A jednak. Obiecywałam i odwoływałam, ale temat wrócił do nie jak bumerang, choć z zupełnie innych powodów niż zmienność, jaka ponoć charakteryzuje kobiety. Z innych też - niż pierwotne- względów zakładam ten wątek.
Stawiam szeroko temat cierpienia, bo tak lubię i dlatego pewnie nigdy nie leżały mi zamknięte pytania red. Tomasza Lisa na zasadzie "tak", czy "nie".
Zachęcam do otwartej dyskusji w temacie istoty cierpienia w naszym życiu. Właściwie niemal od początku stworzenia, żyjemy na ziemi w czasach, w których ludzie od cierpienia uciekają dokonując najczęściej wyborów, które wywołują jeszcze większe cierpienie.
Nie chcę pisać więcej by nie ukierunkowywać toku dyskusji. To co napisałam wyżej też można uznać za jedno z moich spostrzeżeń zupełnie przypadkowo użyte w tym pierwszym poście.Akurat teraz to właśnie przyszło mi do głowy.
Co niektórzy znają mnie tu z zamiłowania do cytatów i będąc wierna sobie nie omieszkam i teraz posłużyć się cytatem,choć nie z Biblii, by nie walnąć nA początku z grubej rury, ale będę i tak blisko. A więc:
" W naszych przyjemnościach Bóg zwraca się do nas szeptem, w naszym sumieniu przemawia zwykłym głosem, w naszym cierpieniu- krzyczy do nas; cierpienie to Jego megafon, który służy do obudzenia głuchego świata." C. S. Lewis
Ciekawa jestem, jak rozumiecie ten tekst i czy ta treść bliska jest historii waszego życia nie wchodząc w szczegóły.
udaj się do psychoanalityka ze swoimi mądrościami
Tylko psychoanalitykci - tam się udaj
Dziękuję za pierwszy wpis osoby mającej opracowaną metodę ucieczki przed cierpieniem na fotel psychoanalityka. I co pomogło ci w bólach ? Pytam z ciekawości ?
Moim zdaniem, cierpienie i przyjemność są mechanizmami, które pomagają nam przetrwać. Rzeczy służące przetrwaniu są przyjemne (jedzenie), a te, które w tym przetrwaniu przeszkadzają są nieprzyjemne (choroba). W dużym uproszczeniu.
User1 jeśli celem życia byłoby tylko przetrwanie, możnaby się pochylić nad tym co piszesz.
Do czasu, gdy dobrze Ci się wiedzie. Jak pojawią się kłody uniwersalizm przetrwania nie wystarcza by utrzymywać się na powierzchni.
To znaczy co robi racjonalnie myślący człowiek, z tymi trudnościami , z powodu których cierpi - jak w teście wątku - żeby przetrwać ?
Musisz mieć bardzo dużo czasu żeby wypisywać takie wywody bez sensu po internecie.
Może po prostu nie stać mnie by się rozmieniać na drobne (to gdy chodzi o wywody; co do braku sensu - czas pokaże).
Czy cytat za trudny ? Nie musisz się nad nim pochylać. Napisz coś w temacie, albo nie wciskaj nosa.
Cierpienie jest nieodzownym czynnikiem życia.Nie ma osoby, ktora nie cierpiałaby z jakiegoś powodu. Moja Ś.P. mama mawiała "Pan Bóg daje człowiekowi tyle krzyży do dźwigania, ile jest wstanie udźwignąć". Można to rozumieć, ze nie daje więcej cierpienia i bólu, niz człowiek może znieść, wytrzymać. Pokonanie problemów, cierpienia umacnia nas, powoduje, ze jesteśmy silniejsi, wtedy każdą następną porażkę, każde cierpienie lepiej znosimy, szybciej pokonujemy, w myśl zasady "Co nas nie zabije, to nas wzmocni". Tylko jeśli to wszystko prawda, to nasuwa się pytanie- co z ludźmi, dla których zdarzenia losowe były tak ciężkie, ze doprowadziły do samobójstwa? Czy tym ludziom Bóg dał za dużo tych krzyży do dźwigania? Czyżby pomylił się w ocenie ich sił?
