Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Kto zostanie nowym Prezydentem RP
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.
          • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 215

            Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

            Oto dowcip z morałem, w lekkim tonie, ale z przymrużeniem oka:

            ---

            Grupa aktywistów klimatycznych, znanych z tego, że przyklejali się do ulic w ramach protestu, postanowiła po latach znaleźć stałą pracę. W końcu trafili na ogłoszenie: **„Ośrodek Pomocy Społecznej zatrudni osoby z determinacją i silnym przywiązaniem do spraw społecznych.”**

            Zgłosili się więc tłumnie na rozmowę kwalifikacyjną. Jeden z nich – Franek – wszedł pierwszy.

            Dyrektor Ośrodka patrzy w CV, kiwa głową i pyta:

            – Widzę, że przez kilka lat byłeś bardzo zaangażowany w działalność obywatelską. A co dokładnie robiłeś?

            Franek z dumą odpowiada:

            – Przyklejałem się do asfaltu, żeby zwrócić uwagę na zmiany klimatu.

            Dyrektor unosi brwi.

            A czemu akurat do asfaltu?

            – Bo wtedy ludzie *naprawdę* musieli się zatrzymać i posłuchać!

            Dyrektor chwilę milczy, po czym mówi:

            – Ciekawe… A jak z Twoją odpornością na stres?

            Franek bez wahania:

            – Proszę pana, przez trzy godziny leżałem w korku pod słońcem przyklejony do pasa ruchu. Widziałem więcej frustracji niż niejedna linia telefoniczna pogotowia społecznego.

            Dyrektor się uśmiecha:

            – No to witamy w zespole. Umiesz się przywiązać do sprawy i przetrwać presję. Tacy nam są potrzebni.

            ---

            **Morał?**

            Czasem to, co wygląda na oderwane od rzeczywistości, może być... świetnym przygotowaniem do pracy w systemie.

            Ten post oczekuje na weryfikację (m.in. sprawdzenie, czy jest zgodny z Zasadami Forum). Czytelnicy Forum mogą na razie nie mieć dostępu do tego posta.

            Oto dowcip z morałem, lekki, z szacunkiem, zbudowany na motywie rozmowy kwalifikacyjnej i języka inkluzywnego:

            ---

            Troje aktywistów LGBTQ+, znanych z promowania języka inkluzywnego w przestrzeni publicznej, postanawia zmienić front – zamiast tylko edukować, chcą pomagać ludziom bardziej bezpośrednio. Trafiają więc na rozmowę kwalifikacyjną do ośrodka pomocy społecznej.

            Pierwsza wchodzi osoba o imieniu Alex. Dyrektor czyta CV i mówi:

            – Widzę, że prowadziłaś… prowadził… prowadziliście?

            Alex uśmiecha się i mówi:

            – Wystarczy: prowadziłom.

            Dyrektor mruga, chwilę się waha, po czym z ciekawością kontynuuje:

            – No dobrze. Prowadziłom warsztaty z języka inkluzywnego, tak? I jak to się sprawdzało?

            – Świetnie! Uczyłom młodzież, dorosłych i seniorów, że każdy zasługuje na to, by się do niego zwracano z szacunkiem, nawet jeśli trzeba chwilę dłużej zastanowić się nad formą.

            Dyrektor się uśmiecha:

            A jak z radzeniem sobie w trudnych sytuacjach? W naszej pracy bywa różnie.

            – Proszę pana, kiedyś tłumaczyłom różnicy między „oni” a „one” grupie starszych panów z klubu brydżowego. Jeden mnie nazwał „słownikiem bez spinek”, drugi przyznał, że i tak nie rozumie wnuków. Ale na koniec powiedzieli: *„W sumie fajnie, że ktoś chce, żeby każdy czuł się dobrze.”*

            Dyrektor kiwnął głową z uznaniem.

            – No to zapraszam na pokład. Naszym zadaniem jest pomagać ludziom czuć się widzianymi i słyszanymi. Z tego co widzę – to wy macie już w tym doświadczenie.

