Wolałabym, żeby państwo kursanci zdawali tam, gdzie jest duży ruch, niespodziewane sytuacje wymagające refleksu i wiedzy i używali mózgu zamiast kierowali się odruchami wyuczonymi w szkołach jazdy. Potem same parapety jeżdżą po mieście, bo jeździły po opłotkach i nie miały okazji zetknąć się z dużym ruchem. Ja byłam na kursie w dużym mieście, zdawałam egzamin w godzinie szczytu, trwał ponad godzinę i dziś to sobie chwalę, bo nie boję się jeździć w dalekie, nieznane trasy i po dużych miastach - nie zjeżdżam na obwodnice i wioski w lęku przed nietypowymi skrzyżowaniami, bo nie wiem kto ma pierwszeństwo.
A idąc waszym tropem myślenia - lepiej dobrze jeździć na opustoszałym Starym Zakładzie niż jeździć bez kompleksów z prawkiem w kieszeni.
Jestem mocno zniesmaczona postawą młodych, którzy chcą mieć wszystko za nic. Słabe to!
Słaba to jest twoja wypowiedź, bo niespodziewane sytuacje mogą ci się przytrafić choćby w Tarłowie czy innym Ożarowie, a zdawanie egzaminu w dużym mieście wcale nie gwarantuje lepszej orientacji na skomplikowanych skrzyżowaniach.
Zjazd na obwodnicę pomaga w zdecydowanie szybszym dostaniu się na drugi koniec miasta, a nie bezsensownym korkowaniu i tak już zatłoczonych ulic.
Według mnie, egzamin w wielkim mieście wcale nie gwarantuje tego, że gdy taki samodzielny kierowca wyjedzie samotnie to będzie ok. Zdawałem w Kielcach, a pewności siebie i radzenia sobie w dużym ruchu uczyłem się już sam jeżdżąc do Krakowa,Lublina, Warszawy czy Śląsk.
14:47 - rozumiem że przed swoim egzaminem modliłaś się o "niespodziewane sytuacje wymagających refleksu" ? :-)))))) Ha ha ha. Dobre. Komu Ty ściemniasz? Umiejętności i myślenie za kółkiem to całkiem inna sprawa. Znam ludzi którzy od trzydziestu lat jeżdżą a umiejętności i myślenie za kółkiem mają na poziomie kursanta ... Skoro im taki czas praktyki za kierownicą nie pomógł to jak może komuś pomóc sam egzamin w dużym ruchu?
Chyba lepiej że kursanci będą zdawali na prawko na drodze jednokierunkowej o małym natężeniu ruchu znajdującej się na starym zakładzie niż na zatłoczonej jednokierunkowej np. ul. Siennieńskiej lub Iłżeckiej.
Jak wiadomo znaki obowiązują do ich odwołania lub do najbliższego skrzyżowania, a więc na ulicy Waryńskiego musi być ich aż tyle skoro co kilkanaście metrów jest jakaś droga podporządkowana.
W każdym miescie w ktorym odbywaja się egzaminy mamy takie ''kfffiotki''.
Wkrótce będzie remontowana Iłżecka i skrzyżowanie z Polną - już nie mogę się doczekać nowych znaków :)
no tak pojawilo sie pare kwiakow..tymbardzie,ze wiadomo,ze jak wjezdzadz do "miasta" to masz z gory 50 km/h wiec po co ten znak ograniczjacy przy rondzie????
Ale u nas jak zawsze chcemy mieć jabłko i zjeść jabłko
Pawlik do szkoly !!!! Jest jeszcze tabliczka pod znakiem na jakiej odl. on ma obowiazywac !!!! Nieuku. Lub nawet cala miejscowosc o ile jest pod nia umieszczona stosowna tabliczka .
A z blachy ze znakow z ul Warynskigo bym pokryl moja i sasiada stodole i by zostalo na chlew i bude dla psa. Takie mama dzieci rodzi.
Przepisów nie przeskoczysz. KAŻDY znak musi być powtórzony za skrzyżowaniem.
@22:34 - do szkoły. Bo ci którzy wyjeżdzają z uliczek podporządkowanych - skąd mają wiedzieć jaki znak stał 300 metrów wcześniej na głównej ulicy ?
Tak i dla tego powtarzają znaki co 25 metrów, ktoś nieźle zarobił 250 znaków po 450 zł.
Musi być powtórzenie znaków. Proponuję poczytać przepisy a nie wypowiadać się pomimo ograniczenia wiedzy w tym temacie. Nagle wszystkim się wydaje że są projektantami i znają się najlepiej.
Pawlik ma rację.