Miasta pełne są fantazmatów – marzeń o pięknie, zdrowiu i kulturze. Ale czasem te marzenia zamieniają się w fantazmagorie: w czerwone boginie z aluminium, porcelanowe rynki i tężnie, które leczą tylko nudę.
„Gaja” wygrywa medal za najbardziej bezczelną formę wyobraźni w przestrzeni publicznej – bo w przeciwieństwie do reszty, przynajmniej nie udaje, że jest czymś więcej, niż jest.
„Koń... Krowa, kura, kaczka... Kura, kaczka, drób... (...) O! Jest! Widzę! Droga... Chyba na Ostrołękę.” Źródło: Film Rejs (1970), reż. Marek Piwowski. Interpretacja: Inżynier Mamoń, obserwując przez lornetkę, komentuje widok na lądzie, co jest klasycznym przykładem absurdalnego humoru w tym filmie.
Dziś, patrząc na niektóre miejskie projekty, jak "Składany worek ze sznurkiem, pokrowiec w kształcie różnych zwierzątek (zebra, żyrafa, kaczka, wieloryb)" https://crlostrowiec.bip.gov.pl/publiccontracts/view/46889 , zaczynam się zastanawiać, czy to jeszcze fantazmat, czy już fantazmagoria... Bo jeśli fantazmat to pojedynczy wyobrażony obraz, to niektóre przetargi jednostek budżetowych są jak sen, który zmienia się co kilka paragrafów. Zebra... żyrafa, kaczka, wieloryb... kaczka, wieloryb, maszyna do szycia... (...) O! Jest! Widzę! Droga... Chyba na Ostrowiec.
Moral z tego taki: jedni tworzą rzeźby, inni rzeźbią w papierach, pokrowcach i szyją na overlocku. A granica między dziecięcą wyobraźnią a miejską surrealistyczną rzeczywistością bywa naprawdę cienka.
https://crl.ostrowiec.pl/2025/06/rodzinne-szyciowisko-uszyj-wspomnienia/
https://crl.ostrowiec.pl/2025/09/rodzinne-szyciowisko-podsumowanie-sierpniowych-warsztatow/
https://crl.ostrowiec.pl/2025/09/rodzinne-szyciowisko-rusza-nowy-kurs-szycia/
Przykład z życia: miejska fantazmagoria w pełnej krasie
Sztuka użytkowa? Nie. Raczej sztuka przetargowa.
Dzieło w duchu biurokratycznego surrealizmu – nurtu, który łączy urzędową kreatywność z brakiem sensu praktycznego.
https://archive.ph/MD8da https://d9x886wwj3y3cl.archive.ph/MD8da/eb2cd646dc8b624d834b3341503f9fa572c45aac.jpg gaja,-bostwo,-bogini,-bogini-ziemi,-stare-bostwo,-plodnosc,-macierzynstwo,-figurka,-rzezba,-prezent,-podarunek,-veronese
--- Fantazmaty, fantazmagorie i miejskie absurdy
[1] Fantazmat – wyobrażenie w naszej głowie
- Definicja: Fantazmat to pojedynczy obraz, wyobrażenie, marzenie lub lęk, który istnieje tylko w naszej głowie, ale wydaje się całkiem realny.
- Charakterystyka: To coś między snem a obsesją – taki osobisty hologram rzeczywistości.
- Przykład: „Jak skończę tę kawę, to naprawdę pójdę na siłownię” – klasyczny fantazmat codzienny.
[2] Fantazmagoria – chaos wyobraźni
Definicja: Fantazmagoria to pełnoskalowa projekcja wyobraźni – nie jeden obraz, tylko cała sekwencja dziwnych wizji, często bez sensu i logiki.
Geneza: Termin pochodzi z XVIII-wiecznych pokazów świetlnych, które łączyły teatr, projekcje i duchy z latarni magicznych.
W praktyce: Fantazmagoria to mentalny chaos, który powstaje, gdy ktoś naprawdę wierzy, że „będzie tanio, szybko i nowocześnie”.
[3] Mini-tężnie w Ostrowcu
- Reklama: Reklamowane jako miejskie płuca, które uzdrawiają powietrze.
- Rzeczywistość: W praktyce – generator przestrzeni: nie leczy, nie soli, ale wypełnia pustkę.
- Analiza: To taka architektoniczna aromaterapia placebo – człowiek oddycha głębiej, bo musi jakoś usprawiedliwić inwestycję.
[4] Porcelanowy Rynek w Ćmielowie
- Opis: Miejsce, gdzie marzenie o porcelanie wymknęło się z filiżanki.
- Elementy: Fontanna w kształcie czajnika, ławki jak filiżanki – przestrzeń, w której codzienność próbuje udawać elegancję.
- Wnioski: Realny dowód, że jeśli długo patrzysz w porcelanę, porcelana zaczyna patrzeć w ciebie.