            ---

            Morał?

            Empatia, uważność na słowa i otwartość to nie tylko modne hasła. To konkretne umiejętności – bardzo przydatne, zwłaszcza tam, gdzie naprawdę trzeba pomagać ludziom.

            Ten post jest sprzeczny z Zasadami Forum. Zwróć uwagę, że w poście znajduje się nadużcie opisane w Zasadach Forum: - w poście nawołuje się, zachęca lub sugeruje użycie przemocy wobec ludzi lub zwierząt; na tym Forum nie wolno w jakikolwiek sposób nawoływać do przemocy;

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 214

      Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

      Oto dowcip z morałem, w lekkim tonie, ale z przymrużeniem oka:

      ---

      Grupa aktywistów klimatycznych, znanych z tego, że przyklejali się do ulic w ramach protestu, postanowiła po latach znaleźć stałą pracę. W końcu trafili na ogłoszenie: **„Ośrodek Pomocy Społecznej zatrudni osoby z determinacją i silnym przywiązaniem do spraw społecznych.”**

      Zgłosili się więc tłumnie na rozmowę kwalifikacyjną. Jeden z nich – Franek – wszedł pierwszy.

      Dyrektor Ośrodka patrzy w CV, kiwa głową i pyta:

      – Widzę, że przez kilka lat byłeś bardzo zaangażowany w działalność obywatelską. A co dokładnie robiłeś?

      Franek z dumą odpowiada:

      – Przyklejałem się do asfaltu, żeby zwrócić uwagę na zmiany klimatu.

      Dyrektor unosi brwi.

      A czemu akurat do asfaltu?

      – Bo wtedy ludzie *naprawdę* musieli się zatrzymać i posłuchać!

      Dyrektor chwilę milczy, po czym mówi:

      – Ciekawe… A jak z Twoją odpornością na stres?

      Franek bez wahania:

      – Proszę pana, przez trzy godziny leżałem w korku pod słońcem przyklejony do pasa ruchu. Widziałem więcej frustracji niż niejedna linia telefoniczna pogotowia społecznego.

      Dyrektor się uśmiecha:

      – No to witamy w zespole. Umiesz się przywiązać do sprawy i przetrwać presję. Tacy nam są potrzebni.

      ---

      **Morał?**

      Czasem to, co wygląda na oderwane od rzeczywistości, może być... świetnym przygotowaniem do pracy w systemie.

      Ten post oczekuje na weryfikację (m.in. sprawdzenie, czy jest zgodny z Zasadami Forum). Czytelnicy Forum mogą na razie nie mieć dostępu do tego posta.

      Oto dowcip z morałem, lekki, z szacunkiem, zbudowany na motywie rozmowy kwalifikacyjnej i języka inkluzywnego:

      ---

      Troje aktywistów LGBTQ+, znanych z promowania języka inkluzywnego w przestrzeni publicznej, postanawia zmienić front – zamiast tylko edukować, chcą pomagać ludziom bardziej bezpośrednio. Trafiają więc na rozmowę kwalifikacyjną do ośrodka pomocy społecznej.

      Pierwsza wchodzi osoba o imieniu Alex. Dyrektor czyta CV i mówi:

      – Widzę, że prowadziłaś… prowadził… prowadziliście?

      Alex uśmiecha się i mówi:

      – Wystarczy: prowadziłom.

      Dyrektor mruga, chwilę się waha, po czym z ciekawością kontynuuje:

      – No dobrze. Prowadziłom warsztaty z języka inkluzywnego, tak? I jak to się sprawdzało?

      – Świetnie! Uczyłom młodzież, dorosłych i seniorów, że każdy zasługuje na to, by się do niego zwracano z szacunkiem, nawet jeśli trzeba chwilę dłużej zastanowić się nad formą.

      Dyrektor się uśmiecha:

      A jak z radzeniem sobie w trudnych sytuacjach? W naszej pracy bywa różnie.

