W minionym tygodniu odwiedziłem kilka banków w celu wzięcia kredytu. Odwiedziłem osobiście, bo jak okazuje się, informacje na stronach internetowych nie zawsze pokrywają się z faktycznymi. Spodziewałem się, że rozmowa o kredycie będzie dotyczyła tylko mnie i doradcy bankowego, tymczasem towarzyszyło jej znacznie więcej osób. Pośród nich byli klienci, którzy przysłuchiwali się rozmowie za moimi plecami (oczekiwali na swoją kolejkę). Byłem zły, że te kilka osób dowiaduje się niechcący, gdzie pracuję, ile zarabiam, jakiej wartości jest mój majątek i czy mam inne zobowiązania. Byłem zły, że nie ma osobnego pokoju lub osobnego miejsca, w którym mógłbym spokojnie rozmawiać. Ponadto czułem presję, że ci inni za plecami niecierpliwią się przeciągającymi się czynnościami związanymi z przygotowywaniem oferty mojego kredytu. W innym banku byłem obsługiwany przez miłą panią, a nad jej głową stało trzy inne, które pomagały koleżance i wzięły mnie w krzyżowy ogień pytań - o zobowiązania, rodzinę, pracę. Byłbym zadowolony, gdyby taka sytuacja miała miejsce poza bankiem, tutaj chciałem intymności dla swoich osobistych spraw. Nie spodobała mi się również oceniająca postawa jednego z doradców banków, ten człowiek winien był zaproponować mi ofertę pożyczki bądź nie i nic ponadto.
Jestem niemile rozczarowany społecznymi kompetencjami pracowników banków, w których byłem bądź też osób, które są odpowiedzialne za organizację pracy w tych bankach. Straciłem dużo czasu i czułem się zażenowany niektórymi sytuacjami. Życzyłbym sobie innej rzeczywistości.
no w polsce tak dobrze jeszcze nie jest bys sam na sam zamknięty w szczelnym pomieszczeniu przy kawie załatwił kredyt
Podzielam Twoje zdanie.Zupełny brak dyskrecji, mnie tez to przeszkadza.
to chyba byles w ruskim banku i brałeś argentyńską pożyczke