Wiary w lewacki komunizm
Które przez Ciebie wymienionych rzezie odbywały się w imię wiary?
Zabrakło tam jeszcze Hiroshimy i Nagasaki :))))
""Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu !" — głosi Ewangelia Marka (16,15). Poszli więc. Uzbrojeni po zęby. Zaopatrzeni w papieskie pełnomocnictwa. 4 maja 1493 r. papież wydał bullę Inter caetera w której podzielił Nowy Świat między Portugalię i Hiszpanię. Tej ostatniej przyznał „Indie Zachodnie", czyli wszystkie już zajęte oraz jeszcze nie odkryte obszary na półkuli zachodniej. Portugalii przypadły „Indie Wschodnie", zaś linię demarkacyjną między nimi ustalił 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka. Jednocześnie zobowiązał obie potęgi do nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.
12 października 1492 Krzysztof Kolumb „odkrył Amerykę", otwarł chrześcijaństwu tereny, w które herezją było wierzyć. Istnieniu antypodów zaprzeczali znamienici Ojcowie Kościoła, tacy jak Laktancjusz oraz św. Augustyn. Na przekór jednak postanowieniom myślicieli chrześcijańskich antypody okazały się istnieć. Być może tak samo się kiedyś okaże, że na przekór ich mniemaniom inne rzeczy nie istnieją...
Relacja Krzysztofa Kolumba z pierwszej wyprawy odkrywczej (Haiti):
"Nie posiadają żelaza ani stali, ani broni i nie umieją się nią posługiwać. A przecie są to ludzie pięknie zbudowani i rośli, są jednak niesłychanie trwożliwi. Całą ich bronią są trzciny ścinane w chwili, kiedy sypią ziarno, na ich szerszym końcu przymocowują kawałek zaostrzonego mocno drewna; ale nie mają odwagi się nimi posługiwać. [...] Nie mają żadnej religii ani bałwochwalstwa. Wierzą jedynie, że w niebie mieszka wszelka moc, wszelkie dobro; wierzą niezbicie, że ja z moimi okrętami i moi ludzie zstąpiliśmy z nieba [...] Tak tedy Zbawiciel dał owo zwycięstwo Naszym Najjaśniejszym Królowi i Królowej oraz ich królestwom, rozsławionym dzięki tej sprawie tak ważnej, że całe chrześcijaństwo powinno się radować i uroczyście to obchodzić, aby złożyć dziękczynienie Trójcy Przenajświętszej w licznych uroczystych modłach nie tyle z powodu chwały, która przez to spadnie na nie przez nawrócenie wielkiej liczby ludów na naszą świętą wiarę, ale również z powodu bogactw materialnych"
Okazało się, że ziścił się tylko drugi powód do modłów. Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.
Wraz z kolonizatorami ściągali do Nowego Świata także funkcjonariusze kościelni. W 1502 r. wraz z gubernatorem na Haiti ściągnęło 17 franciszkanów, w 1509 ściągnęli pierwsi dominikanie, w 1511 do Puerto Rico przybyło 24 misjonarzy. W 1516 Ximenes postanowił, że do Nowego Świata nie może odpłynąć żaden statek bez księdza na pokładzie. Zaczęli oni chrzcić tysiącami. Bez pytania o zgodę zainteresowanych. Wychwalany przez papieża „apostoł Brazylii", José de Anchieta z Towarzystwa Jezusowego, głosił dewizę: „Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w rok po wstąpieniu na tron. Inny wysławiany misjonarz, franciszkanin Juan de Zumárraga, pierwszy meksykański arcybiskup, wyróżnił się w niszczeniu miejsc kultu lokalnego. W 1531 r. donosił o zburzeniu ponad pięciuset świątyń i ponad dwudziestu tysięcy „wizerunków bożków".
Zniszczenie Azteków
Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.