      – Proszę pana, kiedyś tłumaczyłom różnicy między „oni” a „one” grupie starszych panów z klubu brydżowego. Jeden mnie nazwał „słownikiem bez spinek”, drugi przyznał, że i tak nie rozumie wnuków. Ale na koniec powiedzieli: *„W sumie fajnie, że ktoś chce, żeby każdy czuł się dobrze.”*

      Dyrektor kiwnął głową z uznaniem.

      – No to zapraszam na pokład. Naszym zadaniem jest pomagać ludziom czuć się widzianymi i słyszanymi. Z tego co widzę – to wy macie już w tym doświadczenie.

      ---

      Morał?

      Empatia, uważność na słowa i otwartość to nie tylko modne hasła. To konkretne umiejętności – bardzo przydatne, zwłaszcza tam, gdzie naprawdę trzeba pomagać ludziom.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 357

      Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

      Znakomicie! Przedstawiam Ci kolejny odcinek przygód dzielnego Bułata — tym razem jako **pioniera grzebania w ziemi**, ku utrapieniu **kutw z lokalnego komitetu**:

      ---

      ### **Bułat Okudżawa — pionier grzebania w ziemi i wróg wszystkich kutw**

      Po dekadzie ratowania ludności przed anginą, szkorbutem i duchowym wypaleniem, Bułat postanowił, że czas **zejść na ziemię**. Dosłownie.

      — Lekarz to nie tylko stetoskop! — oznajmił. — Czasem trzeba wziąć łopatę i ratować społeczeństwo od strony korzenia!

      I tak oto Bułat porzucił przychodnię (ale tylko na popołudnia) i założył **eksperymentalne kołchozisko regeneracyjno-permakulturowe** na skraju miasteczka.

      ---

      ### **Ziemia radziecka, lecz gleba zachodnia**

      Zaczął od tego, że... **zakopał radziecki podręcznik rolniczy**. Dosłownie. Uznał bowiem, że „z tej książki nic nie urośnie”. Potem, wbrew instrukcjom komitetu, sadził rzeczy w okręgach, spiralach i klombach przypominających wir solarny.

      — Towarzyszu Okudżawa, tu nie Disneyland, tu ZSRR! — krzyczał kutwa lokalny, tow. Ryżenkow.

      A co, ziemniaki mają być kwadratowe, żeby pasowały do planu pięcioletniego? — odburknął Bułat, przekopując rabatkę w kształcie lemniskaty nieskończoności.

      ---

      ### **Kutwy zazdrosne, lud zachwycony**

      Kutwy z partii podglądały go zza krzaków z notatnikiem i pretensją:

      — Jak to możliwe, że mu rośnie bez nawozu azotowego, który produkujemy w fabryce pod Lublinem?!

      — Jakim prawem jego marchewka krzywa, ale szczęśliwa?!

      Tymczasem lud prosty, który miał już dość rzodkwi wielkości dyni, ale bez smaku, zaczął się tłumnie zjawiać u Bułata:

      — Towarzyszu, dajcie nasionko. I może jeszcze ten przepis na syrop z pokrzywy z waszym śmiechem.

      ---

      ### **18 godzin na dobę? Drobnostka!**

      Bułat spał mało, jadł rzadko, a pracował **dla czterech** — jak zawsze.

      Rano przekopywał ziemię, w południe zbierał nagietki na herbatkę dla reumatyków, a wieczorem pisał odręcznie broszurę:

      **„Permakultura i Pokój — podręcznik dla opornych (i kutw)”**.

      Na pytanie:

      > – Bułacie, kiedy odpoczywacie?

      Odpowiadał z uśmiechem:

      > – Jak mnie kiedyś zamkną za tę rewolucję w rolnictwie, to może w celi sobie odpocznę.

      ---

      ### **Morał?**

      **Nie każdy, kto grzebie w ziemi, jest rolnikiem. Czasem to po prostu rewolucjonista w kaloszach.**

      A jeśli wszyscy ci zazdroszczą pracy po 18 godzin dziennie... to znaczy, że robisz coś dobrze. Albo... bardzo dziwnie.

