Ja mam milion.Chcesz wiedzieć gdzie mieszkam?
staram sie odkladac ale nie zawsze sie udaje za duzo mnie wszystko kosztuje wynajem i to zycie ktore co miesiac jest coraz drozsze.nie mowie juz o zalozeniu rodziny bo wtedy nawet na taka mnie niestac.powinni dac ludzia zarobic aby wszystko w tym naszym panstwie ruszylo a zeby gospodarka sie rozwijala musimy isc do przodu wiec jesli jedna klasa spoleczna ta najubozsza bo takowych jest najwiecej bedzie miala pieniadz aby kozystac z wielu udogodnien i wkoncu zaczac spelniac swoje mazenia a dla wielu to powrot do normalnego zycia w ten czas wiele fabryk sklepow itp powiekszy sobie obroty daje sobie glowe obciac bo kogo dzisiaj stac na wyjscie cala rodzina na objad do knajpki chociaz raz w tygodniu?moze na 10 znajdzie sie jedna rodzina.dajmy wiec ludzia zarobic a wtedy wiele problemow w naszym panstwie same sie rozwiaze wiem ze to bylo by ryzykowne zagranie ale wydaje mi sie ze i tak juz nie mamy nic do stracenia
Akurat...oszczędności...nic nie odkładam,bo nie jestem w stanie.Mam 34 lata,dwoje dzieci w wieku szkolnym.Nie dość,że nie odkładam,to zdarza mi się często,że brakuje mi z pensji do pensji. I nie dlatego,że nie umiem się rządzić.Tylko dlatego,że życie jest coraz droższe i te opłaty...Nie wiem jak będziemy żyć dalej,mówię tu nie o sobie,ale o większości małżeństw z kilkunastoletnim stażem.Dzieci mają swoje potrzeby,a i my jesteśmy na tyle jeszcze młodzi,że też potrzebujemy jeszcze jakoś pożyć!!!
...nie szastaj tak głową...
Ja też ma dwoje dzieci w wieku szkolnym. Nie mówię że jest lekko ale nie narzekam. Ważne że są zdrowe. Odmawiam sobie ale dzieci mają. Wyjeżdżamy zawsze 2 razy do roku po tygodniu w góry. Raz w wakacje i w ferie. Wtedy nie odmawiamy sobie niczego.
mam odłożone od lata 7 tys.
Oszczędności skończyły się w 1989 roku,teraz same wydatki
zgadzam się trzeba żyć statecznie.
Specjalnie nie oszdzędzamy, ale też rozrzutu nie ma. Wyjeżdzamy na urlop w wakacje i ferie. Mamy cos odłożone. Mam mieszknaie 62m2, kupiliśmy działkę i jesteśmy na etapie dokumentacji - chcemy na wiosnę zacząć, dwa auta - jedno lepsze, drugie takie tam paści :) ale jeżdzą. I tak sobie żyjemy - proszę Boga o zdrowie, a reszta jakoś tam będzie. Wychodzimy z założenia, że do ok.45 lat jak coś się dorobimy to tyle, potem już cienko....choroby, sił i zaparcia mniej itp. Trzeba dzieciom coś zostawić. Wstyd puścić z gołą d.pą.
Tam ktoś wczesniej pisał o Anglii. Tez jestem zdania, że nie możliwe tam odłożyć tyle. W tym temacie nie piszcie swojej opinii, ale realnie jak jest. Pozwoliłam sobie na wypowiedź, bo mój mąż tam pracuje. Ja wróciłam, nie dlatego, że mi nie wyszło, ale z innych względów. Nie oceniaj "beti"- czy jakoś tam. Pilnuj swojego nosa :| W Anglii nie jest lepiej - jest inaczej :)
Pieniądze są po to, żeby je wydawać. Nie można ich trzymać zbyt długo, bo mogą się zepsuć. A poza tym - "życie stateczne" jest chyba takie nudne. Nie mam nawet samochodu, ale w wakacje podróżowałam po cudownie ciepłym kraju za równowartość używanego niezłego samochodu. Najwazniejsze to żyć. Dziecko już zabezpieczone, mam mieszkania, ale gotówki - parę groszy, może z dychę. Teraz dziecko studiuje, to trudno oszczędzać.