Dzięki za twój wpis 23.36. Też uważam że sens cierpienia można zrozumieć tylko w kategoriach krzyża. Pogadamy później, bo trochę czas mnie teraz goni, a może to tylko ja staję na głowie żeby nadrobić jego braki. Na razie pozdrawiam
08:45. Masz rację. Człowiek nie jest po to stworzony żeby cierpieć, ale po to, aby zrobić coś dobrego dla siebie i świata. Powiedzenie"co cię nie zabiło, to cię wzmocni" dawno się zdewaluowało. Jakim cudem może wzmacniać zadawanie kolejnych ran i uważać, że taki jest sens istnienia? Każde traumatyczne przeżycie pozostawia w psychice człowieka nieodwracalne zmiany, osłabia go. To tak, jakby nadłamać zdrową gałąź drzewa i uważać, że jest ona silniejsza od innych zdrowych gałęzi. Wystarczy większa burza i złamie tę gałąź ostatecznie. Ciemniak, wyznawca Jehowy, produkujący się ostatnio na forum w wersji żeńskiej, jako Szczęśliwa, głosząc herezje, ma swój cel, a głównie przekazywanie swojej chorej wiary i otumanianie ludzi. Zauważcie, że normalny chrześcijanin nigdy nie zajmuje się publicznym głoszeniem Ewangelii. Z pasją robią to Jehowcy, dopasowując jej treści do własnych celów i korzyści. W swoich pokrętnych, pseudofilozoficznych wywodach starają się wmawiać ludziom, że sensem życia jest cierpienie, choć sami korzystają z tego życia pełnymi garściami, udając heroicznych misjonarzy wiodących ludzi do zbawienia. Każda sekta działa na tych samych zasadach i głównym ich celem jest ubezwłasnowolnienie umysłowe słabych ludzi poprzez teorie cierpienia wiodącego do zbawienia. Kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą, choć nigdy nią nie było. Moim zdaniem należy ironicznie pomijać te manipulacje i nie wdawać się w bezsensowne dyskusje z manipulantami mieniącymi się być przewodnikami do zbawienia. Gonić to szemrane towarzystwo, albo olewać i traktować, jak zepsute powietrze, którego należy unikać.Niejednego człowieka już wykorzystali i ograbili ze wszystkiego, co miał, bo taki jest ich cel. Zaraz pewnie będzie elaborat ze strony "Szczęśliwej" czytaj Ciemniaka i jego pseudofilozoficzne wywody. Wsadź sobie je w buty, wyrafinowany cwaniaku. Perfidny typ.
Jedno pytanie do gość 09.23. Dlaczego manipulujesz. Widzę, że dużo wiesz na temat publicznego głoszenia ewangelii przypisując je mnie i jeszcze jednej osobie, a to znaczy, że wiesz do czego i do kogo pijesz. Na kartach Pisma Świętego wielokrotnie mówi się o misyjności Kościoła, ale tobie wygodnie jest kwestionować słowa Boga. Sam wiesz dlaczego. To nieprawda, że chrześcijanie publicznie nie głoszą ewangelii/wiary w Jezusa Chrystusa. Chociażby w Ostrowcu Św. To, że w twoim środowisku to się nie odbywa, nie uogólniaj do wszystkich. Rozumię, że przemawia przez Ciebie urażona duma na skutek np. obnażenia twojego zakłamania, czy też ciasnoty umysłowej czy to przeze mnie, czy też przez ciemniaka12. Pyszni tak mają. Radzisz innym by się nie wypowiadali w temacie wątku. Po co te pozory. Twojego wnętrza nie oszukasz, a ono jest pełne niezgody na takie treści - totalitarni tak mają. Nie zarzucaj komukolwiek pseudofilozoficznych wywodów, jak dotychczas nie zająknąłeś się w temacie cierpienia w kontekście krzyża. Też dokładnie wiesz z jakiego powodu. Dla chrześcijanina krzyż jest zbawienny, ale tobie z takim ujęciem jest nie po drodze bo widzisz w nim zgorszenie o czym świadczy twoja wypowiedź. Chcesz dalej zwodzić pokrętnym i niechrześcijańskim patrzeniem na krzyż. Dlaczego ? Żebyś lepiej mógł się czuć w świecie bez wiary w jedynego Boga. W świecie, w którym twoje czyny nie wydawały się takie jakie są. Nic to nie zmieni, dla Boga i tak jesteś czytelny I nie pomogą tutaj twoje z kolei pseudofilozofie o altruizmie dla zamaskowania serca.
Wielokrotnie nazywana byłam jehówką, a raz nawet amiszką ( zapewne nawet przez ciebie) i co- goebelsowska propaganda o kłamstwie powtarzanym wielokrotnie w moim przypadku się nie sprawdziła, bo dokładnie wiesz, że wiarę moją wyznaję w CREDO i to jest prawda, która cię boli. Ale niech boli, bo taki fakt Bóg dopuścił w twoim życiu.