Tak myślę. A Wy?
Dużo ludzi wybierało wcześniej PO, teraz PiS. I jakoś im też podobały się ich (nie)działania. Więc w czym problem kolego?
Mnie się podobają domki na Rynku. Nikt przed Prezydentem Górczyńskim na taki pomysł nie wpadł. Od razu Rynek jest przyjemniejszy. Jest gdzie iść zrobić "siusiu"... Bo czemu te "budowle" służą? Kto za to "coś" zapłacił i w jakim czasie się zwróciło to "coś"?
Ja myślę, że to budki dla ptaków, tylko ptaków jeszcze nie dowieźli.
Już zając wygrał na starcie z żółwiem:)
17.29
Dobre zastosowanie tych domków
Ciekawe czy w Opatowie Wlodarczyk z Psl tez znowu bedzie starostá
Hejtujecie i wyśmiewacie prezydenta wszędzie ,prawie w każdym temacie a on i tak wygra te wybory w I turze czy to wam się podoba ,czy nie. A wtedy zobaczymy ile nowych lizusów zacznie się koło niego kręcic. Na pewno większość z was obecnie służących pisowi.
JG SPOKOJNIE WYGRA W 1 TURZE.
oby nie :) modle sie o to, ten uklad ostrowiecki trzeba rozwalic!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! miasto jedno z najgorszych w POLSCE ludzie otworzcie oczyska w końcu, miasto za rzadow PO- PSL po prostu upadlo zmienmy to dajny innym szanse!
On wygra wybory jak wszystkie babki z dziadkami pójdą do urn łącznie z wnuczka i bo do nich stroi głupie miny... Acha, nie jestem z PiS, u
Gościu 17:29 podoba mi się. Takie skojarzenie - Pan Prezydent zastał Rynek murowany, a zostawia drewniany:)
Może i wygra,ale czy wygra z prokuratorem?To na dwoje babka wróżyła.
I niech wygra
Tak, widać nawet po sondzie na tym forum jak dużo ludzi go popiera ;) Marzenia ściętej głowy. Mnóstwo ludzi na niego nie zagłosuje.
Mnie też podobają się jego działania aż mnie mdłości biorą na liska chytruska zwłaszcza nazwanie ulicy nazwiskiem przedsiębiorcy, budowa bez sensownego browaru nie mówiąc już o tych kurnikach które wybudował na rynku. To są dopiero inwestycje.
Wyprowadzane z dolnośląskiego PCK pieniądze przekazywane były politykom PiS nie tylko z okazji kampanii wyborczych, dla części z nich stanowiły stały dodatkowy dochód. Tak "zarabiać" miał m.in. obecny poseł Piotr Babiarz. Prokurator badająca ten przekręt kilka tygodni temu zrezygnowała z prowadzenia śledztwa i poprosiła o dobrowolną degradację.
Dolnośląskim oddziałem Polskiego Czerwonego Krzyża przez lata kierowali politycy PiS. Prezesem był były radny sejmiku wojewódzkiego Rafał Holanowski, jego zastępcą poseł Piotr Babiarz, a dyrektorem - radny obecnej kadencji sejmiku Jerzy G. Ten ostatni podejrzewany jest dziś przez prokuraturę o wyprowadzenie z kasy PCK - wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami - 1,2 mln zł.
Przez rok, który minął niedawno od wszczęcia śledztwa w tej sprawie, badaliśmy mechanizm wyprowadzania pieniędzy oraz to, kto z nich korzystał i komu służyły. Rozmawialiśmy z podejrzanymi, ze świadkami, z byłymi i obecnymi pracownikami PCK, a także śledczymi.
Z naszych ustaleń wyłania się obraz dobrze funkcjonującego układu, z którego garściami przez kilka lat czerpali dochody ludzie związani z PiS. Mechanizm był prosty: w latach 2014-17 zwerbowani przez Jerzego G. pracownicy PCK kradli odzież z należących do niego kontenerów, do których zbierana była ona na potrzeby najbiedniejszych. Potem za pośrednictwem firmy zarejestrowanej na „słupa” sprzedawali ją w zaprzyjaźnionych lumpeksach i hurtowniach.
Pieniądze na kampanię...
