rodziną? Nie ma sporów i kłótni? Tzn nie chodzi mi o męża ii dzieci a rodzeństwo, rodziców.
Kłóce się z rodzicami i z rodzeństwem
Potem się obrażamy I milczymy , a potem odzywamy jakby nic się nie stało. Jak w rodzinie.
A dziekuję ,żyjemy bardzo dobrze,po co kłócić się,życie jest zbyt piękne i krótkie a Ty założycielu tematu jak się miewasz? masz jakieś problemy skoro pytasz.
Ja akurat mam i nie, nie chodzi o majątek absolutnie ale o wieczne roszczenia jak się wyprowadziłam. Najpierw wszystkim przeszkadzałam i moje dzieci a dziś problem, że mnie do nich nie ciągnie. Wieczne wymówki przez telefon.
Ja nie mam właściwie kontaktów z rodziną od strony mamy. Co tu dużo mówić ludzie nie do życia
08:05. Co cię to obchodzi? To, że ciebie nikt w rodzinie nie toleruje, to już twój problem. Inni potrafią żyć z ludźmi w zgodzie. KONIEC WĄTKU>
Właśnie widzę jak żyjesz z ludźmi, współczuję znajomym.
Wymówki przez telefon to specjalność moich rodziców. Na pewno przebijają twoich w wymyślaniu bzdur I szantażu emocjonalnym. Obie z siostrą uważamy , że to z nudów. Olej to, póki cie nie wykończą. Ja boję się tylko, że mogę być tak samo męcząca dla swoich dzieci na starość.
Ja na pewno nie będę, a to dlatego, że kocham obie córki ponad życie i z mężem będziemy im pomagać aby było im lżej. Mnie rodzice nic nie dali, 200m2 ponad mają a ja z dziećmi w jednym pokoiku siedziałam i zawsze im przeszkadzaliśmy. Teraz jak kupiliśmy swój kąt to żale bo mamusi zakupów nie ma kto zrobić, bo nie przyjeżdżamy, ale ani ja ani mąż i dzieci nie chcemy i dlatego wieczny foch mamusi i brata, który zajął sam cztery pokoje i mamusia mu dokłada do wszystkich rat.
Może głupio, że w ogóle zaczęłam ten wątek, chciałam się chyba wygadać i tyle. Ale zrobiłam się już asertywna, nauczyłam się tego po 5latach mieszkania poza "domem rodzinnym". Niestety miałam ból brzucha z nerwów jak dojeżdżałam do tego domu i mąż stwierdził, że szkoda mojego zdrowia.