podatków, towarzysza partyjnego, któremu trzeba coś załatwić, byłego esbeka, który stał się biznesmenem, synka pani dyrektor etc. etc. etc.
To jest do Tinci wszechwiedzącego nie do Ciebie _Pachucy
@gość - czyli z której strony? :-P
Zaczynałem karierę zawodową w połowie lat 90tych, gdy o pracę było znacznie trudniej, niż dziś. W dodatku "poprzednioustrojowy" system nauczania słabo przygotowywał do kapitalistycznego rynku pracy.
Przez całe życie byłem na zasiłku 3 miesiące. Zawsze udało mi się złapać jakąś robotę, na lepszych albo gorszych warunkach - w hurtowni budowlanej, w ochronie, w firmie odzyskującej złom, przy remontach... Nie narzekałem, cieszyłem się, że praca jest, nie grymasiłem.
Mam więc też spore doświadczenie jako poszukujący pracy :-P