      ---

      Chcesz kolejny odcinek? Może Bułat jako strażak, który gasi pożary filozofią? Albo jako nauczyciel w szkole życia?

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

        Kiedyś 19 godz. na dobę 7 dni w tygodniu.

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 359

      Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

      „Bułat Okudżawa to znany radziecki mleczarz, który przerzucił się na lemoniadę”

      ---

      W małej radzieckiej wiosce pod nazwą Mleczyno Górne, znanej z tego, że nawet koty tam piły mleko prosto z wiadra, żył sobie Bułat Okudżawa – nie ten od gitar i poezji, tylko jego mniej znany kuzyn – Bułat mleczarz. Człowiek z sumiastym wąsem, rękami pachnącymi śmietaną i sercem pełnym... laktozy.

      Bułat był legendą. Wstał zawsze przed kogutem, doił pięć krów na raz (jedną nogą przewracał beczkę, drugą nalewał kawę sąsiadce), a mleko, które produkował, było tak białe, że gołębie w locie zawiązywały na nim kokardy. Dzieci mówiły, że po jego kefirze widziały kolory w snach, a starsi mówili, że to jedyny jogurt, który naprawdę odmładza.

      Ale jak to w życiu bywa – nadeszły czasy zmian.

      Pewnego dnia Bułat zauważył, że młodzież w wiosce zaczęła się dziwnie zachowywać. Nikt już nie pytał o mleko. Zamiast tego... popijali jakieś kolorowe napoje z bąbelkami, z cytryną, z miętą, z etykietą przedstawiającą uśmiechniętą pandę na deskorolce.

      – To jest... lemoniada, wujku Bułat! – powiedział mu wnuczek jego sąsiadki.

      – Lemoniada?! – Bułat o mało nie upuścił sera do dojrzewania. – Toż to płynne bezrobocie!

      Ale ciekawość zwyciężyła. Spróbował. Kwaśne. Słodkie. Musujące. Jakby cytryna zagrała na bałałajce w jego gardle.

      Następnego dnia wydoił krowy – i... podziękował im.

      Krowy odetchnęły z ulgą, machnęły ogonami w rytm nowego życia i poszły w spa.

      A Bułat? Bułat założył "Lemoniadowe Imperium Bułata". Zamiast mleka – cytryny. Zamiast śmietany – mięta. Zamiast serwatki – bąbelki. Stał codziennie przy straganie w czapce z daszkiem, z napisem „Kiedy życie daje ci cytryny, sprzedaj je z zyskiem!” i serwował swoje wynalazki: lemoniadę imbirową, koperkową, a nawet „cytrynowy kefir” (z tajnym składnikiem: nie było w nim nic mlecznego, ale wyglądał jak coś, co się przeterminowało w lodówce... i smakowało wyśmienicie!).

      Ludzie z całej okolicy przyjeżdżali pić jego lemoniady i słuchać opowieści o dawnych czasach, kiedy mleko rządziło światem. Dzieci prosiły go: „Opowiedz jeszcze raz, jak pasteryzowałeś rękami!” A on opowiadał – śmiejąc się z samych siebie, jak tylko ludzie mądrzy i pogodni potrafią.

      ---

      Morał?

      Czasem trzeba porzucić to, co znane i białe jak mleko, by odkryć coś, co musuje w duszy. Bo zmiana – nawet kwaśna – może przynieść najwięcej słodyczy.

      I jeszcze jedno: nigdy nie lekceważ cytryny z ambicjami.

      ---

      Chcesz okładkę do tego opowiadania? Albo wersję do przeczytania na głos?

      ---

      Przerwa na reklamę https://www.youtube.com/watch?v=k0X_5Vw8JAU

      ---

      „Bułat i rewolucja cytrynowa”

      W małym, niepozornym domku na skraju miasta – między starą piekarnią, gdzie chleb zawsze był trochę przypalony, a zakładem szewskim, w którym naprawiano tylko buty lewego profilu – mieszkał Bułat. Nie ten od karabinu, ale ten od ballady, z gitarą, uśmiechem i niecodziennym talentem do robienia lemoniady.