O tym, że część z zarobionych w ten sposób pieniędzy zasiliła później kampanie wyborcze polityków PiS - posła Babiarza i obecnej minister edukacji Anny Zalewskiej (Jerzy G. należał do jej najbliższych współpracowników) - już rok temu opowiadał „Wyborczej” jeden z głównych podejrzanych i prawa ręka szefa operacji Bartłomiej Ł.-T.: – Na początku kampanii przed wyborami w 2015 r. Jerzy G. [ówczesny dyrektor PCK i mózg wyprowadzania pieniędzy z oddziału] poinformował mnie, że poseł PiS Piotr Babiarz chce wydać gazetkę ze swoimi osiągnięciami. I że mam mu zawieźć pieniądze. Siedem tysięcy pobrałem z konta, na które przelewane były środki ze sprzedaży odzieży używanej zbieranej na rzecz PCK. Spotkaliśmy się na tyłach hotelu Agro przy ul. Zwycięskiej we Wrocławiu, w ogródku. Pieniądze były w kopercie. Poseł ją wziął.
Dotarliśmy do agencji reklamowej, w której Babiarz drukował wtedy swoją gazetkę, a także inne materiały związane z kampanią przed wyborami w 2015 r. To Agencja Interaktywna Fiodesign z Wałbrzycha. Natrafiliśmy na nią, analizując rozliczenia wydatków na kampanię, jakie Babiarz przedstawił w Państwowej Komisji Wyborczej.
Właściciel Agencji Robert Chwiałkowski przyznał nam, że był już w sprawie PCK przesłuchiwany przez policję. – Wykonywałem dla pana posła wiele zleceń. Za część z nich płacił komitet wyborczy PiS. Ale gdy poseł nie chciał faktury, to nie mogłem mu jej wcisnąć na siłę – mówi „Wyborczej” Chwiałkowski. Opłacanie materiałów wyborczych gotówką jest niezgodne z prawem – wszystkie rachunki za kampanię musi uiścić wyłącznie komitet wyborczy.
...i do kieszeni
Ale pieniądze szły do polityków nie tylko z okazji wyborów. - Od odzieży kradzionej z kontenerów Babiarz regularnie dostawał swoją dolę - opowiada „Wyborczej” jeden z zeznających w śledztwie świadków, była pracownica PCK (prosi o niepodawanie nazwiska). - Jeszcze gdy był radnym we Wrocławiu, jeździł opróżniać kontenery z odzieżą osobiście. Kiedy został posłem [w 2014 r.], pieniądze woził mu Bartek [podejrzany Bartłomiej Ł.-T.]. To były różne kwoty, od kilkuset do tysiąca złotych w zależności od tego, za ile udało się sprzedać ciuchy. Jak udało się za 1,5 tys. zł, to poseł inkasował 1 tys., a dla Bartka zostawało 500 zł. Raz sama wiozłam mu pieniądze do domu. Czekał na mnie przed bramą.
Tę relację nasza rozmówczyni powtórzyła w prokuraturze.
Pomocne tysiące złotych
Według kobiety Bartłomiej Ł.-T. miał także wspomagać Annę Zalewską, posłankę PiS od 2007 r. To na rzecz jej kampanii przelał w 2015 r. 7 tys. zł. Pieniądze przekazywać miał także jej asystentowi Łukaszowi Apołenisowi.
W 2014 r., gdy Zalewska startowała w wyborach do europarlamentu, Apołenis - wówczas 24-letni pracownik jej biura poselskiego - wpłacił na fundusz wyborczy PiS 12 721 zł. Skąd miał taką kwotę? - Nie pamiętam, to musiały być jakieś moje oszczędności - mówi „Wyborczej” Apołenis, dziś wiceprezes współnależącej do skarbu państwa spółki Dolnośląski Park Innowacji i Nauki. To stanowisko objął w maju 2017 r. W zarządzie zajął miejsce po odwołanej chwilę wcześniej żonie Jerzego G.
Zdaniem świadków pieniądze z przekrętu trafiać miały również do innych polityków PiS. Korzystać z nich miał np. wrocławski radny Jerzy Sznerch, w przeszłości zatrudniony jako kierowca w PCK. Jego nazwisko pojawia się zarówno w składanych przez świadków zeznaniach, jak i rozmowach, które z nimi przeprowadziliśmy. – Wykradane z kontenerów ciuchy sprzedawane były potem m.in. w nieistniejącym już lumpeksie należącym do znajomego Sznercha – opowiada były pracownik PCK. – Sznerch dostawał z tego swoją działkę, przeważnie po kilkaset złotych od transakcji.
Gdy o to pytamy, radny nie zaprzecza, że znał Jerzego G. i Bartłomieja Ł.T., którzy kierowali wyprowadzeniem pieniędzy. – Ale z samym procederem nie miałem nic wspólnego – zapewnia Sznerch. Jego nazwisko nie znalazło się teraz na liście kandydatów PiS w zbliżających się wyborach samorządowych. Nasi informatorzy twierdzą, że to efekt afery w PCK. Sam Sznerch przedstawia to inaczej: – Wypaliłem się i postanowiłem odejść na emeryturę.
