Jest tu ktoś, to chodził do Przedszkola Hutniczego w starym budynku? :) Chyba jakoś do roku 2000 albo 2001 tam było. Jeżeli tak, to jakie macie wspomnienia związane z tym miejscem? Jakoś tak na sentymenty mnie złapało... Piszcie śmiało :)
Jak widać w dzisiejszym systemie bardziej potrzebny sąd niż przedszkole.
o czymś to niestety świadczy.Proszę dopowiedzcie sobie Państwo sami.
Ja osobiście tam za młodych lat chodziłem do przedszkola, a niedawno byłem
/za nic/takie jest moje zdanie/ sądzony....po prostu z obywatela polskiego w różny sposób zdziera się pieniądze w imię prawa.
Ja chodziłem od 1969 do 1972. Pamiętam w ogrodzie lokomotywę , karuzele fajne duże sale wewnątrz . Było O.K.
chodzilem w 1988 roku do "0" ech....
Ja tam pamiętam, że w tym przedszkolu strasznie waliło zupą mleczną...
ja też tam chodzilem przedszkole nr5 i teraz mieszkam mam widok z okna...:)
JA chodziłam do tego przedszkola w latach 1953-1957.Mieszkałam naprzeciwko w kamienicy Pana Wasilewskigo.Nad nami mieszkała dyrektorka tego przedszkola.Zapamiętałam,że dawali nam łyżkę tranu z kostką chleba z solą.Ochydztwo.Pamiętam swoją salę i jak kiedyś dostaliśmy nowe zabawki,były też teatrzyki,zabawy z kotylionami.W tamtych czasach w domach nie było lalek czy innych zabawek.Pamietam jak ze starszą siostrą bawiłyśmy się lalkami ze szmat. Było biednie ale spokojnie.
fajnie było! pamiętam ,,przeplotnie", wielką karuzele, 2 słonie itd... dziś takie coś na placu zabaw by nie przeszło, zbyt niebezpieczne, a my po tym brykaliśmy :) pamiętam że z tyłu przy ul kościuszki było pełno fiołków. fajnie że ktoś zapodał ten temat :)
No nie mogę, co ja widzę! ;) Chodziłam tam w latach 1999-2001. A pamiętam bardzo wiele. Po pierwsze, plac zabaw z zepsutą karuzelą, fiołki od strony Kościuszki też pamiętam, w ogóle tamta część była strasznie zarośnięta i najlepiej się tam bawiło. Pamiętam, jak kiedyś znalazłyśmy tam zdechłego kreta i robiłyśmy mu pogrzeb. :P Poza tym, to festyn z okazji Dnia Dziecka, duży taras, salę gimnastyczną z dużymi oknami, na której często mieliśmy przedstawienia i bale przebierańców oraz dyrektorkę, której nienawidziłam i się bałam, bo mi kazała jeść znienawidzony przeze mnie krupnik. ;D No i nie zapomnę, jak topiliśmy Marzannę w Szewniance. ;D
słoni o ile dobrze pamiętam to na terenie w/w przedszkola nie było-słonie były na terenie Parku Fabrycznego.Na terenie placu przedszkola były "kolejno 2 huśtawki .przeplotnia potem lokomotywa i wóz strażacki i karuzela.Obok przedszkola od strony ul.Kościuszki był żłobek -obecnie też włączony w kompleks sądu.były także baraki drewniane przed żłobkiem-co w nich było niestety nie pamiętam -wyburzone na początku lat 60 XXwieku
Pamiętam! Kilka dni tylko chodziłam, bo ten tran mnie wypłoszył, ale sale i tzw. "klimat"- dla mnie czarodziejskie:) A czy ktoś pamięta córkę wspomnianego wyżej p. Wasilewskiego - Elę zwaną Kubą? Co się z Nią dzieje? Była moja przyjaciółką (chyba...):)
kurcze,tez chodzilam ok 1985-1986.Pamietam,ze kazali nam pic jakies ochydztwo-pewnie jod,gdy gruchnela wiesc o Czarnobylu...
Pamietam gdy kazali mi jesc kanapke z miodem-cos czego nie cierpie po dzis dzien.Za klotnie przy jedzeniu kara byla peleryna zakladana na szyje-alez to byl wstyd,siedziec w takim czyms:)
Pamietam to podworko,tego slonia wlasnie ichyba samolot?
Wiem,ze naprzeciw byla jakas przychodnia...
Ot i tyle wspomnien...dawno temu:)
Fajny wątek. A kto chodził do przedszkola na Żabiej przy wólczance dawnej ulicy Hanki Sawickiej. Ja chodziłem w 1975 do straszaków - obecnie mam 45 lat - miło powspominać tak bardzo stare dzieje- pozdrawiam założycielkę wątku.
a pamiętacie to drzewo przy tarasie z takimi malymi rózowymi jabluszkami? i wóz strażacki :)
Ja chodziłam na początku lat 80-tych do przedszkola na czerwonych blokach. Teraz jest tam super nowoczesna szkoła. Ech... jak zamknę oczy to jeszcze widzę te stare wnętrza :-)
A ja na Kierkut. Nienawidziłam leżakowania. Lubiłam rybę smażoną na obiad, bo mama w domu nie robiła, bo śmierdziało. :) :)
Pamiętam też Kubę,była koleżanką mojej siostry Ani,a moja jej siostra chyba Anula.Miałam 10 lat jak wyprowadziliśmy się wtedy z ul. Stanika i nigdy już ich nie spotkałam.Szkoda!!Pamiętam też Halinę Abramczyk.
sie ma ,mama mojego kolegi tam pracowala,Dudkowa sie nazywala ,ale to bylo kupe lat temu,bardzo dawno,wtedy bylismymy malolatami