Jakiś czas temu mój kilkuletni związek niestety się rozpadł :( po paru miesiącach podjęliśmy próbę odbudowania tego co nas kiedyś łączyło. Wiem że prawdopodobnie nigdy już nie będzie jak kiedyś ale coś dalej w sercu siedzi i karze próbować. Mijają kolejne tygodnie miesiące a my dalej nie potrafimy nic naprawić 2-3 dni w miarę dobrze reszta tygodnia to ciche dni, jakieś suche sms, spotkania chyba tylko po to by je odbębnić, czy robienie czegoś na pokaz i często na złość.
Dziś doszło do mnie że nie mam już sił żeby czekać na lepsze dni bo ile można się tak okłamywać i męczyć. Marze w końcu o szczęściu o tym by mieć oparcie w tej drugiej osobie, nie myśleć czy jutro będzie dobrze czy znów jakiś problem.
Jest sens walczyć o coś co chyba nigdy nie wróci? Jak długo można czekać, dawać kolejne szanse. Wszystko ma swoje granice nawet jeśli jakieś uczucie nas jeszcze łączy może powinno się pozwolić by się wypaliło, zniknęło, skończyło...
zależy co Ty czujesz, czy chcesz tego związku, czy strzępek uczuć
Jeśli macie dziecko sytuacja się komplikuje jeśli nie...to chyba czas na poważną rozmowę, albo zostawiasz to co było i zaczynacie związek bez pretensji albo dajcie sobie spokój...może to nie ten...
a moze to nie ta gosc z 20.57 nie wiadomo czy post napisala kobieta czy mezczyzna...
Twoje postępowanie będzie miało sens jak poszukasz odpowiedzi na forach lub czacie z psychologami a nie zaśmiecać takimi postami w tym miejsccu
Sam sobie już odpowiedziałeś cyt."Dziś doszło do mnie że nie mam już sił żeby czekać na lepsze dni bo ile można się tak okłamywać i męczyć. Marze w końcu o szczęściu o tym by mieć oparcie w tej drugiej osobie, nie myśleć czy jutro będzie dobrze czy znów jakiś problem."
Daliście sobie szansę ale nie potraficie odnaleźć tego co Was połączyło na początku, to może musicie pozwolić sobie oboje na szczerą rozmowę i ..wtedy podejmiecie decyzję.
ja też tak miałem, mam 37 lat, 4 lata temu to mi sie rozsypało, byliśmy 10 lat, kochałem ją, chciałem dać jej sznse, ale niestety nie chciała i popadłem w utpie, alkohol, (panienki troche ich było przez te 3 latka) a teraz jestem z kimś innym, wie o wszystkim jest wyrozumiała i potrafi kochać, Tobie też tego życze
kilkuletni? ile dokładnie? Ty jesteś on czy ona? pisząc taki post to trzeba chociaż płeć zidentyfikować, bo nawet nie wiadomo co Ci napisać
xyz podaj płeć , bo istotnie nie wiadomo co Ci napisać. Różnica między kobietą , a mężczyzną jest ogromna.Mężczyżni kierują się przede wszystkim chęcią wygodnego życia, a my kobiety uczuciami. Wy myślicie tylko o sobie , a my tylko o was.My jesteśmy wierne i oczekujemy tego od was , a jak nie umiecie docenić to co wam z serca dajemy ,to nie narzekajcie na nas , że coś się kończy , bo ile razy można wybaczać i zapominać . W dzbanie wodę nosi się dopóty , dopóki ucho w nim się nie urwie. Wszystko ma swoje granice nawet kobieca cierpliwość.
Pani Teresko chyba trochę pani przesadza kobiety też nie są święte, sama nią jestem i widzę wokół siebie, że z tą winą rozpadu związku różnie bywa, nieraz to facetowi bardziej zależy...niech pani nie zwala wszystkiego na płeć brzydka, że niby wszyscy tacy egoiści...
Przepraszam ,rzeczywiście trochę przesadziłam , bo nie można wszystkich mierzyć taką samą miarą Zgadzam się też z Jusią , bo wokół mnie mam dużo przykładów na to , że kobiety ponoszą winę za rozpad związku i to coraz częściej. Być może napisałam to pod wpływem emocji i bez uprzedniego przemyślenia , albo dlatego , że w swoim życiu nie spotkałam dobrego mężczyzny. Wszystkich lojalnych i wiernych panów przepraszam.Chociaż i tak wiem , że nie ma ich dużo.
W ogóle mi się wydaje, że jeśli związek i wasze uczucie się wypaliło to raczej nie ma takiej opcji, żeby to co było wróciło. Chyba lepiej pogodzić się z rozpadem zwiąku i stopniowo próbować ułożyć sobie życie z kim innym, inaczej, od nowa, bez dawnych pretensji, żalów itp. Trwanie w takim ''związku'' na siłę niczego dobrego nie przyniesie a i na psychikę też nie działa najlepiej.
Po 5 latach poziom fenyloetyloaminy spada i jeśli w związku nie ma nic innego jak "zauroczenie" to nadchodzi czas na zmianę.
Jestem facetem ku zaskoczeniu niektórych tutaj :) Rozmów było już wystarczająco dużo bynajmniej dla mnie ale nic one nie zmieniły, zawsze kończyło się na deklaracjach starań, zmian itd. tylko co z tego jak dalej jest beznadziejnie.
"...nie potraficie odnaleźć tego co Was połączyło na początku" chyba właśnie w tym tkwi problem i może faktycznie trzeba zacisnąć zęby uciąć wszystko raz na zawsze, poznać kogoś kto pomoże przejść przez to wszystko i układać życie z kimś innym.
Mam wrażenie,że Ty już podjąłeś decyzję gdzieś tam w środku, ale boisz się tego co przed Tobą. Strach ma tylko wielkie oczy.
Bez Boga nie jest możliwe prawdziwe małżeństwo.
a kto tu mówi o małżeństwie?
a ja myśle, ze trzeba postawić na jedną kartę.
Czy wy mieszkacie razem? Ile trwał Wasz związek?
No tak ,najlepiej bez ślubu , bez zobowiązań i jak twierdzi gość a po co zmieniać partnerów co pięć lat , bo coś tam spada.Ludzie , a gdzie w tym jest miejsce na miłość , a godność człowieka ,jakieś zasady moralne. Czy na tym świecie liczy się tylko kasa, sex i zaspakajanie własnych wyimaginowanych zachcianek ?