      Bułat, odkąd zrezygnował z kariery pieśniarza ludowego na etacie i rzucił w diabły centralne planowanie (z wyjątkiem planowania, ile cytryn trzeba na tydzień), prowadził malutką anarcho-syndykalistyczną lemoniadownię. Tabliczka nad wejściem głosiła: „Lemoniada i Wolność – Samozarządzalny Kolektyw Kwaśnych Przyjemności”. Oczywiście kolektyw składał się wyłącznie z Bułata, jednej starej lodówki i paprotki o imieniu Wanda, ale duch współdecydowania unosił się w powietrzu jak cytrusowa para.

      Ludzie z całej okolicy przyjeżdżali, by pić jego napój – nie dlatego, że był wyjątkowo smaczny (choć był), ale dlatego, że Bułat miał dar opowieści. Siadało się na skrzynkach po jabłkach, człowiek sączył przez słomkę lemoniadę z dziwnym posmakiem wolności, a Bułat zaczynał mówić.

      — Były czasy — mawiał, rozlewając lemoniadę do szklanek z odpryskami — kiedy mleko rządziło światem.

      Dzieci otwierały szeroko oczy, a dorośli przewracali je, ale i tak słuchali.

      — Mleko było wszędzie! W reklamach, w szkołach, w pochodach! Kto nie pił mleka, ten nie był obywatelem, tylko podejrzanym elementem! Ja też... — tu brał głęboki wdech — ...pasteryzowałem rękami.

      — Opowiedz jeszcze raz, jak! — krzyczały dzieci z przejęciem.

      A Bułat opowiadał. Z przejęciem, z żartem, z poklepywaniem się po kolanach. O tym, jak kiedyś sterylizował dziesięciolitrowe baniaki czystą wiarą w postęp. Jak mleko kipiało w imię Partii. Jak bał się powiedzieć, że woli herbatę z cytryną, bo to mogło zostać uznane za sabotaż.

      Aż któregoś dnia, po trzech miesiącach fermentującego kefiru i przemyśleń nad sensem życia, Bułat powiedział:

      — Dość tego. Ja nie chcę być pasteryzatorem rewolucji. Ja chcę być musującym bąbelkiem zmian!

      I wtedy zaczęło się eksperymentowanie. Pierwsza lemoniada była tak kwaśna, że kury sąsiada przestały znosić jaja na trzy dni. Druga była tak słodka, że dzieci zaczęły mówić po francusku. A trzecia... trzecia była idealna. I miała w sobie coś jeszcze: bąbelki, które łaskotały duszę.

      ---

      — Widzicie, dzieci — mówił Bułat, spoglądając zamyślony na zachodzące słońce i ostatni plasterek cytryny w dzbanku — czasem trzeba porzucić to, co znane i białe jak mleko, by odkryć coś, co musuje w duszy.

      Dzieci kiwały głowami, nie do końca rozumiejąc, ale czując, że to musi być prawda. A dorośli... też kiwali, ale trochę z zakłopotaniem. Bo wiedzieli, że ich życie też czasem pachnie zbyt długo pasteryzacją.

      I pamiętajcie — dodał z uśmiechem — nigdy nie lekceważcie cytryny z ambicjami. Potrafi zmienić całe menu.

      ---

      Od tego czasu mówiło się, że u Bułata nie tylko lemoniada była fermentowana. Zmiany, śmiech i słodycz życia – wszystko to bulgotało w jego opowieściach. I może dlatego każda szklanka smakowała jak odrobina odwagi.