Zniszczenie Inków
Podboju imperium inkaskiego dokonał niepiśmienny poszukiwacz przygód, Franciszek Pizarro. W latach 20. XVI w. opanował wybrzeże Peru, docierając do granic państwa Inków. W roku 1531 wraz grupą chrześcijan, jeszcze mniejszą niż oddział Corteza, wyruszył w głąb lądu. "Władca Inków, Atahualpa, mógł w każdej chwili zetrzeć ich z powierzchni Ziemi, zamiast tego jednak, słał do nich pokojowe posłannictwa, zorganizował także spotkanie z przybyszami. Nigdy nie dowiemy się czy motywem jego działania był strach o podłożu religijnym, czy też przeświadczenie o własnej sile. W otoczeniu ogromnej świty, która na znak pokojowych intencji przyszła na spotkanie nieuzbrojona, Atahualpa przywitał Pizarra. W ciągu następnych kilku minut rozpoczęła się masowa masakra bezbronnych Inków, a ich władca został wzięty do niewoli. Ponownie, Indianie pozbawieni swojego przywódcy nie byli zdolni do jakichkolwiek działań. Atahualpa zorganizował własny wykup — ogromne ilości złota i srebra, których zebranie zajęło wiele miesięcy. Po uiszczeniu zapłaty, Hiszpanie osądzili władcę Inków i skazali na śmierć. W dowód łaski za to, że przeszedł on na wiarę chrześcijańską, Atahualpa nie został spalony na stosie, lecz uduszony" (Świat Wiedzy).
Zniszczenie Majów
Głównym odpowiedzialnym za zniszczenie kultury i religii Majów jest franciszkanin Diego de Landa (1524-1579) — ten sam, który napisał o Majach znane dziełko Relacion de las cosas de Yucatan. Oto fragment publikacji naukowej opisującej działalność inkwizycyjno-destrukcyjną Landy:
"Był to dokładnie rok [1562], kiedy o. Diego de Landa, zwierzchnik misji franciszkańskiej w Jukatanie, wezwał Święte Oficjum Inkwizycji w odpowiedzi na raporty o odstępstwach wśród chrześcijańskich konwertytów.
Zakonnicy pod dowództwem Landy, uzbrojeni w kwestionariusze, prowadzili inspekcje poza granicami Jukatanu. Wielka liczba podejrzanych „idolatrów", czyli wyznawców majańskich bogów, została w ich wyniku aresztowana i oskarżona. Jeśli nierychliwie składali zeznania, zakonnicy 'wybierali na ogół zamiast tortur zawieszenie delikwenta za rozciągnięte ręce na linie', jak napisał Landa, jakkolwiek był on opisywany jako „królowa tortur" [ 1 ]. Kiedy zachodziła dalsza potrzeba, zakonnicy używali bata, mocowali do stóp wiszących na linie kamienne obciążenia, pryskali na skórę gorący wosk lub gotującą się wodę, wiązali powrozy wokół ramion i ud, które następnie były zaciskane przez obroty desek lub kół pasowych. Czasami wyprowadzali człowieka na dwór, gdzie rozwierano mu usta za pomocą kołków, by następnie wlewać w nie tak wiele wody, aż do spuchnięcia brzucha, po czym stali nad nim, dopóki woda zmieszana z krwią nie wypływała ustami, nosem, uszami. Po uzyskaniu przyznania zapadał wyrok, który mógł oznaczać 200 batów, nakaz noszenia do trzech lat wyróżniającego stroju — żółtej koszuli z czerwonym krzyżem lub uczynienie niewolnikiem na okres do pięciu lat". [ 2 ]
W toku jego dalszej działalności, na postępowanie inkwizytora Landy złożono liczne skargi do pierwszego biskupa Jukatanu, Francisco Torala, który powołał komisję do ich zbadania.
„Na podstawie danych, które zebrali, wobec 6330 osób zastosowano kary kościelne [grzywny — przyp. MA], kolejne 4549 zostało poddane torturom. W wyniku tortur 32 osoby zostały ranne lub okaleczone, 157 osób zmarło, 13 osób popełniło samobójstwo tuż przed aresztowaniem a 18 osób zaginęło" (Tedlock).
Biskup Toral stwierdził, że dowody zebrane przez Landę w jego postępowaniach w ogromnej mierze były fałszywe. W konsekwencji uwolnił wszystkich jego więźniów. Działalność inkwizycyjna Landy w Jukatanie zakończyła się w 1564 r., kiedy został odwołany do Hiszpanii. W następstwie jego działalności król Filip II pozbawił zakony mnisze uprawnień jurysdykcyjnych w sprawach wiary oraz wyjął wszystkich Indian spod jurysdykcji Inkwizycji. Ostatecznie jednak Landa został rozgrzeszony dzięki inkwizytorowi Pedro de Guzmanowi i w 1573 r. triumfalnie wrócił na Jukatan, gdzie objął biskupstwo po nieżyjącym Toralu.
