Niepotrzebne wam bo się nie kochacie na tyle aby móc wzajemnie sobie przyrzec wierność do końca życia i co ważniejsze dochować tej wierności. No cóż, bywa i tak, jednak chwalić się nie za bardzo jest czym.
Znam takich, co chcą.
Cenna jest niezależność .
rozwodnicy maja doświadczenie w tym temacie teraz baby sa cwane i wygodne i facet nie chce ryzykować strat lub zycia z pijawka same do tego doprowadzilyscie pozdrawiam
Hej rozwiedziony co rozumiesz pod słowem "pijawka" ?
to ze musialem orzekać wine zony żeby odciąć ja od kieszeni bo dzieci sa ze mna a alimenty na siebie chciała mimo ze z długami za remont domu zostałem w którym ona mieszka i ani ja ani dzieci nic z tego nie maja a alimentów na dzieci nie placi tylko dalej się cieszy życiem dzieci nie odwiedza...
Oczywiste jest iz lepiej zyc wolnym zwiazku, jesli cos sie nie ulozy mowimy sobie czesc i zycie plynie dalej. Urzedowe zarejestrowanie zwiazku moze sprawiac tylko i wylacznie klopoty przy ewentualnym rozstaniu - np. alimenty . Mozna byc szczesliwym bedac w nieformalnym zwiazku.
Tak Kasiu jesteśmy bardzo wygodni. Póki wszystko jest ok, to jesteśmy bardzo szczęśliwi, planujemy wspólną przyszłość, wakacje, życie. Wystarczy jednak by jedno wpadło w kłopoty czy to zdrowotne czy finansowe ( zwolnienie z pracy) a drugie myśli "A po co ja mam harować i utrzymywać partnera i jego dzieci?
Nie umiemy..... , nie tak, zatraciliśmy poczucie obowiązku i odpowiedzialności za partnera i wszystko co jest z partnerem związane. Wygodnictwo nakazuje uciec od odpowiedzialności a nie pchać wspólnie ten wózek dalej. Pewnego dnia role jednak mogą się odwrócić i co wtedy????????
To prawda. Takke asekurowanie się, żeby łatwiej było się rozstać to właściwie przyznanie wprost - nie licz na mnie w trudnej sytuacji, nie będę o ciebie walczyć, aż tak mi nie zależy, będę z tobą jedynie pod warunkiem, że będzie mi dobrze i przyjemnie. Obie strony nastawione na branie a nie na dawanie czegoś od siebie. To bardzo smutne.
Prawda jest taka ze jesli w zwiazku cos nie wypali to ani uroczysta przysiega ani formalny papierek nie powstrzyma rozpadu. Jezeli uczucie i wiez sa prawdziwe i obie strony chca o siebie walczyc to beda walczyc ale jesli nie ma takiej checi to po co sie meczyc i byc ze soba na sile ?? Kazdy powinien miec prawo do wyboru jak ma wygladac jego zwiazek czy jest wolny czy formalny czy jeszcze jakie inny nie decydujcie za innych ;-)
Nikt za nikogo nie decyduje, każdy robi jak chce. Jednak wydaje mi się, że jeśli, jak napisałeś, uczucie i więź są prawdziwe i obie strony chcą o siebie walczyć to zakładają, że będą ze sobą do końca życia i wtedy taka kalkulacja, że nie wiążmy się formalnie bo w razie rozstania będzie łatwiej nie wchodzi w grę. Po prostu, jeśli obu stronom zależy na związku i zakładają, że to naprawdę na dobre i na złe to nie ma tego asekurowania się bo walka z ewentualnymi kłopotami i wspólne pokonywanie trudności jest wpisane w ten związek. Tak jak w każde ludzkie życie. I to jest dojrzałe podejście. A skoro asekuracja w postaci łatwiejszego rozstania nie jest brana pod uwagę to nie ma innych powodów żeby unikać zalegalizowania związku i wzięcia odpowiedzialności za partnera.
Czasem nieformalny zwiazek jest zwiazany ze sprawami finansowymi powody bywaja rozne . A poza tym mam znajomka ktory rozwiodl sie po paru miesiacach . Sprawa rozwodowa , rozwod koscielny to juz mordega , jak to okreslil woli rozmawiac z uroczymi paniami w UP :-D bo i szybciej sie cos zalatwi niz z ksiedzem :-P rozwod byl o przyprawienie rogow. Sa rozne sytuacje i naprawde nigdy nic nie wiadomo ale uwierz ze czy to bedzie formalny zwiazek czy nieformalny to rozpad bedzie okreslany przez ilosc formalnych czynnosci zwiazanych z rozwodem .
Nie ma rozwodów kościelnych ChuckNorris, co najwyżej może być stwierdzenie nieważności małżeństwa, jeśli są ku temu przesłanki. Oczywistym jest że taka procedura musi trwać, bo wszystko trzeba udowodnić, inaczej nie miałoby to sensu. TaKaska ma rację. Małżeństwo jest dla dojrzałych ludzi a nie dla tych, co chcą się bawić w dom. Mieszkać z mamusią a jednocześnie szumnie twierdzić że są z kimś w związku.
zwal jak zwal rozwod czy uniewaznienie sakramentu jedno i to samo rozwiazanie formalnego zwiazku dwojga ludzi . Jednak latwiej to zalatwic w USC niz w kosciele ot i tyle a co do bawienia sie w dom i mieszkanie u mamusi. Nie rozumiem tego co napisales. Jezeli dwoje ludzi zyje na swoim a nie u rodzicow to w czym problem ? co rozumiesz przez dojrzalego czlowieka ? przyklad dwadziescia pare lat po slubie on profesor ona pracuje w budzetowce caly czas bylo ok dwoje zdrowych dzieci i pach jedno i drugie zdradzilo i sie rozeszlo. Nie ma czegos takiego jak dojrzalosc do malzenstwa zawsze sie moze zdarzyc cos co ta dojrzalosc obroci w perzyne. naprawde przykladow jest wiecej niz jestescie sobie to w stanie wyobrazic. zawsze w ostatecznosci bedzie sie liczylo jak silna wiez laczy dwie osoby a nie czy sa zwiazani podpisami w USC czy przysiega w kosciele.
Nie zwał jak zwał. Rozwód jest wtedy, gdy obie strony stwierdzą, że nie chcą już być ze sobą. Unieważnienie jest wtedy, gdy np jedna ze stron wprowadziła drugą w błąd co do stanu rzeczywistego. USC nie przeprowadza unieważnień tylko rozwody. Natomiast małżeństwo według kościoła jest nierozerwalne, można co najwyżej udowodnić że od początku było nie ważne, bo np gdybyś wiedział wcześniej że Twoja żona jest bezpłodna to nie brałbyś z nią ślubu. Oczywiście, to żaden problem, jeśli wcześniej o tym wiesz, jednak gdyby ona ukryła to przed Tobą to jest to już mocny powód do nieważności takiego małżeństwa. Oczywiście to tylko mały przykład, po to, abyś ChuckuNorrisie zrozumiał różnicę między rozwodem w USC a stwierdzeniem nieważności małżeństwa według kościoła. Oczywiście do ślubu kościelnego nikt nikogo nie przymusza, tak więc nie wiem w czym taki problem widzisz.