Każda praca jest dobra, nawet w barze nauczysz się, że własnoręcznie zarobione pieniądze to nie to samo co dola od tatusia. Inaczej smakują i inaczej są wydawane.
Tak, tylko nie wiem czy to doświadczenie będzie dla pracodawcy argumentem.
Znowu temat zszedł na wszystkiemu winnych magistrów, prawda jest taka, że w Ostrowcu jest bardzo mało poważnych ofert pracy nawet dla pracowników fizycznych.
Dokładnie, gościu. Dlatego właśnie pisałem o nauce kultury pracy, czyli punktualności, solidności, poszanowania zarobionych pieniędzy , szacunku dla współpracowników itp. To cechy przydatne na każdym stanowisko, od urzędnika w Pupie po wojewodę, a można je nabyć choćby i w Maku.
Legion, ciągle patrzysz na pracę z perspektywy papierków i ładnie wyglądających, obco brzmiących nazw w CV. Tymczasem jak ktoś pracował w Maku, znaczy żadna praca mu niestraszna, potrafi się dogadać z zespołem, nie będzie mi odstraszał klientów wiecznie skrzywioną gębą. Przejdź się kiedyś do ostrowieckiego Maka, przyjrzyj się i bierz przykład - każdą z tych osób zatrudniłbym bez wahania, bo widać, że naprawdę się starają, lubią i potrafią pracować, są rzutkie i dobrze się odnajdują w pracy zespołowej.
Już widzę np. kandydata na np. programistę mówiącego o swoim doświadczeniu w robieniu podawaniu frytek, albo księgową opowiadającą o robieniu hamburgera.
Na rozmowie pracodawcy pytają o doświadczenie i umiejętności po konkretne stanowisko więc o takim doświadczeniu z Maka to możesz co najwyżej wspomnieć na samym końcu.
Ok umiejętności z maka przydadzą się sprzedawcy ale czy spawacz z nich skorzysta? Hydraulik też nie bardzo ani mechanik.
Praca w maku wyrabia charakter - o tym nie musisz mówić, bo to po prostu widać. W przypadku programowania - sorry. Jest tyle tutoriali, książek i innych materiałów, że możesz sobie zrobić samodzielny staż w domu, a przy rozmowie o pracę opowiadać o niedawno zrealizowanych projektach. Programista-pasjonat to inna para kaloszy niż programista-klepach kodu z Bangalore.
Spawacz, mechanik, hydraulik, mechanik - przyda im się jak najbardziej. Nauczą się rozmowy z klientem. Jeśli będą potrafić wcisnąć komuś zestaw powiększony, to nie poradzą sobie z wciśnięciem kapitalnego remontu zamiast częściowego? Twój pracodawca może nie dostrzegać takich rzeczy, bo pracodawcy bywają tępakami ze spadkiem po tatusiu (różnie się trafi), ale jak pójdziesz na swoje, papierkiem się co najwyżej powachlujesz, a "miękkie umiejętności" bardzo się przydadzą.
Czyli dla Ciebie lepszy programista który więcej czasu spędził w maku niż ten który ten czas przeznaczył na samokształcenie i uczestnictwo w różnych projektach na uczelni? Byłem na kilku rozmowach o pracę i wszędzie pytali o konkretne umiejętności związane ze stanowiskiem.
Weź pod uwagę, że nie w każdej pracy pracownik ma kontakt z klientem. Ktoś kto będzie potrzebował spawacza będzie patrzył na to ile czasu gość spędził na spawaniu a nie ile hamburgerów sprzedał.
Nie mówię, że to doświadczenie z maka jest złe, ale nie każdy takiego doświadczenia poszukuje u pracownika.
Nie, twarde umiejętności również są konieczne, ale jeśli ich nie posiadasz, możesz rozwijać je choćby i w domu, biorąc udział w bezpłatnych projektach, zdobywając płatne zlecenia, ćwicząc swój warsztat itp. Tyle, że jeśli nie utrzymują cię rodzice/żona/kochanka, musisz coś jeść. Wtedy - pracujesz za dnia, uczysz się wieczorami i w weekendy, szukając jednocześnie innej pracy. Teoretycznie zamiast pracować w maku mógłbyś wykorzystać cały ten czas na samokształcenie, ale nie sądzę, by była to efektywna nauka.
Znam programistę, który przez całe studia utrzymywał się jako barman w knajpie. I dopiero na 5 roku studiów rozpoczął pracę w zawodzie, która przebiła dotychczasowe zarobki (5,5 na start + socjal)
W tym co piszesz windziarzu może i jest jakiś sens. Jednak takie coś to na krótką metę jest. Gdy człowiek pracuje po 12 godzin za taką najniższą dłuższy czas, przy tym na wszystko mu brakuje lub starcza na same rachunki to po pewnym czasie dopada go frustracja, co nie może skończyć się dobrze. Owszem można zacząć od jakiejś tam niskiej pensji aby się wykazać ale w perspektywie dłuższego czasu powinna ta pensja się zwiększać i to tak, żeby człowiek nie czuł się jedynie zwykłym robolem, któremu nic więcej w życiu się nie należy.
12 godzin dziennie za najniższą krajową? 7 dni w tygodniu? Cóż, bywają gorsze nieszczęścia. W takiej sytuacji cały czas i energię poświęcałbym na poszukiwanie innej pracy. Zapewniam, że prędzej dostaniesz wyższą pensję w nowej firmie na start niż taki pracodawca sam z siebie Ci coś podniesie.
Tylko pracując 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu nie wiem kiedy znajdziesz czas na poszukiwanie nowej. A jeżeli to jest Ostrowiec to jeszcze gorzej bo nie masz statusu bezrobotnego i pracodawca nie dostanie za ciebie kasy z PUP więc najczęściej jesteś z góry skreślony.