Ten budynek od czasów Prez. Szostaka był już 3 razy remontowany i koszty remontów przekroczyły jego wartość.
Tak się właśnie przewala pieniądze, za które można zrobić coś konkretnego dla ludzi. Cała ta inwestycja to jedno wielkie marnotrawstwo, przykładowo wyrzucili całkiem dobre okna i wstawili nowe. Po co? Ktoś oczywiście na tym zarobił.
Może PO-włodarz ma nadzieję, że PO-Tchórzkowski przetnie tęczową wstęgę. Trzeba tylko posprzątać bałagan wokoło. Raz raz, panowie, raz, raz ;D
Miał powstać do końca maja a teraz dopiero kwiecień się kończy panowie pisowcy.
No tak, niby jest jeszcze 3 tygodnie, ale tam na budowie nic się nie dzieje. Mógłby radny z tego terenu sprawdzić, a czy on(a) jest pisowski czy kowski to średnio mnie interesuje.
A może by tam założyli filię Colegium Humanum i postawić na rozwój nauki w mieście. Drugie Cambrigde.
Pewnie bedzie zaklad Cieślaka ktory obiecal przed wyborami
inkubacja
1. «w chorobach zakaźnych: okres między wtargnięciem zarazka do organizmu a wystąpieniem objawów choroby»
2. «hodowanie drobnoustrojów w odpowiedniej temperaturze»
3. «wylęganie się piskląt z jaj w inkubatorze»
inkubacja 1. «rozwój zarodka w jaju ptaków i gadów; sztuczne wylęganie piskląt z jaj w inkubatorze»
2. med. a) «rozwój, wylęganie się choroby, okres od momentu zakażenia do chwili pojawienia się pierwszych objawów choroby»: Przecież mój pies nie jest wściekły (...) A skąd wiesz? A może właśnie przechodzi okres (...) inkubacji choroby? Płomyk 40-41, 1952.
b) «hodowanie drobnoustrojów w odpowiedniej stałej temperaturze»
3. daw. «w starożytnej Grecji i Rzymie: zwyczaj zostawiania chorych śpiących w świątyni w oczekiwaniu na uzdrowienie przez bóstwo»: Odtąd świątynie Asklepiosa stały się miejscami religijnego sposobu leczenia, tak zwanej inkubacji. ZIEL. T. Kult. ant. I, 107. // SWil
<łc. incubatio>
Już nie mogę się doczekać.
Świetnie się prezentuje, już blisko do końca.
Znakomita inwestycja dla miasta.
Szkoda, że 30 lat za późno.
Lepsze to niż nic.
Wkrótce będzie można się przekonać na własne oczy.
Pewnie na Dzień Dziecka :)
" W czasie trwania umowy, podpisaliśmy aneks, także wykonawca ma czas do końca maja. Dopingujemy wykonawcę aby ta nasza flagowa inwestycja się zakończyła
-mówi Artur Łakomiec, prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego.'
Na tej budowie od co najmniej miesiąca nic się nie dzieje!
Tak?
Można już tam jechać?
Oczywiście! Oto opowiadanie pt. „Od inkubacji do integracji”, które można rozumieć zarówno dosłownie (np. w kontekście biologicznym czy technologicznym), jak i metaforycznie (np. w odniesieniu do rozwoju osobistego, społecznego czy projektu startupowego). Wybrałem formę metaforyczną, opowiadającą o rozwoju młodego wynalazku – i jego twórcy.
Od inkubacji do integracji
W piwnicy pachnącej kurzem i starymi kablami, przy blasku pojedynczej lampy, rodził się pomysł. Z początku był nieśmiały, nieokreślony – jak ziarno zakopane głęboko w ziemi, czekające na pierwszy promień światła. Michał, student informatyki, nazwał go roboczo „Echo”. Chciał stworzyć urządzenie, które uczy się słuchać ludzi naprawdę – nie tylko przetwarzać komendy, ale rozumieć emocje.
Przez pierwsze tygodnie Echo był tylko zlepkiem przewodów, wyświetlaczem z odzysku i plikiem kodu, który częściej sypał błędami niż działał. Ale Michał wiedział, że proces inkubacji nie jest szybki. To czas prób, błędów, porażek, które uczą więcej niż jakakolwiek książka.
Pomagał mu klub startupowy na uczelni – miejsce, gdzie nie liczyły się garnitury, tylko pomysły. Tam nauczył się pitchować, prototypować i nie bać się porażki. „Inkubacja” – mówili mentorzy – „to czas, kiedy rosniesz razem ze swoim projektem. Ale musisz być cierpliwy.”
Minęły miesiące. Echo zaczęło rozpoznawać ton głosu, odczytywać podstawowe emocje. Pewnego dnia, podczas demonstracji na uczelni, jedno z urządzeń wyświetliło: „Martwisz się, czy wszystko pójdzie dobrze. Ale dasz radę.” Michał zaniemówił. To nie było zaprogramowane. To było zrozumienie.
Wkrótce potem przyszedł czas na pierwszy pokaz przed inwestorami. Michał już nie był sam – do zespołu dołączyli inni: Ola, specjalistka od UX, Marcin od hardware’u, i Basia, która zajęła się kontaktem z psychologami. Echo rosło. Nie był już tylko pomysłem w piwnicy, lecz zalążkiem czegoś, co mogło zmienić sposób, w jaki ludzie rozmawiają z technologią.
Proces integracji był trudniejszy niż Michał przypuszczał. Świat zewnętrzny nie czekał z otwartymi ramionami. Były regulacje, testy etyczne, konieczność ochrony danych. Ale właśnie wtedy, gdy było najciężej, zespół zrozumiał: Echo to nie tylko produkt – to manifest idei, że technologia może wspierać empatię, a nie ją zastępować.
Rok po pierwszym prototypie Echo zostało wdrożone w kilku ośrodkach terapeutycznych jako narzędzie wspomagające dzieci z autyzmem. Działało cicho, nienachalnie. Słuchało. Reagowało.
Michał siedział wtedy w tej samej piwnicy, patrząc na pierwszą wersję Echa – już wyłączoną, pokrytą kurzem. Uśmiechnął się. Od inkubacji do integracji – pomyślał – nie chodziło tylko o urządzenie. To była droga człowieka, który nauczył się, że warto wierzyć, kiedy wszystko jeszcze jest tylko zalążkiem.