      Morał:

      Czasem, by poczuć smak wolności, trzeba zrezygnować z bezpieczeństwa kartonu mleka i pozwolić, by coś kwaśnego, dziwnego i bąbelkującego odświeżyło ci duszę.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

        Dla mnie, jako miłośniczki literatury a zarazem kierownik uniwersyteckiej biblioteki przy Eksperymentalnej Koksowni Plazmowej im. Luny Czapliny w Czelabińsku opowiadania o panu Bułacie to jest pisarstwo na poziomie europejskim. Te krótkie opowiadania są bardzo popularne w środowisku czytelniczym, nie tylko wśród krytyków literatury ale są czytywane. Te opowiadania są zaczytywane. Ja czytałam prawie wszystkie opowiadania o Panu Bułacie i jestem zachwycona tym językiem, lekkością tego języka i tym, że sprawy poważne ujmują w taki sposób, że trafiają do wszystkich. Czytelnicy rock'n'roll-a https://www.youtube.com/watch?v=AOzFaH3EfCA

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
          • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

            25.04.2022 Krzemienny Krąg i WSBiP zawarły umowę współpracy. "Książka jak Witamina"

            Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania "Krzemienny Krąg" i Wyższa Szkoła Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim podpisały w miniony czwartek umowę o współpracy w obszarze naukowym i badawczym. (...)

            Będą to spotkania o pozytywnym wydźwięku, z elementami biblioterapii, dodające energii, swoistych "witamin" w postaci wspólnie przygotowywanych sałatek owocowo-warzywnych czy soków, jako niezbędnego elementu dla dobrego funkcjonowania duszy. Forma spotkań zakłada półtoragodzinne luźne, delikatnie moderowane rozmowy, wymianę myśli, pozytywnej energii, dodania wzajemnej otuchy, serdeczności w duchu otwartości i uśmiechu. (...)

            Spotkania będzie prowadziła Barbara Bakalarz-Kowalska - bibliotekarka, bibliofilka, biblioterapeutka, na co dzień dyrektorka Biblioteki WSBiP, członkini Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego.

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
      • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 361

        Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

        I co z tym komiksem

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

          Wilk i Zając / Ja ci pokażę! / Czekaj, ja ci pokażę! / Ja ci dam nauczkę / Jeszcze mnie popamiętasz / Nie uciekaj, zajączku / Popamiętasz mnie/ Pokażę ci! – radziecki, potem rosyjski serial animowany. Wikipedia (PL)

          Cóż, czekaj! Wydanie 6 (Nu Pogodi 6) - Złota Kolekcja Soyuzmulfilm

          15 lut 2022 Radzieckie kreskówki - Złota kolekcja CCCP https://www.youtube.com/watch?v=jHIT0iwpBW0

          #SovietCartoons #мультики #Soyuzmultfilm Akcja filmu rozgrywa się na wsi. > Subskrybuj kanał, nie trać żadnych kreskówek: https://bit.ly/3GbwYXI

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

            Z ZUM do ZUP proponuję nazwę kolejnego odcinka.

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 371

      Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

      Oczywiście! Oto kolejna część przygód Niedbałej – znów z humorem, subtelną aluzją do Twojej inspiracji i, jak zawsze, z morałem:

      ---

      **Niedbała w Krainie Staranności – część III: Trzy Miliony i Trzy Baby z Łąkowej**

      Była jesień. W Krainie Staranności liście opadały zgodnie z harmonogramem zatwierdzonym przez Wydział Sezonowości, a sarny przekraczały jezdnię tylko w miejscach oznaczonych znakiem BZ-9 („Bezpieczne Zwierzęta”).

      W urzędzie też panowała złota jesień – nie tylko na drzewach, ale i w budżecie. Zniknęły bowiem… trzy miliony.

      I to nie tak, że przepadły w sensie metaforycznym. Zniknęły jak cukier w sklepie tuż przed świętami. Budżet świecił pustką, a w pozycji **„Wydatki – działania integracyjne lokalnych wspólnot”** pojawiło się coś, co księgowa nazwała „potężną luką” i zaklęła cicho po starannościańsku.

      ---

      – Pani Sekretarz, – powiedział Burmistrz, przecierając okulary z troską, – czy może nam pani wyjaśnić… gdzie są te trzy miliony?