Głównym momentem destrukcji kultury Majów było sławetne auto-da-fé zorganizowane przez o. Landę w mieście Mani na Jukatanie w dniu 12 lipca 1562 r. Spalono wówczas ponad 40 ksiąg Majów (do dziś zachowały się jedynie 4), ok. 20 tys. świętych obrazów i rekwizytów religii Majów. Wydarzenie to miało traumatyczny wpływ na Indian. Jak przyznał sam Landa:
„Ludzie ci również korzystali z pewnych znaków lub liter, za pomocą których zapisywali w swych księgach pradawne sprawy i nauki. Znaleźliśmy wiele ksiąg spisanych tymi znakami, a że nie było w nich nic innego jeno przesądy i diabelskie łgarstwa, przeto wszystkie je spaliliśmy, co wywołało zadziwiający ich żal oraz ogromną boleść" [ 3 ].
Dziś w miejscu tym stoi restauracja „Auto da fe", która zawiera tablicę upamiętniającą zbrodnie o. Landy oraz obrazy ilustrujące niszczenie kultury Majów przez zakonników franciszkańskich.
Dziedzictwo
Relacja o wyniszczeniu Indian, Bartolome de Las Casas, 1552 r.
"[...] Między te łagodne owce, obdarzone przez swego Stwórcę wspomnianymi zaletami, weszli Hiszpanie, a skoro tylko je poznali, stali się jako wilki i tygrysy i lwy najsroższe, wygłodniałe od wielu dni. I od czterdziestu lat do dziś — a dziś również nie robią nic innego — ćwiartują ich, zabijają, niepokoją, gnębią, męczą i niszczą mnóstwem dziwnych, nowych różnorodnych, nigdy nie widzianych i nie słyszanych sposobów i okrucieństw. [...]
Wiemy na pewno, że na stałym lądzie nasi Hiszpanie okrucieństwami swymi i niegodziwymi czynami wyludnili i zniszczyli przeszło dziesięć królestw i sprawili, że królestwa te, pełne ongi istot rozumnych, są dziś opustoszałe, a są one rozleglejsze od całej Hiszpanii, licząc razem z Aragonią i Portugalią, i mają dwa razy więcej ziemi niż jest między Sewillą a Jerozolimą, to znaczy przeszło dwa tysiące mil. [...]
Ci, którzy tam pojechali i którzy nazywają się chrześcijanami, posługiwali się głównie dwoma sposobami wyplenienia i głodzenia z oblicza ziemi owych pożałowania godnych narodów. Jeden sposób — to niesprawiedliwe, okrutne, krwawe, tyrańskie wojny. Drugi sposób to — po wybiciu wszystkich, którzy mogliby pragnąć wolności, wzdychać do niej, myśleć o niej albo szukać wyjścia z mąk, które cierpią, a więc po wybiciu wszystkich prawowitych władców oraz dorosłych mężczyzn (bo zwykle podczas wojny pozostają przy życiu jedynie młodzież i kobiety) — wyniszczanie również pozostałych trudami najsurowszej, najstraszniejszej i najcięższej niewoli, w jaką kiedykolwiek mogli dostać się ludzie czy zwierzęta. Do tych dwóch sposobów piekielnej przemocy sprowadzają się, ograniczają i podporządkowują im jako rodzajom wszelkie inne, różnorodne metody wyniszczania ludów, a ilość metod jest nieskończona. [...]"
W ciągu pierwszych stu pięćdziesięciu lat „ewangelizacji" Ameryki Południowej zginęło 70 mln jej pierwotnych mieszkańców [ 4 ].
Jan Paweł II nie zdobył się na prawdę o tym podboju i zniszczeniu, za które odpowiadają przecież nie tylko katoliccy władcy, ale i katolickie duchowieństwo. Przeciwnie, uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej", kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian (zob. np. akt końcowy Trzeciej Europejskiej Konferencji na Rzecz Praw Człowieka w Kościele pkt 7 z 12 stycznia 1992, Chur).
Niesmak budzą słowa Jana Pawła II podczas kazania na Santo Domingo w 1992 r. podczas otwarcia Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża): "Zgromadziliśmy się przed latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku. W ten sposób chciano zarazem uczcić wielkiego admirała, który dał pisemny wyraz swojej woli: «Ustawiajcie krzyże na wszystkich drogach i traktach, żeby im Bóg pobłogosławił (...świętym mieczem najeźdźców-eksterminatorów — przyp.)» (...) Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary" (Kazanie z 11 października 1992). A jak się zakończyła — wszyscy wiemy.
Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary", np. Biskup Xingu (Brazylia) Erwin Kräutler, jak podawała Katolicka Agencja Informacyjna z 6 marca 1991 r., powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur", i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości", zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana". Rok później Jan Paweł II przemawiając na tym kontynencie skwapliwie przemilczał tę okrutną prawdę.
Słusznie więc w odpowiedzi na te kościelne obchody y 1992 r. pewna Indianka powiedziała, że od czasów Kolumba zaczął się „proces eksterminacji, który nigdy nie ustał", a rok 1992 nie jest żadnym powodem do świętowania, gdyż „Holocaustu popełnionego na Żydach też się przecież nie celebruje, tylko oddaje cześć pamięci ofiar ludobójstwa".
Dziś wypaczanie tego „dziedzictwa chrześcijańskiego" kontynuuje popularny katolicki fundamentalista, Mel Gibson, który po przedstawieniu śmierci Chrystusa, zabrał się za okres schyłkowy Majów. Gwatemalski pełnomocnik ds. rasizmu, Ricardo Cajas, powiedział, że "Apocalypto" przedstawia Majów w bardzo niekorzystnym świetle. Uznał, że najnowsze dzieło Gibsona cofa rozumienie cywilizacji Majów o 50 lat. Film przedstawia Majów jako barbarzyńców i morderców, których uratować może jedynie przybycie Hiszpanów — powiedział."
Nieludzkie zbrodnie komunizmu, leninizmu oraz stalinizmu — nigdy nie bulwersowały Zachodu tak dalece, jak zbrodnie Hitlera. Aleksander Sołżenicyn oszacował łączną liczbę ofiar stalinizmu w ZSRS na 60 mln osób.
170 mln osób wynosi liczba ofiar zamordowanych przez totalitarnych, komunistycznych despotów
Jeszcze w 1982 roku, Józef Mackiewicz cytował za Phillipem Vander Elst liczbę mordów komunistycznych w XX wieku jako 143 miliony osób.[i] W 2009 roku Philip Vander Elst w materiale "The link between statism and supranationalism”[ii] podał liczbę ofiar zamordowanych przez despotyczne rządy na 170 mln. Dodając, iż ponadto miliony osób zostały życiowo zrujnowane przez socjalistyczne planowanie oraz urzędników państwowych.
Jednak, zrujnowane zostało życie nie "milionów osób" — lecz setek milionów. Przede wszystkim także i tych osób, którym komunistyczni bandyci wymordowali najbliższych. Ponadto, wręcz obłędnie wydatki na zbrojenia, mające służyć wojnom z demokratycznym Zachodem i podbiciu całego świata przez krwawych genseków z Kremla oraz niewydajne, rujnujące gospodarkę komunistyczne centralne zarządzanie — zrujnowały życie kolejnych setek milionów ludzi, zmuszając ich do życia w nędzy. Do tego jeszcze trzeba dodać, że zawsze walczące z prawdą partie komunistyczne wymuszają i na tych osobach, których nie zamordują i całych społeczeństwach — konieczność życia w komunistycznej, zbrodniczej niewoli oraz ciągłym, komunistycznym zakłamaniu…[iii]
Z artykułu Phillipa Vander Elsta wynika, że dane o około 100 mln komunistycznych ofiar podane w "Czarnej księdze komunizmu" — wydanej najpierw we Francji w 1997 roku — trzeba uznać za bardzo mocno zaniżone. Zresztą książka ta, w zbyt dużym stopniu koncentrowała się przede wszystkim na komunistycznych zbrodniach popełnionych przez komunistów — przeciwko innym komunistom.
I chociaż "Czarna księga komunizmu" przedstawia obraz wstrząsający, to jednak jest to bardzo niepełny rejestr komunistycznych zbrodni i szaleńczych komunistycznych eksperymentów na całych narodach. Ofiarami zbrodniczego komunizmu — są dziesiątki milionów osób z okresu bolszewickiej walki o władzę, ofiar leninowsko-stalinowskich gułagów, stworzonego przez komunistów głodu na Ukrainie, przesiedleń całych narodów oraz sowieckich mordów politycznych. Są to także ofiary komunistycznych bestialskich mordów w zajętej przez sowiecką armię i pacyfikowanej przez sowieckich zbrodniarzy — Europie Centralnej, Środkowej oraz Południowej.
