Czy Ostrowczanie pamiętają? Czy była dziś w Ostrowcu minuta ciszy w godzinę W? Czy wyły syreny? Miasto stanęło?
pewnie nie bo miasto to umiera a patriotow to na palcach policzyc .mlodzi ci co w miescie pracuja zagonieni i zestresowani przez ciagle wymagania w pracy,ci co nie pacuja pakuja walizki i za granice jada .co za czasy :(((((((((((((((
a ciekawe czy warszawioki przejmuja sie sytuacja w Ostrowcu.
Syreny było słychać wyraźnie
mm - a dlaczego tak z pogardą piszesz o warszawiakach? Czyżby jakieś kompleksiki? A dlaczego niby mają się naszym miastem przejmować. Nie jesteśmy pępkiem świata. Mimo. iż wielu tak myśli. Jesteśmy podupadającą mieściną i niewielu w ogóle kojarzy co to za miasto.
A skoro oni sie nie przejmuja,to z jakiej racji ja mam obchodzic rocznice
jakiegos tam ich powstania.Co Ostrowiec z tego mial i ma -NIC.
Za nasze sie pozniej odbudowywali.Metro tez z naszych pieniedzy maja!
_mm, a czy w Ostrowcu wydarzyło się zdarzenie historyczne o krajowej randze, którym "warszawioki" powinny się interesować? Bo chyba nie piszesz o sytuacji ekonomicznej w Ostrowcu, którą mieszkańcy Warszawy mieliby się przejmować? W Warszawie też mamy swoje codzienne problemy, tak jak każdy inny. A Powstanie Warszawskie to jednak "nieco" inna historia.
Nota bene od pewnego czasu czytam sobie Wasze forum i taką refleksję mam że i u Was, i u nas są zarówno ludzie superfajni jak również buractwo. Inaczej mówiąc - są tacy sami. Nic nie poradzę, że urodziłem się w Warszawie i mam nieco lepsze zarobki i perspektywy. A chora, bezpodstawna zawiść jest bez sensu. To takie "polskie" - ktoś ma lepiej, dokopmy mu, bo pewnie jest chamem :-) Wrzućcie na luz, Warszawiacy nie gryzą :-) I zapraszam do W. choćby na weekend, dużo dzieje się, każdy znajdzie coś sympatycznego dla siebie (i kulturalnie, i gastronomicznie, i rozrywkowo).
Pozdrawiam!
Wole sobie do Poznania pojechac na weekend,czy do Gdyni,niz do Warszawy.
Nie stac mnie na "Warszawska Rozrywke,kulture,czy gastronomie".
W Poznaniu i w Gdyni taniej i ladniej. No i nie musze sie kryc z tym ze z Ostrowca
jestem,bo w Warszawie wiadomo Ostrowczan nie lubia.
A co do Powstania ,to ci co wywolali jego wybuch,to maja na sumieniu
krew 250 tys ofiar.
>>Nie stac mnie na "Warszawska Rozrywke,kulture,czy gastronomie".<<
Drogi mm, rozsiewasz stereotypy. Wierz mi, że w W. możesz spędzić cały dzień nie wydając praktycznie ani grosza. Obecnie czyli w letnim sezonie, zwłaszcza w weekendy, dzieje się naprawdę mnóstwo _darmowych_ atrakcji. Na szybko wrzucam poniżej 2 własne linki gdzie można co nieco zobaczyć i może się jednak przekonać?
http://www.alfer.pl/Wawa10/
http://www.alfer.pl/Wwa+.jpg
"w Warszawie wiadomo Ostrowczan nie lubia" - mhm, a w Ameryce murzynów biją! Daj spokój, tu nie obóz koncentracyjny tylko żywe miasto pełne i Warszawiaków i turystów. Sam rozmawiam z wieloma turystami i pytam ich o wrażenia z W., ku mojemu zdziwieniu są zazwyczaj zachwyceni, nawet ci zagraniczni. Jak Warszawiak sam zauważam brzydkie fragmenty tego miasta, jednak turyści bardzo często mówią że miasto im się podoba.
Na siłę przekonywać nie będę, ale mam nadzieję że dorzucam tymi słowami choćby mały kamyczek do naprawiania tego złego wizerunku strasznej i okropnej Warszawy i jej mieszkańców. Powtórzę: ostrowianie czy warszawiacy, w gruncie rzeczy naprawdę jesteśmy do siebie podobni i nie widzę większych powodów żeby sobie do gardła skakać.
Pozdrawiam!