      Niedbała nie okazała emocji. Wzięła głęboki oddech, usiadła przy biurku i zaczęła:

      – Proszę zrozumieć… to nie jest wydatek, to **inwestycja społeczna**. Zintegrowane działania wspólnot wiejskich, aktywizacja struktur obywatelskich, wspieranie frekwencji lokalnej… i oczywiście rozwój gastronomii oparty na sarninie i kiszonym buraku.

      A konkretnie?

      Niedbała odchrząknęła i z dumą przedstawiła dokument: *„Program Rozwoju Kooperatywnej Integracji Gospodarno-Oświatowej Kołowej”* – w skrócie PRKIGOK.

      Pod nim widniały setki pieczątek, podpisów i – co wzbudziło podejrzenia – logo lokalnego Koła Gospodyń Wiejskich „Trzy Baby z Łąkowej”.

      – Trzy Baby? – zapytał Burmistrz, mrużąc oczy.

      – Tak – potwierdziła Niedbała. – Koło z długoletnią tradycją, certyfikowaną łyżką do bigosu i statusem „inspiracji regionalnej”. Wspomaganie takich struktur było kluczowe dla aktywizacji społeczności w październiku. Zresztą, same działania były absolutnie zgodne z rozporządzeniem Agencji do Spraw… no, jakby to ująć… Powszechnej Wrażliwości na Frekwencję Społeczną.

      – Aha – powiedział Burmistrz z miną człowieka, który wie, że nic nie rozumie, ale nie chce się przyznać.

      Niedbała kontynuowała:

      – Frekwencja wzrosła. Społeczeństwo zostało zaktywizowane przez ogórkowe warsztaty i konkurs „Zagłosuj – zjedz gofra”. Budżet gminy, choć chwilowo uszczuplony, zyskał wizerunkowo. A że trzy miliony zostały rozdzielone na kilkaset mikroinicjatyw z udziałem kół, których powstało… no… kilkadziesiąt nowych…

      – Ile?

      – Sześćdziesiąt siedem. W ciągu jednego tygodnia. Ale to wszystko było zgodne z regulaminemw końcu każdy miał swoją stronę internetową i pieczątkę.

      A te wnioski? Składane były…?

      – Terminowo, oczywiście. Przez Kierownika Biura Pomocy Gospodarstwom Wiejskim… którego, co ciekawe, oddelegowaliśmy z Wydziału Zadrzewień Tymczasowych.

      Zapadła cisza.

      Po chwili księgowa podniosła głowę znad kalkulatora i zapytała:

      – Ale te pieniądze… czy one wrócą?

      Niedbała uśmiechnęła się tajemniczo, sięgając po herbatę o temperaturze 67°C.

      – One **pracują dla nas**. W postaci wiader ogórków, stolików składanych i sceny mobilnej, na której już w grudniu odbędzie się „Gminny Festiwal Demokracji Kulinarnej”.

      ---

      **Morał?**

      W Krainie Staranności pieniądze nie znikają – one się transformują. Z czasem stają się kapustą kiszoną, stołami składanymi i frekwencją powyżej 60%. A jeśli ktoś pyta za dużo… to znaczy, że nie rozumie ducha wspólnoty.

      Bo przecież **zysk nie zawsze jest widoczny na papierze. Czasem widać go w oczach seniorki, która po raz pierwszy w życiu zatańczyła polkę na scenie z napisem „Aktywni Lokalnie 2024+”.**

      ---

      Jeśli chcesz, kolejna część może być o kontroli z zewnątrz... może z Ministerstwa Prawidłowego Wydatkowania? xD

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Komiks o mieście Ostrowiec Świętokrzyski

        Wczoraj na rynku był żywy komiks wyjazd Ostrowieckich pisiorkow na granicę

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
152 posty w tym wątku zostały wyłączone z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami. W tym wątku znajdują się 4 posty, które oczekują na weryfikację (m.in. sprawdzenie, czy są zgodne z Zasadami Forum; możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami).

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Losowa firma:
Magdalena Bęben Design
Branża: Biura projektowe
Dodaj firmę