Ja mam taki charakter że na ustępstwa nie idę jeżeli już to można się dogadać i wspólną alternatywę ustalić.Jednakże gdy bym miała zdradę wybaczyć,ewentualnie jakieś epitety pod moim adresem to taki osobnik w moim towarzystwie nie ma racji bytu.Znam swoją wartość i byle komu nie pozwolę się upokarzać i rządzić moją wolnością. Nie jestem uzależniona od nikogo więc nie muszę znosić niczego i na ustępstwa iść. Z współpracownikami jakoś zatargu nie mam ani z sąsiadami,ani z rodzina bliższą lub dalszą,a na partnera życiowego byle kogo nie chce , dlatego sama jestem i może tak zostać jeżeli nie znajdę właściwego i tak wartościowego jak ja.
Jeśli Tobie związek z drugą osobą w pierwszej kolejności kojarzy się z upokarzaniem, epitetami, zdradą i ograniczaniem wolności to...hmm, trochę spaczone widzenie i strasznie pesymistyczne.
Jeśli tak myślisz to nic dziwnego, że jesteś sama. Skoro już na wstępie spodziewasz się samych złych rzeczy to faktycznie się odechciewa.
"Ja mam taki charakter że na ustępstwa nie idę jeżeli już to można się dogadać..." :)))) Zaprzeczasz sama sobie i to w jednym zdaniu. Wyraźnie widać , że dla Ciebie dogadanie się jest wtedy gdy to Tobie ktoś przyzna rację i Tobie ustąpi. Jednak dla większości ludzi dogadanie się polega na ustępstwach obu stron. Jeśli nie potrafisz ustępować to znaczy że wcale z nikim się nie dogadujesz, tylko wymuszasz na innych.