To co caly dzien ma na glodnego chodzic po tej "Warszawce" i o suchym pysku?Czy moze ma zabrac ze soba plecak kanapek.
A moze jakis upominek dla H.G.W.?
Arek, a w Ostrowcu chodzisz cały dzień na głodnego? A w Gdyni? A może oczekujesz, że turysta powinien w ogóle być dotowany przez miasto? Sprowadzasz wszystko do absurdu, natomiast jeśli ktoś wyjeżdża z z argumentem że go nie stać na warszawską gastronomię to znaczy że opiera się - ponownie! - na mitach i stereotypach. Po pierwsze w W. są miejscówki, gdzie zjesz tanio. Po drugie z braku laku możesz wejść do pierwszego z brzegu Lidla czy innej Biedronki i sobie z głodem poradzić. Po trzecie nawet jeśli "warszawska gatronomia" jest droższa niż w innych miastach, to w skali weekendu wydasz na to więcej może o 30 zł niż w innym mieście - no bez jaj, na tyle chyba stać każdego, kto odwiedza czy to Gdynię, Poznań czy Warszawę! Po czwarte, m.in. poprzez dużą konkurencję na warszawskim rynku, ceny w sklepach często są niższe niż w mniejszych miejscowościach, sprawdzone w praktyce.
Ale wiesz Arku, mając na uwadze Twoje nastawienie do stolicy, może i lepiej że tacy marudzący na wszystko ludzie ograniczają się tylko do internetowych dyskusji? Bo już widzę oczami wyobraźni "typowego polskiego turystę" - przyjedzie, będzie nonstop narzekał że za drogo, będzie utyskiwał na wszystko dookoła że korki, że za duży ruch, że to i tamto, a po powrocie jeszcze napisze o tym w internecie jak to było źle. Już wspominałem, znam wielu turystów, którzy z wizyty w W. byli bardzo zadowoleni. Ale każdemu nie dogodzisz.
Pozdrawiam mimo wszystko.
Czy warszawiacy pamiętają o Republice Ostrowieckiej?
Warszawiak z powstania to inny zupełnie Warszawiak niż obecni pseudo warszawiacy.To chodzi o coś innego tamta młodzież chciała walczyć o swój kraj narażając własne życie.Dzisiaj mało komu chce sie podnieść papierek z ulicy.Polecam książki o powstaniu warszawskim i z czasem dojdziecie do wniosku ,że należy im oddać cześć i pamięć ,bo sami nie wiadomo czy byśmy się zdobyli na takie poświęcenie.Hough.
Co kogo to obchodzi ?i co z tego teraz mamy?
Wiem, że pewnie trudno Ci to zrozumieć. Statystycznie rzecz biorąc, nie pochodzisz z Warszawy. Jesteś z innego dużego miasta, albo z małego miasteczka, może nawet z jakiejś wioski. Mieszkasz gdzie indziej, albo mieszkasz właśnie w Warszawie i jesteś “słoikiem”. Tak, tak o Was mówimy. Jeździsz co weekend do siebie, przywozisz słoiki z zupą i kotletami od Mamy na cały tydzień, narzekasz na to jak tu beznadziejnie w porównaniu do Twojego miasteczka. Ale tu się zarabia, tu się robi kasę.
Dziwi Cię, że ktoś kocha Warszawę. A ja Ją kocham. Serio. Całym moim sercem. Bo tu się urodziłem, to moje miasto. Pełne przyjezdnych, pełne obcokrajowców, ale moje. Własne. Moje.
Wierzysz mi? Może nie do końca. Bo jak kochać tę odbudowaną po wojnie, socrealistyczną makabrę, pełną budynków budowanych przez amatorów w ramach “budujemy nowy dom”, wielką, bezkształną, zakorkowaną, zalaną asfaltem makabrę. Z Pałacem Kultury po środku. Da się. Uwierz.
Zrozumiałem to tak naprawdę mieszkając za granicą. Po roku zacząłem tęsknić za tym miastem “gdzie Hitler i Stalin zrobili co swoje”. Za każdą jego ulicą i aspektem. Bo tu się wychowałem, bo tu spoczywają moje wspomnienia…
Warszawa jest inna. To oczywiste. Nie patrz na nią jak na swoje miasto. Warszawa – jak powiedział kiedyś mój kumpel – jest kobietą. Prawdziwą kobietą. Widac to nawet po jej nazwie. W przeciwieństwie do sporej części dużych miast kończy się na -a. Wrocław, Kraków, pokazują niczym facet, wszystko co mają, od razu. Na pierwszej randce. Rynek, kluby, imprezownie. Warszawę trzeba poznać. Rynek jest dość specyficzny i trochę groteskowy – nikt oprócz turystów tak naprawdę tam nie bywa. No chyba, że chce skosztowac kultowych lodów pod Barbakanem, lub bułek z pieczarkami przy rynku. Ale to nie barokowy Rynek Starego Miasta stanowi o Warszawie.
