Przede wszystkim musisz żonie poświecać dużo czasu i cierpliwości.Wychodzić z nią z domu na spacery.Często bywa,że się boi więc potrzymaj ją za rękę mów miłe słowa.I naprawdę d€żo,użo cierpliwości.Jak pisałam wcześniej ja wyszłam z tego dzięki mojemu mężowi.Zyczę Ci powodzenia.I wizyta u psychologa również jest konieczna.
Powiem tak, oczywiście zgadzam się z Marią, ale jednak nie należy ciągle wspierać i pocieszać, czasem potrzebny jest "kop w tyłek", bez terapii ani rusz, to podstawa i kolejna sprawa - spowolnij nieco siebie przy żonie, osoba chora, bezsilna przy wulkanie energii czuje się jeszcze bardziej słaba. Mnie się udało, dzięki mężowi właśnie nauczyłam się przezwyciężać przeciwności.
Nigdy z depresji nie wychodzi się samemu. Wiem, o czym mówię , bo mnie to dotyczy. Niestety, konieczna jest pomoc lekarza , polecam dr Renatę Potocką. Leczenie, bo tak należy nazwać dochodzenie do dobrego stanu , trwa latami - 5-6 lat. Bez leków to niemożliwe. Trzeba sobie umieć uświadomić problem i umieć skorzystać z pomocy. To najważniejsze.
Trzeba zainwestować w siebie. Zająć się tylko sobą, trzeba się stać egoistą. Wyjechać gdzieś, zabawić się, oderwać od świata i całkowicie zamknąć się na niego i myśleć tylko o sobie - choć przez jakiś czas. To pomaga. Sprawdzone.
Skoro sprawdzilaś to będąc egoistką, zamkniętą na świat-czekaj na odpowiedź od świata. A gdy dostaniesz w pupę- to będzie za egoizm od wszechświata. Nie dziw się potem, za co dostałaś, bądź tego świadoma.
Jest tylko jeden rodzaj depresji,z której się nie da wyść,Depresja nieleczona.Tak mi oznajmił dr Szaginian,który rozpoczął moje leczenie ponad 10 lat temu.Ja byłam w stanie krytycznym,nie spałam,nie jadłam,nie mogłam iść do pracy.Chciałam żyć tylko w ciemnych pomieszczeniach,albo najlepiej w ogóle nie istnieć.Byłam wrakiem człowieka,któremu kilku ostrowieckich psychiatrów nie wiedziało co jest.Dostawałam b silne leki,które mnie całkowicie otumaniały.I wreszcie mąż dostał od kogoś namiary na dr Szaginiana.Dr po przeprowadzeniu wywiadu ze mną kazał mi dotychczasowe leki wyrzucic i dostałam tylko jeden lek.Miałam obowiązek dzwonic na Jego komórkę,aby meldować jak się czuję.W moim wypadku depresja trwała pół roku.Tylko dzięki dr z niej wyszłam i dzięki mojemu kochanemu mężowi.który okazał mi tak wielką troskę i wyrozumiałość.Pamiętajcie,depresja jest uleczalna,ale bez tabletek i spokoju w domu nie wiem,czy da sie z niej wyść.Dużo zdrowia.