[5] „Gaja” – czerwona bogini odwagi i aluminium
- Opis: Rzeźba z Buska-Zdroju: kobieta z aluminium, naga, pomalowana na intensywny czerwony.
- Symbolika: Witalności, radości i artystycznej bezczelności.
- Interpretacja: W wolnym tłumaczeniu: „Patrzcie na mnie. Jestem tu i nie wstydzę się siebie, nawet jeśli stoję na środku promenady.”
- Porównanie: Można powiedzieć, że „Gaja” to fantazmat w skali 1:1 – zrodzony z dziecięcych marzeń o porcelanowych figurkach, tylko wykonany z metalu i odwagi.
Efekt osiągnięty. Cała Polska mówi o tej figurze.
I o to chodzi w sztuce :)))
Nuda zabija powoli.
10 listopada 2018 Maszt Niepodległości… i radnych miejskich - Ostrowiec
W Parku Miejskim w Ostrowcu stoi już Maszt Niepodległości. Pod nim zamontowane są tablice, w tym jedna, która wzbudziła zastrzeżenia naszej słuchaczki. Wypisane są na niej nazwiska radnych miejskich obecnej kadencji. – Maszt mi się bardzo podoba, ale tablica honorująca radnych miejskich, którzy głosowali za wybudowaniem masztu jest moim zdaniem nie na miejscu – twierdzi pani Alina. – Wystawianie sobie pomnika za życia, to chyba nie o to chodzi – dodaje.
Irena Renduda – Dudek, przewodnicząca Rady Miasta w Ostrowcu nie widzi nic niestosownego w zamontowaniu takiej tablicy pod masztem. – To stulecie niepodległości przypada akurat w czasie naszej kadencji to ta Rada Miejska podejmowała uchwałę o ustanowieniu tego masztu. To stało za tym, żeby taki napis z nazwiskami się tam znalazł – wyjaśnia. Przyznaje jednocześnie, że radni nawet w części nie byli fundatorami budowy masztu, a całość kosztów pokryto z budżetu miasta. – Ale ważne jest, by odnotować fakt, kto zadecydował o tym, by takie środki na ten konkretny cel przeznaczyć – tłumaczy.
Przypomnijmy, że Maszt Niepodległości w Parku Miejskim stanął pod koniec października. Kosztował gminę Ostrowiec 120 tys. złotych. /bart/
Tagi: Maszt Niepodległości, ostrowiec, tablica, wazne
https://radioostrowiec.pl/2018/11/10/maszt-niepodleglosci-radnych-miejskich/
Ciekawe czy już plecaki ewakuacyjne wszyscy spakowali ? :)
To nie sztuka zabić kruka, ale gołą czerwoną dupą siąść na maszcie — to jest sztuka właśnie! Babę zesłał kruk ;)
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle mówimy, mając na myśli to, że kobiety są tak sprytne i ambitne, energiczne, sympatyczne, iż poradzą sobie z każdą trudnością.
--- Maszt Niepodległości i radni z tablicy
Komentarz publicystyczny
To nie sztuka zabić kruka — sztuka to tak postawić symbol, żeby nie zamienić go w pomnik własnej próżności.
W Ostrowcu powstał Maszt Niepodległości, a pod nim tablica z nazwiskami radnych, którzy zdecydowali, by maszt postawić za miejskie pieniądze. Dla jednych – gest upamiętnienia decyzji, dla innych – manifest lokalnego ego w narodowych barwach.
Kilka powiatów dalej, w tym samym województwie, stoi „Goła czerwona baba” – Gaja Gomulickiego – rzeźba poświęcona Niepodległej, odważna, symboliczna, artystyczna. Dwa znaki wolności, dwa światy. Jeden mówi o ciele i niezależności, drugi – o budżecie i nazwiskach.
I tu właśnie zaczyna się prawdziwy paradoks polskiej symboliki: im więcej patosu, tym mniej refleksji.
Bo patriotyzm nie potrzebuje tablic z nazwiskami. Nie potrzebuje też radnych w roli bohaterów.
Wystarczy flaga, która naprawdę coś znaczy — i ludzie, którzy nie czują potrzeby podpisywania się pod nią jak pod uchwałą.
Nie sztuka więc zabić kruka. Sztuka – nie zamienić go w papugę, która powtarza: „my to zrobiliśmy”.
Bo patriotyzm to nie kwestia tablicy z nazwiskami — tylko tego, czy potrafimy robić coś dla wspólnego dobra bez dopisywania się do historii flamastrem.
Komentarz publicystyczny (wersja z pointą o radnych)
To nie sztuka zabić kruka — sztuka to tak postawić symbol, żeby nie wyszedł z niego autopomnik.
Bo jeśli dziś radni podpisują się pod masztem, to jutro — zgodnie z tą logiką — mogą chcieć złożyć autografy na nowych latarniach miejskich, chodnikach, a może i na drzwiach do toalet publicznych.
W końcu wszystko to decyzje rady, więc czemu nie?