A jak juz sie nie da? To wtedy sie pyta tak jak teraz.
Nie ma takiego pojęcia jak " nie da się". Brak podjęcia próby to nieodpowiedzenie sobie na pytanie czy mogło się udać, gdybyśmy raz jeszcze spróbowali... Jeśli ostatnia próba zawodzi, nie ma już sobie człowiek nic do zarzucenia.
Ale też może się równie dobrze okazać, że po ogromnie ciężkich chwilach i rozstaniu, powrót scala ludzi do końca życia.
Zawsze warto spróbować. Chyba, że pojawiła się osoba trzecia. Bo miłość nie ma szans walczyć z kolejną miłością. Wtedy temat jest już absolutnie zamknięty.
Dopóty tego nie ma, ZAWSZE jest nadzieja i szansa na odbudowę uczuć, sentymentu, wspólnych relacji, wspólnej troski o dzieci i w końcu też i starej pięknej miłości... Zawsze jest taka Szansa i nie należy jej odtrącać.
Zwłaszcza, gdy nosi się ze sobą bagaż doświadczeń i doskonale zdajesz sobie sprawę z popełnionych błędów. To jest chyba najważniejsze. Bez zrozumienia co było nie tak, nie da się odbudować ani relacji, ani wskrzesić choćby odrobinę uczucia. Bez tego z pewnością wróci to co najgorsze i zamknie wspólne życie na zawsze. Dlatego jestem zwolennikiem powiedzenia sobie absolutnie wszystkiego, nawet jeśli to okrutnie boli, by wyczyścić klimat i móc zacząć zupełnie od nowa... Tu potrzebna jest szczera rozmowa, a nie ucieczka od niej.
I wtedy, jestem pewien, że można raz jeszcze podjąć świadomą próbę ocalenia rodziny. A dzieci mogą jedynie scalać i przybliżać w takiej chwili. Warunek: pod jednym dachem, wspólnie. Na odległość to jest najzwyczajniej niemożliwe...
Wtrącę jeszcze tylko to, by po takim oczyszczeniu nie wracać już do historii, starać się ją za wszelką cenę odrzucać, bo ciągłe rozgrzebywanie ran, nigdy nie pozwoli na ich ukojenie.
Nie da się pewnych rzeczy zupełnie zapomnieć, ale można nauczyć się zostawić je za sobą, tak, by krok po kroku, budując na nowo rodzinę pielęgnować to co jest TERAZ i NA PRZYSZŁOŚĆ. Kłótni nie da się zupełnie wykluczyć, ale trzeba umieć odpuścić sobie. Życie to nie sielanka, ale Przynajmniej jedna strona w związku musi nauczyć się to robić. I powinno się udać. Naprawdę w to wierzę.
Podejmowalam wszelakie proby od ponad roku i nic. Maz rozpijal sie coraz bardziej, stracil prace, w koncu nawet zdazyla mu się padaczka alkoholowa. Butelki i puszki chowa wszędzie, w każdej mozliwej dziurze. Kiedy blagalam zeby przestal,wydzieral sie ze on nie ma problemu a ja jestem bezmozga idiotka i zebym sie pier##lnela lbem o ścianę. Zniszczyl mi psychike. Niedawno wrocilam do rodzicow mysle o rozwodzie. I co? Mam dalej niszczyc sobie przy nim zycie? Próbowałam mu pomoc - nie chce. Skoro taka jego wola niech idzie na dno ale nie dam sie pociągnąć za soba. Szczęście,ze nie mamy dzieci. Chcialan kiedys,ale wykanczalismy mieszkanie a potem zaczął pic,wiec wolalam poczekac i cale szczescie ze tak wyszlo.
Mój pije a potem udaje że nic się nie stało.Stracił prawo jazdy, pracę.
AM76-to się skup jak chlop będzie cię bić i zdradzać na prawo i lewo lub jak żona pójdzie w świat..wtedy będziesz mieć okazję do skupienia.
Ile przeważnie trwa pierwsza sprawa?
ja się rozwiodłam i żałuję, dla faceta, którego kochałam , a on okazał się draniem, który zdradza na prawo i lewo, teraz jestem sama, i nie rozwiodłabym się gdybym mogła cofnąć czas
Przeczytajcie:
czasem lepiej zostać na "starych śmieciach"