Pisoski elektorat socjalistow
Idzie historyk z książką w ręku,
Wiedza o społeczeństwie na co dzień z nami,
Idzie historyk, w książkach zanurzony,
Zna naszą przeszłość i przyszłość przewidzi,
Oto opowiadanie pt. „Bolko z Popowa, czyli z komuną za pan brat – rzecz o tym, jak Lech Wałęsa walczył z komuną na śmierć i życie, aż w końcu ją pokonał” – w stylu nieco gawędziarskim, z odrobiną ironii, ale z zachowaniem morału i szacunku wobec historii.
Bolko z Popowa, czyli z komuną za pan brat – rzecz o tym, jak Lech Wałęsa walczył z komuną na śmierć i życie, aż w końcu ją pokonał"
Był sobie pewnego razu Bolko z Popowa, chłop nie byle jaki, bo z wąsami jak z żurnala i sercem wielkim jak stocznia gdańska. Popowo – miejscowość skromna, acz zacna, leżało na uboczu, gdzie świat toczył się powoli, ale gdzie nawet echo niosło nowiny o tym, co się w Gdańsku dzieje.
Bolko był człowiekiem prostym, lecz nie prostakiem. Czytał „Trybunę Ludu”, ale między wierszami. Słuchał radia, ale bardziej ciszy pomiędzy słowami. A że miał dar przewidywania i rozum chłopski, to wiedział: coś się święci. Coś, co pachnie nie wolnością, lecz strachem zawiniętym w czerwony sztandar.
W tym samym czasie, daleko stamtąd, w Gdańsku, Lech Wałęsa – elektryk z powołania, buntownik z przekonania – wspinał się nie tylko po drabinach, ale i po stopniach narodowego oporu. Chodził w swetrze, który mógłby być flagą narodową, gdyby tylko miał orzełka. A orzeł był – w sercu.
Bolko, jak usłyszał o strajkach, o tym, że ludzie zaczynają mówić „nie” – nie dla kartkowego mięsa, nie dla cenzury, nie dla życia w szarości – to aż go coś ścisnęło w dołku. „Toż to nasi!” – rzekł, zapalił fajkę i podjął decyzję.
Nie pojechał do Gdańska – nie miał czym. Ale w Popowie zorganizował komitet. Nazwał go Komitetem Społecznego Poparcia dla Tego Tam z Wąsem. Zrobili ulotki na powielaczu, na maszynie do pisania, którą sąsiad używał kiedyś do meldunków PZPR. Bolko pisał, a dzieci roznosiły. Milicja się krzywiła, ale w Popowie wszyscy się znali, więc jakoś to szło.
Tymczasem Lechu – jak mówili swoi – rósł w siłę. Raz siedział, raz przemawiał, raz się śmiał, raz płakał. Ale nie przestawał. Komuna nie lubiła takich jak on – niewygodnych, prawdziwych, odważnych. A Lechu miał jeszcze jedną broń – ludzi. Ludzi takich jak Bolko.
I tak to szło, miesiąc za miesiącem. Tu „Solidarność”, tam stan wojenny. Tutaj przesłuchanie, tam pielgrzymka papieska. Aż w końcu – bum! 1989. Okazało się, że można przy okrągłym stole zasiać ziarno wolności. I choć niektórym smak tej wolności nie od razu przypadł do gustu, to jednak drzwi zostały otwarte.
Bolko siedział wtedy na ganku, popijał kawę zbożową i słuchał przez radio, jak Wałęsa przemawia w Kongresie USA. „Ot, i nasz chłopak – pomyślał – elektryk z duszą stratega. A mówi tak, że i Amerykanin zrozumie.”
Morał?
Czasem wielkie zmiany zaczynają się od małych miejsc i ludzi, którzy nie mają wielkiej władzy, ale mają wielkie serca. Komuna upadła nie tylko pod ciężarem polityki, ale i dzięki temu, że tysiące Bolków z Popowa uwierzyło, że można inaczej. A Lech Wałęsa? Cóż – nie święty, ale wojownik. I czasem tylko tyle trzeba.
Jeśli chcesz, mogę dopisać jeszcze wersję bardziej literacką lub stylizowaną np. na bajkę, legendę czy satyrę.
Gdzie jest ORMO z tamtych lat?
Bolko za młodu był ponoć wandalem i postrachem całej wsi. Mieli haki na typa i go zwerbowali do współpracy.
Jeśli są obawy o łamanie przepisów, niszczenie mienia, niewłaściwie to zgłosić na straż miejską. Nie ventować.
„Nazywanie mnie Bolkiem to dla mnie największy zaszczyt" - Lech Wałęsa https://www.youtube.com/watch?v=odTCwNLKLmI
Konrad Bolesław Krönig – polski menedżer i samorządowiec, w latach 2014–2024 prezydent Skarżyska-Kamiennej. Wikipedia (PL)