Czy aby na pewno zakaz spożywania alkoholu na imprezach masowych jest uzasadniony? A może już go nie ma? Dla mnie załatwianie przez władze miasta spraw w taki sposób (po pamiętnym tragicznym zdarzeniu) to zwykła "zapchajdziura" i umycie rączek. 'Myśmy przecież zabronili się OPIJAĆ więc każde zdarzenie, w którym będą uczestniczyć osoby nietrzeźwe dzieje się bez naszego przyzwolenia i naszej winy".
A co, gdyby tamta tragiczna sytuacja zdarzyła się po "zjedzeniu bananów'?
Dlaczego mnie, porządnego i dorosłego obywatela wrzucono do jednego wora ze zwyrodnialcami??? Może po to, żeby za każde "pssst" płacić 100zł i zasilać finansowo miasto? Tak się to powinno odbywać?