Ofiarami są także i dziesiątki milionów osób bestialsko pomordowanych przez komunistów w Chinach oraz na całym świecie — przy nieustających sowieckich próbach instalowania władzy komunistycznej mającej zdominować życie na Ziemi.
"Czarna księga komunizmu" dowodzi tego, że dla komunistów życie ludzkie było i jest nic nie warte. Przy tym, nawet najokrutniejsze swoje zbrodnie komuniści na całym świecie zawsze przedstawiali jako historyczną konieczność mającą służyć szczęściu ludzkości i budowie komunistycznego raju na Ziemi…
Michnik a demokracja i wartości
Warto tu zaznaczyć, że dla lewackich demagogów nie kierujacych się w życiu prawdą — nawet opinia, że demokracja musi być związana z określonymi wartościami jest niezrozumiała. Otóż, Jan Paweł II powiedział kiedyś, iż: "Demokracja bez wartości przeobraża się w jawny bądź zakamuflowany totalitaryzm." Na to odezwał się Adam Michnik mówiąc, że nie rozumie sensu wypowiedzianej przez Jana Pawła II myśli o demokracji bez wartości. Brak jakiegokolwiek zrozumienia tego związku przez Michnika — wychowanego przecież w rodzinie sowieckich propagandzistów, jak sam to zresztą to napisał w żydokomunie[iv] — znakomicie wyjaśnił prof. Piotr Jaroszyński stwierdzając, że:
"Cóż, żeby to rozumieć, trzeba mieć: po pierwsze – odpowiednie wykształcenie, a po drugie – trzeba należeć jednak do pewnej cywilizacji, więc gdy mamy do czynienia z mijaniem się w tym zakresie, to może rzeczywiście nastąpić brak możliwości zrozumienia tej myśli. Wtedy ani się jej nie rozumie, ani nie czuje, ale to zapewne wynik przynależności do innej sfery cywilizacyjnej."[v]
Komunizm, czyli socjalizm międzynarodowy a hitlerowski socjalizm narodowy
Marek Jan Chodakiewicz w notce zatytułowanej “Czarna prawda o szlachetnych komunistach”[vi] napisał, że: "To właśnie porównanie komunizmu (socjalizmu międzynarodowego) do narodowego socjalizmu spowodowało wielki skandal wokół ‘Czarnej księgi komunizmu’.
Najbardziej szokującym aspektem tego porównania była teza postawiona przez jednego z autorów, Stephane Courtois, że nienawiść do całych grup społecznych wyrażona marksistowską formułą ‘walki klas’ jest równie rasistowska, jak narodowo-socjalistyczna teoria ‘walki ras.’ (…)"
"Jednak wielu konserwatywnych obserwatorów zdziwił zgiełk na lewicy" — kontynuował Chodakiewicz — "Przecież w zasadzie ‘Czarna księga komunizmu’ nie ujawnia nic nowego. Na prawicy od dawna funkcjonowało przekonanie o ideologicznym pokrewieństwie między komunizmem, a narodowym socjalizmem. Na przykład, jeszcze w latach trzydziestych Erwin Freiherr von Aretin, katolicki konserwatywny publicysta i polityk z Bawarii, nazywał narodowych socjalistów, ‘brązowymi bolszewikami,’ a po wojnie podobnie pisał o nich wpływowy monarchista Erik von Kuehnelt-Leddihn. Wiedzieliśmy również od dawna o wielomilionowych ofiarach komunizmu, którymi nie byli przede wszystkim ‘dobrzy komuniści’ (trockiści, gomułkowcy i inni) — a po prostu zwykli ludzie (głównie chłopi) oraz tradycyjne elity."