Prokurator poprosiła o degradację
Sprawę przekrętów w dolnośląskim oddziale PCK w latach 2014-17 wrocławscy śledczy próbują rozwikłać od ponad roku. W tym czasie dwukrotnie zmieniała się prowadząca je osoba. Pierwsza prokurator zrezygnowała wiosną br. z powodu ciąży. Prokuratorka, która je po niej przejęła, zrobiła to samo kilka tygodni temu. – Bez podania powodu poprosiła o cofnięcie jej delegacji do prokuratury okręgowej i przeniesienie z powrotem do prokuratury rejonowej – mówi „Wyborczej” rzeczniczka wrocławskiej „okręgówki” Małgorzata Klaus.
Cofnięcie delegacji na wniosek samego prokuratora to sytuacja niecodzienna. Choć Klaus twierdzi, że takie sytuacje się zdarzają, nie potrafiła przypomnieć sobie choćby jednego takiego przypadku. – To jak dobrowolna degradacja. Dla prokuratora ogromny krok w tył w karierze, bo delegacja kończy się zwykle mianowaniem na prokuratora prokuratury wyższego rzędu. To również dodatkowe pieniądze w kwocie ok. 800 zł – tłumaczy „Wyborczej” jeden z wrocławskich śledczych.
Sprawa komentowana jest na korytarzach prokuratury jednoznacznie. – Od jakiegoś czasu prokurator głośno skarżyła się, że wywierane są na nią naciski i podważa się jej niezależność – słyszymy od jednego ze śledczych. Rezygnująca prokurator odmówiła rozmowy z „Wyborczą” o powodach swojej decyzji. Prosiła również o nieujawnianie nazwiska.
Miesiąc temu do wrocławskiej prokuratury okręgowej przesłaliśmy pytania w sprawie wątku dotyczącego finansowania z pieniędzy PCK kampanii wyborczej polityków PiS w 2015 r. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy. Jak pisaliśmy wówczas, odpowiedź miała zablokować prokurator Katarzyna Salwa, ówczesna naczelnik II Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej, w którym badana jest sprawa PCK.
Salwa od 10 września pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie pełni funkcję głównego specjalisty w Wydziale Międzynarodowych Postępowań Rodzinnych Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich.
Babiarz nie chce rozmawiać, Zalewska unika kontaktu
Piotr Babiarz odmówił rozmowy z „Wyborczą”. Po naszych tekstach o aferze w PCK został zmuszony w marcu br. do odejścia z PiS. Anna Zalewska od wybuchu afery notorycznie unika z nami kontaktu. Na przesłaną wczoraj prośbę o komentarz do słów naszej rozmówczyni nie zareagowała.
Ani Zalewska, ani Babiarz nie zostali dotychczas przesłuchani przez prokuraturę. Zapytaliśmy dlaczego. - Dla dobra prowadzonego postępowania nie informujemy o jego przebiegu - usłyszeliśmy od Małgorzaty Klaus, rzeczniczki Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Na pewno nie JA. Bo nie popieram, żadnej partii. A po drugie oprócz tego, że prezydent wygra to tylko przez swój lans i ciemnotę gawiedzi, która nie widzi prawdy tylko przygłupie festyny i firmowanie wszystkiego swoim nazwiskiem, a to zakrawa za nadużycie władzy. A czy wy myślicie, że te domki są za jego pieniądze, a te darmowe kiełbaski, wata cukrowa, jeśli tak, to jesteście w błędzie do to wszystko z budżetu obywatelskiego, czyli nasz kasa wykorzystana dla lansu!!!!! A tak naprawdę gdzie jest problem prezydent nie chce kiwnąć nawet palcem. Jestem byłym pracownikiem, już na emeryturze (dziękuję za to ). I kiedyś mieliśmy pewien problem z pracodawca, nie będę się wdawał w szczegóły, ale wystosowaliśmy pismo do kancelarii prezydenta, który jednym gestem mógł ukrócić działania naszego uzurpatora i wiecie co zrobił????? NIC, nawet nie raczył odpowiedzieć na pismo, które rok temu zostało wysłane!!!!. A czy wy wszyscy uważacie za normalne to, że od sierpnia nauczyciele stoją w kolejce do Pana prezydenta aby zapytać się czy jeszcze pracują!! Sytuacja totalnie chora, to dyrektor powinien decydować o pracownikach w swojej szkole a nie jakiś Prezydent, co on może wiedzieć jak pracuje każdy z nich, gdy on niby zajmuje się ważniejszymi sprawami, nawet nie ma czasu zlecić asystentce aby odpisała na list pracowników którzy są wykorzystywani!!!!!