Każdy ma swoją Warszawę. Warszawy nie da się ogarnąć w całości. Ja, choć mieszkam tu prawie 33 lata, odkrywam Ją ciągle na nowo. Odkrywam nowe miejsca, zachwycam się nowymi klubami i restuaracjami, całymi dzielnicami i zakamarkami. A kiedy je odkryję wiem, że nic nie wiem. Bo przez ten czas pojawiają się nowe, zupełnie mi obce, gotowe do odkrycia. Kolejne, dziewicze, czekające.
Bo Warszawa jest kobietą. Przyjezdni traktują ją jak dziwkę – przyjadą, zobaczą, wykorzystają, wrócą. A Ją trzeba poznać. I pokochać. Trudną miłością. Zagłębić się w urok Pragi, w niemalże włoską specyfikę Stalowej i okolic, gdzie matki wywieszające pranie na balkonie wołają dzieci na obiad. W wylansowany Nowy Świat, w hispterski Plac Zbawiciela, w zielone Pola Mokotowskie, a może nawet jeszcze bardziej zielony Żoliborz (pieprzony żoliborz). W labirynt uliczek na Ursynowie. W dziwną, ukrytą w środku miasta zieloną Filtrową. W surrealistyczne, kolejowe okolice Kasprzaka, w końcu w drewniane domy które stoją pojedyńczo gdzieś na Bródnie, przy wylotówce na Poznań czy na Woli.
Może to dziwne, ale niechciałbym wyburzenia Pałacu Kultury. Ani Dworca Centralnego. Ani Rotundy. Taki ich urok – przypominają czasy komuny, ale cóżby się wydarzyło gdyby w XIX wieku wyburzono wszystkie barokowe zabytki?
Warszawa to wreszcie ludzie. Można narzekać na tłumy, ja jednak lubię wczuwać się w ten klimat. W klimat tłumów. Siedzę w kawiarni w centrum miasta, czuję rozgrzane płyty chodnikowe i patrzę się na przemierzające miasto tabuny ludzi. Obserwuję ich razem z ich problemami. “Dokądś pędzą, za czymś gonią”. Taki los.
Kocham Cię, Warszawo. Chciałbym, abyś wiele w sobie zmieniła, denerwuje mnie ileś rzeczy, chciałbym metro na drugą stronę Wisły, chciałbym tańsze bilety, chciałbym mniej korków. Chciałbym skasowania ciszy nocnej w centrum, chciałbym, chciałbym, chciałbym. Mimo wszystko jesteś MOIM MIASTEM. Tu się wychowałem, tu są moje wspomnienia, tu jeździłem z Mamą do Smyka, tu chodziłem z Mamą na plażę nad Wisłę. I tak, tu czuję najbardziej wielkomiejski klimat. Nie klimat małego miasteczka z ryneczkiem i kilkunastoma klubami w okolicy. Klimat dużego miasta ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Oddycham jej płucami, wciągam gorące od nagrzanego asfaltu powietrze. A jeśli Ci się nie podoba – jedź do siebie. Nic do Ciebie nie mam, ale nikt Cię tu na siłę nie trzyma. Nie narzekaj. Szanuj Ją. To nasze miasto.
BVB, rewelacyjny tekst. Gratuluję pióra i podpisuję się pod tym w 100%. Co prawda to forum innego miasta ale wykonałeś świetną robotę. Z pewnością znajdą się tacy, co mimo to i tak na Warszawę napsioczą bo dla nich powód zawsze się znajdzie. Ale dla takich mistrzów słowa odpalamy kawałek Projektu Warszawiak "Nie ma cwaniaka..." i wszystko jasne :-)
Sporo podróżuję po Polsce, z Ostrowca zapamiętałem głównie to co dobre, kwestia nastawienia. Szkoda tylko że niemal wszędzie zawsze znajdą się mądrzejsi, dla których "Warszawa" to zło najgorsze na świecie. Po czym część z nich emigrując do W., co prawda nadal na nią plując, w swoich okolicach chodzi z nosem podniesionym do góry. Śmieszne i straszne :-)