Można było spotkać się też z opiniami, że największą, zasługą "Czarnej księgi komunizmu" było wstrzymanie miękkiego lądowania komunistów — bo śmiertelnie ugodziła komunizm oraz odwróciła falę historycznej amnezji narzucanej przez różnych fanatyków tej zbrodniczej ideologii. Nie jest to jednak prawdą, bo książka spotkała się z bardzo krytycznymi opiniami rzede wszystkim wśród tych, którzy w przeszłości działali na rzecz komunizmu. I nie spowodowała żadnego odwrotu komunistów — którzy w wielu przypadkach — z komunistów przefarbowali się na "postkomunistów", "socjaldemokratów" czy "liberałów". Zresztą, jeszcze w 1992 roku Michnik w rozmowie z agentem sowieckim tow. Jaruzelskim dowodził, że "Najświatlejsze umysły na Zachodzie popierały komunizm."[vii]
Komunizm oraz nazizm — bliźniacze systemy totalitarne
Na swoim blogu Marek Baterowicz napisasał: "Herling-Grudziński określił nazizm i komunizm jako bliźniacze systemy totalitarne. W obliczu symetrii zdumiewa bezkarność konstruktorów czerwonego raju. Zdumiewa tylko na pierwszy rzut oka, bowiem wiadomo kto rządzi planetą. A jakie były trendy na Zachodzie i jaka fascynacja marksizmem, niekiedy nawet marksizmem-leninizmem czy maoizmem? Najlepszym symbolem tej fascynacji wśród zachodnich intelektualistów pozostaje Sartre, paradujący w maoistowskim mundurku i mający konto w paryskiej filii sowieckiego banku."[viii]
Od tamtych czasów minęło już wiele, lecz nad lewakami i liberałami opary ich fascynacji komunizmem ciągle jeszcze się unoszą. Poza tym, nieludzkie zbrodnie komunizmu, leninizmu oraz stalinizmu nigdy nie bulwersowały Zachodu tak dalece, jak zbrodnie Hitlera. Tak więc, jeszcze w roku 1997 wydanie "Czarnej księgi komunizmu" w Paryżu — znaczna część lewicy na Zachodzie i w USA przyjęła z pomrukiem oburzenia. Pomimo tego, że autorzy tej książki należeli w przeszłości do wiernych wyznawców komunistycznej ideologii.
W 2003 roku ukazała się druga część znanej "Czarnej księgi komunizmu" — także opracowana przez Stephane Courtois — tym razem pod ironicznym, nawiązującym do bolszewickiej, komunistycznej "Międzynarodówki" tytułem: "Du passe faisons table rase! Histoire et memoire du communisme en Europe". Można przetłumaczyć jako "Wyrzućmy pamięć o przeszłości na śmietnik! Historia i pamięć o komuniźmie w Europie."[ix]
Niebezpieczni intelektualiści — żądni pieniędzy, władzy oraz zaszczytów
Taka sytuacja powoduje to, że w swoim krótkim eseju Phillip Vander Elst ostrzega także przed niebezpieczeństwami, jakie grożą nam w XXI wieku ze strony żądnych pieniędzy, władzy oraz zaszczytów intelektualistów. Otóż Vander Elst stwierdza, że:
"Wzrost zakresu władzy państwowej w państwach narodowych oraz powyżej nich [podany jest przykład władzy Unii Europejskiej — przyp. Andy] powoduje, że są one popierane przez intelektualistów ponieważ oferują im bezpieczną pracę oraz możliwości podejmowania działań w zakresie inżynierii socjalnej. To pozwala intelektualistom także na zwiększenie swoich możliwości do budowania reputacji jako altruistów oraz osób oświeconych przez ‘czynienie dobra’a pomocą pieniędzy innych ludzi. "[x]
Ostrzeżnie Vander Elsta jest ciągle istotne ponieważ upadek komunizmu sowieckiego nie spowodował upadku marksizmu i zwolennicy zbrodniczego marksizmu czy leninizmu-stalinizmu oraz ich różnych mutacji — istnieją w Polsce i w świecie zachodnim. O kontynuowaniu tych niebezpiecznych idei przypomina prof. Piotr Jaroszyński pisząc:
Jego główne centra [marksizmu — przyp. Andy] znajdują się w kręgach inteligenckich, zwłaszcza w ośrodkach akademickich, których przedłużenie stanowią media opanowane przez ich absolwentów i zwolennikow Nowej Lewicy. Walka z totalitaryzmem sowieckim nie była walką o pełną wolność, ale była to walka o wolność dla Nowej Lewicy i jej wersji marksizmu. Nowa Lewica jako mutacja marksistowska stanowi ciągle zagrożenie dla rodziny, narodu i Kościoła, ponieważ jej celem strategicznym jest utworzenie społeczeństwa homunkulusów – bez rodziny, bez narodowości i bez wiary.[xi]
