Popieram 15:14 .
12.06 zgadzam sie w 100%
piszesz w stylu mojej koleżanki, która, o zgrozo, chwali się tym że zarabia pisząc prace magisterskie.
Ja nie mam dzieci, ale uważam, że na imprezach typowo rodzinnych jak swięta, imieniny babci itp. dzieci powinny być przy stole, jesli nie przez cały czas, to przynajmniej jego część. Bo w jaki sposób dziecko ma się nauczyć np. zachowania przy stole jak nie od swoich bliskich?
Co innego gdy rodzice chcą zrobić imprezę czysto towarzyską - wtedy fajnie byloby zorganizować swojemu dziecku jakieś zajecie, a jeśli goście też przyjdą z dziećmi - osobny stoliczek i miejsce do zabaw w innym pokoju.
Trafnie ujęte. Spotkania rodzinne, jak najbardziej dzieci powinny uczestniczyć. Jeśli mamy spotkanie typowo towarzyskie bez dzieci, trzeba zorganizować opiekę na ten czas. I tyle na ten temat.
A co ci się w tamtej wypowiedzi nie spodobało? Ja niczego złego nie doczytałam się. Chyba czepialstwo.
Niemogę się doczekać jak większość tych mądrych, którzy wyganiają dziś dzieci do drugiego pokoju a sami się teraz bawią kiedyś się zestarzeje a ich dzieci dorosną i zaczną się bawić, to wtedy wy będziecie się prosić o towarzystwo, a ja za to jak by mnie tacy rodzice traktowali kiedy oni się bawili gdy byli młodzi, na ich starość bez skrupułów kopnoł bym w cztery litery i wygonił do ich pokoju gdzie było by ich miejsce, bo ja bym się bawił tak jak oni kiedyś. Jeżeli kiedyś wasze dzieci tak zrobią to miejcie pretensje tylko do siebie.
"Jak Kuba Bogu, tak Bug Kubie"
Moi rodzice są za to inni niż większość się tu wypowiadających, bo zdają sobie sprawę, że to oni nas będą kiedyś potrzebowali. Kocham ich za to i zawsze będą mogli na mnie liczyć.
A ja jak większość nie wyobrażam sobie żeby przy stole sidziało dziecko, gdy są MOI znajomi. Jednak nigdy nie zamykałam czy wyganiałam dzieciaka do innego pokoju żeby sam siedział. Najczęściej był wtedy u dziadków. Jak znajomi przychodzili z dziaciakami, bo i tak czasem było, pociechy miały inny stół i zapewniam, że wszyscy byli zadowoleni. I na odwrót, gdy my szliśmy do znajomych było tak samo. Natomiast na wszystkich spotkanaich RODZINNYCH syn zawsze sidział z nami. Nie może być, że dziecku wszystko wolno i wszystko wypada i się należy.
:-))) oj mirek mirek ty jak coś napiszesz to ...
a ja chciałabym się dowiedzieć, co myślisz mirek24 na ten temat, ale poważnie. Zawsze wypowiadasz się w sprawach politycznych, więc może w tej sprawie się wypowiesz
@Zainteresowany, gdyby mi rodzice kazali siedzieć z Nimi przy stole kiedy miałem kilka lat to wcale nie byłbym im wdzięczny, tylko wręcz miałbym im to za złe. Z tego co pamiętam to wolałem się bawić niż słuchać narzekania dorosłych, a jak patrze z dzisiejszej perspektywy to o czym miałbym rozmawiać ze znajomymi Moich rodziców? Tym bardziej jak sobie wyobrażacie luźną rozmowę dorosłych kiedy dziecko słucha każdego słowa?
Moim zdaniem niektórzy mylą tu pojęcie ostrej imprezy w której rodzice się upiją a dziecko jest pozostawione samemu sobie, a spotkania(nawet przy alkoholu), ale kiedy rodzice mimo wszystko zajmują się dzieckiem.
Jeszcze inną sprawą są oczywiście okazje rodzinne(np. imieniny babci), gdzie właśnie wskazana jest obecność dziecka, ale również nie przez cały czas, tak czy inaczej dla dziecka siedzenia przy stole to raczej kara niż przywilej.
Także wcale nie jest jak piszesz że trzeba "wykopać" dzieci z imprezy, tylko wszystko trzeba dobrze zorganizować i wszyscy będą zadowoleni, a w szczególności dzieci, które mają lepsze zajęcia niż dyskusje z dorosłymi.
do 11:37 Myślę,że nie ma nic gorszego dla dziecka jak siedzenie z "mamrotami" za stołem i wysłuchiwania ich mądrości.Nie rozumię jak można zabierać dziecku dzieciństwo i próbować na siłę wprowadzić go w dorosłość.Jest dużo więcej lepszych rzeczy np. rower,piaskownica,koledzy czy koleżanki.W moim przypadku dziecko miało swój świat którego nie zabierałem dlatego się uwielbiamy i często spieramy ale nigdy nie gniewamy.Mam nadzieję,że podobnie wychowa swoje dzieci i będą znać swoje miejcse w zależności od wieku w jaki będą.
Jeżeli niema jak zostawić dziecka z dziadkami albo dzieci, które przyszły by z rodzicami na impreze i dziecko jest samo to jak nazwać "nakaz" siedzenia w innym pokoju. Ktoś wspomniał o zabieraniu dzieciństwa, które według mnie jest wtedy gdy narzucamy swoim dzieciom siedzenie przy stole i nie dajemy im możliwości wyboru czy chcą z nami zostać, czy iść do innego pokoju, każdy z nas ma inny charakter jeden woli posiedzieć i porozmawiać a inny poszaleć itd. A więc może warto się zastanowić lub zapytać bo nie umiemy czytać w myślach, możemy się jedynie domyślać.
do gość_tytyt
Szanowny Panie/
po pierwsze skoro o szacunku, to milej by było gdyby miał go Pan do forumowiczów. To temat o dzieciach a nie telewizja w której nalezy okreslac przedmowce zerem. Co do slowa "bachor" - mimo ze lubie dzieci i zapewniam, ze nie jestem zerem - TO TAKIE ROZWRZESZCZANE, CHAMSKIE COS CO ZACHOWUJE SIE JAK MALY PROSTAK jest rowniez przeze mnie zwane bachorem. Juz nie mowiac o tym , ze taki bchor potrafi napluc na kogos obcego, albo trzepnac go lapami. jest to wina RODZICOW, ze wychowuja takiego malca na chama i nie ma co tu sie podniecac, ze niby ktos jest ZEREM jesli mu sie to nie podoba. Jesli taki ktos jest zerem, to czym/kim jest taki nieudany rodzic, ktory nie potrafi wychowac malego na normalne dziecko, albo kim za przeproszeniem jest Pan w tym ukladzie? Starsze osoby podkreslaja, zeby nie gadac tego, co slina na jezyk przyniesie. Zalecam Panu.