Ciągle istnieją, zwolennicy zaprowadzenia bolszewickich rządów oraz chwalcy komunistycznych mordów
Jednak argumenty, że "rozsypał się w proch" są fałszywe. Ideologia marksistowsko-leninowsko-stalinowsko-maoistowska ciągle znajduje swoich nowych bandyckich wyznawców. Nawet i w Polsce znajdują się neostalinowcy[xii], zwolennicy zaprowadzenia bolszewickich rządów oraz chwalcy masowych mordów stalinowskich bandytów, m.in. i takich jak zbrodnia katyńska na polskich oficerach. Także i w USA bolszewiccy "naukowcy" z lewackich uniwersytetów uzasadniają i pochwalają masowe zbrodnie Stalina na Polakach…
Komunizm — przeszłość, która nie chce przeminąć
"Od dawna pojawiają się także argumenty, że trzeba zamknąć debatę o komunizmie, które nie mają charakteru tylko doraźnego i pragmatycznego, lecz wręcz historiozoficzny. Komunizm należy do przeszłości, rozsypał się w proch – tak się twierdzi mimo istnienia reżimów komunistycznych w Chinach, Korei Północnej, na Kubie. Wydaje się zupełnie zamkniętym rozdziałem, przynajmniej w cywilizacji zachodniej. Wyrok historii – choć podobno "Weltgeschichte ist kein Weltgericht" – już zapadł i w związku z tym nie potrzeba się z nim rozliczać, ani przed nim ostrzegać, ani go zwalczać."[xiii]
Jeszcze w 1995 roku, w jednym ze swoich felietonów, prof. Ryszard Legutko bardzo słusznie zauważył, że: PRL ma w sobie coś z wampira. Już dziesiątki razy go grzebano, a on ciągle żyje i daje znać o sobie. Wszystko wskazuje na to, że kołek osikowy, który mógłby go unicestwić, jeszcze nie został wystrugany.[xiv] Słowa profesora Legutki pozostają aktylane do dzisiaj…
Niestety, m.in. wskutek lewackiego zafascynowania krwawym komunizmem — nigdy nie doszło do utworzenia miedzynarodowego sądu nad komunistycznymi zbrodniarzami oraz komunizmem. Bowiem, komunistyczne zbrodnie przeciwko ludzkości powinny zostać osądzone tak samo, jak kiedyś osądzono hitleryzm i hitlerowskie zbrodnie przeciwko ludzkości w Norymberdze…[xv]
W dodatku, przecież sowieccy komuniści pzez dziesiątki lat szykowali się do wojny — zamierzali bowiem zaatakować Zachów i wywołać nową wojnę w Europie — co też jest klasyfikowane jako zbrodnia przeciwko ludzkości
Łączną liczbę ofiar stalinizmu w ZSRS – od 1917 do 1956 roku – zmarły w 2008 roku pisarz Aleksander Sołżenicyn oszacował na 60 mln osób.
Udowodniłeś, że systemy totalitarne są złe, ale to żadne osiągnięcie, bo każdy o tym wie. Zastanawia mnie jedno dlaczego w prawie każdym wątku o "religiach" wrzucasz teksty o komunizmie. Jest ci on aż tak bliski? Nikt inny na tym forum nie odnosi się do komunizmu tak często jak ty. Odpowiedź jaka się na suwa, to że albo masz fobię na punkcie komunizmu, albo jest ci ona bardzo bliski jako ideologia.
Licytujesz się kto więcej zabił? Wyznawcy dobrego Boga powinni głosić słowo boże, szerzyć dobro i miłość. Oni jednak zabijali w imię Boga!
Tak samo jak ci, którzy mówili i ciągle powtarzają, że oczyszczają jedynie ziemię z "wrogów ludu".
Tylko zakazując antykoncepcji przyczyniają się do ogromnej śmiertelności miejscowej ludności z powodu AIDS lub z powodu chorób wenerycznych.
A ty jaką wyznajesz wiarę złotego cielca ,mamonę czy wszechobecnego Facebook-a.
Chcesz islamu to możesz niedługo doświadczyć.
Tego ci życzę.
https://www.youtube.com/watch?v=5qfJeDnc4Fg
Nie popieram żadnej religii która głosi że w jej imię można rabować i zabijać. Czy to katolicyzm, czy islam, czy jakakolwiek inna religia twierdząca że jest tą jedną za którą można zabić. Każda religia ma to do siebie że skupia ludzi o tych samych przekonaniach ( własnych jak i narzuconych np. przez rodziców) w kilku ,kilkunastu państwach tworzących jakby państwo w państwie żywiąca się swoimi obywatelami.
Oczywiście że islam. Religia pokoju.